Ostatnia noc przed zjazdem, wszystkie rzeczy spakowane, ale mimo to sprawdzam plecak po raz setny. Mysz, stery, aparat cyfrowy, prezent imieninowy dla Chaosa oraz oczywiście, specjalnie na tą okazję przygotowana, płytka z Rocket Areną. Najwyższy czas położyć się spać, w końcu czeka mnie cały dzień i cała noc ciężkiej walki ;). Niestety o szybkim zaśnięciu raczej nie ma mowy. Jaka będzie impreza? Jak mnie ludzie odbiorą? W co ja się, do diabła, pakuję? Boszeeee taki sztrym, sami wymiatacze a ja się tam pcham. Wreszcie jakimś cudem zasypiam...
Sobota 29.06.2002 godz. 08:00
Znienawidzony dźwięk budzika zrywa mnie na równe nogi. Szybki rzut do łazienki, potem śniadanko i biegnę na stację. Wpadam do kasy, bilecik i mimo że sprawdzałem to kilka razy, patrzę na tablicę odjazdów. Przecieram oczy ze zdziwienia i przez natłok myśli przebija się niczym rail piorunująca informacja. NIE MA TEGO POCIĄGU !! OMFG, przecież jestem za półtorej godziny umówiony z Chaosem na Dworcu Centralnym w Warszawie. Z mordem w oczach zwracam się do pani w okienku, która informuje mnie ze stoickim spokojem, że owszem kiedyś ten pociąg jeździł, ale teraz on kursuje tylko w dni robocze. Na szczęście następny train jest za godzinkę. Jako, że poczekalnia na lokalnym dworcu bardziej się nadaje do kręcenia scen z "Powrotu MechaGodzilli" niż do czekania na pociąg, jadę na dworzec główny. Znajduję szybko właściwy pociąg i szukam jakichś normalnych ludzi do towarzystwa. Niestety ilość kobiet w pociągu bliska zeru :(. W jednym z przedziałów siedzi 2 kolesi wyglądających na jarzących (coś ala skate’y) więc dosiadam się do nich.
Sobota 29.06.2002 godz. 10:52
Nareszcie ruszamy i moja przygoda się zaczyna na poważnie. Kolesie w przedziale chyba wystraszyli się mojego wyglądu, lub też ktoś rzucił siódmopoziomowe zaklęcie "strefa ciszy". Wobec braku interakcji wciskam słuchawki w uszy i udaję że śpię. Pociąg zatrzymuje się na stacji i wtedy do wagonu wsiada ONA i JEJ koleżanka. Dziewczę przecudnej urody powoli przesuwa się w kierunku mojego przedziału. Szybko wypowiadam w myśli "życzenie" i.... JEJ wybór pada na właściwy przedział ! Skate’y na JEJ widok zbaranieli (chyba miałem rację, ktoś na nich rzucił urok). Wykorzystując ich zaskoczenie sprawnie oferuje swoją pomoc w umieszczeniu toreb na półkach, rzucam uśmiech nr 3 i siadam jak gdyby nigdy nic. Czekam spokojnie na rozwój sytuacji. Gostki po zebraniu sił nieudolnie próbują nawiązać z NIĄ kontakt. Na kolejnej stacji do pociągu wsiada rodzinka, żywcem wyjęta z serialu "Adam’s Familly". Krajst takich egzemplarzy dawno nie widziałem. Jedno z tych stworzeń, płci prawdopodobnie męskiej, ładuje się bez pytania do naszego przedziału i siada obok NIEJ. Facio na wygląd jakieś 20 latek, ubrany w marynarkę i pseudoadidasy, wyciąga komóre i.... zaczyna grać w "Węża"! Tego było już za wiele, musiałem wyjść na korytarz i wyśmiać się do rozpuku. ONA zareagowała identycznie i tak poznałem Najbardziej Uroczy Uśmiech Świata. Reszty szczegółów nie będę zdradzał, w każdym bądź razie, mam JEJ adres i telefon ;) a dalsza podróż upłynęła baaardzo miło.
Sobota 29.06.2002 godz. 12:25
Pociąg powoli wtacza się na dworzec, wiara wysiada i ja też. Ale zaraz, zaraz coś się nie zgadza. To nie jest Dworzec Centralny!!. Stoimy na jakiejś Warszawa Śródmieście. Wsiadam, więc z powrotem do wagonu i czekam na odjazd. Tknięty jednak złym przeczuciem pytam się gościa w mundurze, co jest. Okazuje się, że PKP po raz kolejny zacina sobie i zmieniło dla fantazji dworce, na których zatrzymuje się pociąg z Łodzi!!! Całe szczęście, że pociąg ruszył dopiero co i zdążyłem wyskoczyć. Chaos biedaczek, czekający na mnie na Centralnym, polewał z tekstu przeprosin za zmianę dworca. Dobrze, że go nie zmienili na np. Sosnowiec Główny, bo bym miał problem....
Sobota 29.06.2002 godz. 12:35
Szybko przemieszczam się na Centralny gdzie przy wejściu czeka na mnie Chaos. Krótkie powitanko i złożenie życzeń imieninowych oraz wręczenie prezentu w postaci klanowej koszulki ;). Nasz główny boardowicz postanawia od razu się przebrać, więc udajemy się do Galerii Centrum w poszukiwaniu przebieralni. Trochę kobitki w sklepie się dziwnie na nas patrzą, ale cóż barwy klanowe są ważniejsze. W międzyczasie udaje nam się dowiedzieć, że na Centralny dotarł właśnie Idaho i czeka tam na nas. Wracamy na dworzec i spotykamy się tam z nim. Po zamienieniu 2 pierwszych zdań już wiedziałem, że gość jest w 110% O.K. i impreza już się uda. Dobrze wiecie, o co mi chodzi. Następuje szybkie ustalenie planu taktycznego i udajemy się do najbliższej knajpy poczekać na Rudego i Razora. Zamawiamy oczywiście TYLKO bezalkoholowe piwo i zaczynamy zlewać ze wszystkiego dookoła. Tak, to będzie noc pełna humoru...
Sobota 29.06.2002 godz. 14:15
Docierają do nas dwaj panowie R i po krótkiej rundce po podziemiach Centralnego walimy pod ‘’Cyberland’’. Szybki login do najbliższego pubu i atmosfera powoli się rozluźnia. Po krótkim omówieniu spraw związanych z orgiem zajmujemy się spokojną konsumpcją napojów i zacieśnianiu stosunków międzyludzkich. Po dłuższym posiedzeniu rozdzielamy się na 2 grupki i rozpraszamy po terenach przyległych w poszukiwaniu pożywienia. Część dociera do F’uckDonalda a reszta, czyli Chaos i ja, sposobem studenckim szamiemy na ławeczce pośród blokowiska. Tam też spotykamy GrzEsa oraz jego brata. Jako, że zaczyna się powoli zmierzchać udajemy się pod caffe w nadziei spotkania reszty redaktorów.
Sobota 29.06.2002 godz. 18:30
Ekipa powoli zaczyna się zbierać. Docierają kolejni. W sumie fajnie to wygląda. Stoi banda głośnych gości, wyglądających na autochtonów, a od czasu do czasu ktoś czai się z daleka. Podejść nie podejść? Oto jest pytanie ;>> Na całe szczęście jak się okazuje redaktorzy orga to odważne bestie i wesołe grono się powiększa. Systematycznie dostaję SMS-y z pozycją od MateoMartinezza, który gna na zjazd swoim autkiem na granicy bariery cieplnej, by zdążyć na czas. Wtem rozlega się przyjazny dźwięk Imperial March i na wyświetlaczu komóry pojawia się długo oczekiwany napis Rozz.... Po szybkim ustaleniu wzajemnego położenia zza rogu kompleksu wynurza się nasz ulubiony njusłrajter. Przez redakcyjny tłumek przebiegł pomruk zadowolenia i od razu zrobiło się weselej. Rozz przybył na zjazd z obstawą i duuużym plecakiem (qrka szczena mi opadła na widok wielkości tego plecaka - co on tam schował?? To tylko jedna noc...).Obstawa składała się z kolegi z klanu, [RvG]Sleeta oraz taty Sleeta. Tu nie mogę sobie odmówić wyrażenia szczerego podziwu i szacunku. Tata dzielnie dopingował nas do białego rana i jest wspaniałym człowiekiem. Gdyby większość z nas miała tak wyrozumiałych rodziców mielibyśmy naprawdę słodkie dzieciństwa i młodość. Jak to zwykle wieczorami bywa zaczęło się robić coraz zimniej i ciemniej oraz zbliżała się już ‘’godzina zero’’ postanowiliśmy przenieść się do środka caffe.
Sobota 29.06.2002 godz. 20:00
Nasza gwarna grupka wtacza się do "Cyberlandu" i.... nie za bardzo każdy wie co ma ze sobą zrobić. Jak rozmawiałem z wieloma osobami przed zjazdem każdy miał mniejsze lub większe wyobrażenie na temat tej imprezy. Ja, szczerze mówiąc myślałem, że będzie to wszystko zorganizowane i zapięte na ostatni guzik. A tu panie zima..... W kafei siedzi tłum jakichś dziwnych typów i ani myśli zrobić nam miejsce. Miało być sporo miejsca do posiedzenia przy stoliku i pogadania a raczej poza jednym krzesełkiem i małym fotelikiem przy kiblu nie było nic więcej. Liczyłem też na to, że większość będzie raczej chciała rzeczywiście pogadać niż łoić w kwaka. Cena miała ostatecznie nie przekroczyć 20 zyla... (Acid przestań qrka marudzić - narzekasz jak stara baba - [przyp. Cenzora] ) Ok dobra nie marudzę tylko przechodzę do rzeczy. Większość rozpełzła się po lokalu a Idaho, Rozz i ja okupujemy wejście. Rudy postanowił jednak wyjść z twarzą i ostro negocjował warunki wejścia. Typ z obsługi zaczął coś nawijać o tym, że 20 zyla to przy 40 osobach a nas jest mniej. Może nam łachę w końcu zrobić i puścić lokal za 28 zeta od łba. W tym momencie razem z Idaho mieliśmy już wprowadzać w życie plan B czyli szybki escape do jakiejś knajpy gdzieś na mieście. Po takim wstępie i totalnej rozsypce jakoś tak odechciało mi się tego całego zjazdu. W końcu jednak przeważył rozsądek a na dodatek Rudy w tajemniczy sposób wynegocjował obniżkę ceny na 25 PLN. Zostajemy !!!
Sobota 29.06.2002 godz. 20:30
Koleś z obsługi prowadzi nas po kolei do kompów. Co prawda ja dopiero za 3 razem trafiłem na działający ale za to siedzę trochę bokiem do pozostałych i mogę widzieć co generalnie dzieje się na sali. Nie powiem, "Cyberland" robi wrażenie! Fakt, że jak się bardzo dokładnie przyjrzeć poszczególnym elementom to może nie będzie to max, ale i tak jak na gralnie jest OK. Odpalam maszynę i.... WTF !!! Zamiast znajomego znaczka Q3 widzę jakiegoś kamper srajka. To po to ludzie zaiwaniali tyle kilosów żeby teraz bawić się w instalki. Kolo z obsługi ganiał jak opętany między stanowiskami roznosząc oryginały, ale i tak zanim skończyliśmy instalacje na wszystkich stanowiskach plus P.R. oraz ulubione mody i mapy zeszła jakaś godzina. W między czasie dociera do nas MateoMartinezz oraz Sknerus. Wow!!ekipa orga w planowanym komplecie :) Podobno miało być zdecydowanie więcej ludzi ale i tak cieszę się, że udało się zgromadzić tylu. Szczęśliwie usiedliśmy koło siebie przy kompach i tworzymy teraz git pakę, czyli: Idaho, Mateo, Chaos i wasz narrator. Dobra czas na grę !!! Odpalam Q3 i znowu porażka. Tą myszą NIE DA się grać. No tak z wrażenia oczywiście zapomniałem zmienić gryzonia na swojego. W końcu po coś go tachałem z domku. Szybki install mouseware i okazuje się, że niestety, mychy nie da się podpiąć na USB i musi wystarczyć PS/2. Kolejny problem, który wystąpił to absolutny brak możliwości postawienia serwera RA na LANie. Ślęczałem nad tematem jakieś 30 minut i zima... Owszem pozostałe komputery widziały serwer, ale za cholerę nie chciały się połączyć. Typ z obsługi stwierdził, że rzeczywiście sieć lokalna jest tak skonfigurowana, że będzie z tym problem, ale coś poprzestawia i zaraz będzie git. Nadszarpnęło to trochę moje nerwy i cierpliwość, więc z panami Idaho i Mateo wpadliśmy na pomysł, że czas na "świeże powietrze".
Sobota 29.06.2002 godz. 22:00 albo coś koło tego..
Wyszliśmy sobie przed caffe i okazało się, że okolica tętni życiem. Wokół snują się różne grupki rozbawionej młodzieży. Troszkę wywoływało to element stresu, bo wiadomo jak tubylcy nastawieni są do przyjezdnych, ale z drugiej strony nie ma nic przyjemniejszego jak zastrzyk adrenaliny przed duelkiem ;) Tuż pod samym "Cyberlandem" umiejscowił się baaardzo fajny pubik. Postanowiliśmy zakotwiczyć na chwilę tam i omówić plany na dalszą część wieczoru. Oczywiście trzeba było tez lepiej sie poznać. W końcu mimo niby długich znajomości (np. ponad rocznej z Rzeźnikiem ;>Chaos wyszła ci ta xywa..) sieciowych widzimy się w realu po raz pierwszy. W życiu bym nie przypuszczał, że w ciągu kilku minut można tak polubić gości. Chyba zacznę wierzyć w postrzeganie pozazmysłowe.
Sobota 29.06.2002 godz. 22:30
Wracamy do "CL" i jak przystało na członka klanu RA staram się uruchomić modzik sieciowo. Niestety okazało się, że coś jest nie tak po ustawiane i serwera nie da się postawić. Koleś z obsługi, ze zmiany wieczornej, był nawet chętny do pomocy i pozwolił odpalić Q3 w zamkniętym pokoju obok. Niby tamte komputery maja większe uprawnienia i coś tam, coś tam... Jakież było moje zdziwienie jak po instalacji Q3 i RA (w sumie dobre kilkanaście minut) gościa z obsługi już nie było. Zamiast niego, przy rozdzielni siedziało coś podobnego do Jabby, żarło jakieś substancje organiczne przypominające kanapki i udawało, że się opiekuje kafejką. Użyłem znanych mi sposobów aby nawiązać komunikację z tym monstrum ale niestety C3PO to ja nie jestem a spluwy i terroru, w tak przyjemnym miejscu chyba nie należało używać. Jabbopodobne stworzenie na każdy zarzut niedziałania czegoś odpowiadało "zaraz się tym zajmimy.. [pisownia fonetyczna]" i dalej wchłaniało pokarm. Moja cierpliwość się wyczerpała i olałem kolesia a koleś olał mnie i moje problemy.
Sobota 29.06.2002 godz. powiedzmy po 23:00
Wiem, że brzmi to debilnie (granie w kafei z 60 komputerami na necie) ale okazało się że nasza kochana Toya (tfuuu jak mi to przeszło przez gardło) okazała się wybawieniem. Ping wahał się w granicach 30-40 by w późniejszej części nocki spaść do 10!! Namówiłem panów Idaho i Mateo do zapoznania się z Rocket Areną i zaczęła się rzeźnia. Dla mnie to nie nowość ale oczywiście chłopcom spodobał się bardzo modzik. I z niewielkimi przerwami łoiliśmy do rańca. Były różne kombinacje składu, od podstawowego duelka po niewielki klanik. O samej grze może nie będę pisał bo znowu powiedzą że wciskam RA na siłę. Tak czy siak grało się miło. W między czasie zaczął się w "CL" TDM, a że ja raczej nie qmam bazy więc zająłem się poszukiwaniem przeciwników w sieci. Okazało się, że moc "zielonego" nastawienia do gry jest tak silna iż po rozegraniu meczówku: 3 szwabów vs stary, biedny Acid i wygraniu go przez tego ostatniego, zostałem nazwany cheaterem i kolesie uciekli. Generalnie warunki do gry były do wytrzymania (grałem w gorszych). Uciekający dźwięk ze słuchawek rekompensowali goście z klanu Urinal. Boszeeeee kto wpadł na ten genialny pomysł i wpuścił ich na zjazd. Kolesie darli się jakby ich ze skóry żywcem obdzierano. W ciągu całego swojego nędznego żywota nie widziałem aby ktoś tak przeżywał to w co gra. Nawet na filmach porno niektóre aktorki tak nie jęczą jak gość co siedział za mną. Przestałem się jednak dziwić, jak po kolejnym zwróceniu uwagi, że nie są jedyni w tej budzie usłyszałem: " ALEŻ JA GRAM !!!" Tym stwierdzeniem koleś pokazał mi delikatnie, że to co robię nie można nazwać grą wiec udałem się na przerwę
Niedziela 30.06.2002 gdzieś tak przed świtem
Nocka powoli dobiegała końca, a kolejna wypita kawa już nie za bardzo działała. Jedyne co mnie utrzymywało w jako takiej kondycji to spory zapas zielonych witamin ;) O zdrowie, drogie dzieci dbać trzeba !! Tu jeszcze raz dzięki dla tego, który nie zapomniał o starym i reklama przed zjazdem była niczym w porównaniu z rzeczywistością. W każdym bądź razie było miło i podstępnie wykorzystał to niejaki rzeźnik zwany [RvG]Rozzem. Zagonił mnie do gry w TDM. Zapomniał tylko podzielić się cfg i musiałem grać na difolcie. "Nic to Basieńko, nic to.." jak mawiał mój patron filmowy, jakoś trza było se dać radę. Enyłej zagrałem, ale ci o słabszych nerwach proszeni są o nie oglądanie dema.
Niedziela 30.06.2002 godz. 06:45
Wszystko, co dobre niestety musi się kiedyś skończyć i nadszedł czas pożegnania. I tak, za sprawą Rozza, zdecydowałem się zostać trochę dłużej, gdyż pierwotne plany zakładały powrót o 5 rano. Krótkie bye bye, mocne postanowienia powtórki z rozrywki i razem z Idaho biegniemy w kierunku metra. Pociąg tym razem planowo i na właściwym dworcu ;) Dosiadam się do przedziału, w którym już zainstalowane są niesamowicie dłuuuugie nogi w baaardzo krótkiej spódniczce. Niestety właścicielka tych specjałów była bardziej zmęczona ode mnie i spała jak kamień cała drogę. Czyżby wracała ze zjazdu F.P.P.? ;))) Podróż minęła szybko i bez szczególnych wydarzeń.
Kilka słów podsumowania warto napisać. Zjazd mogę zaliczyć do udanych, ale tylko dlatego że spotkałem wspaniałych ludzi. Organizacja, a w zasadzie jej totalny brak, nie jest najmocniejszą stroną naszego admina ;) Można przymknąć na to oko, gdyż był to nasz pierwszy zlocik i być może na następnych, o ile się odbędą, będzie lepiej. Po raz kolejny można było zauważyć, że gra w Quake jest dla nas wszystkich czymś więcej niż tylko zabawą. To jest sposób na życie. Pokażcie mi innych wariatów, którzy mimo tylu ciekawych zajęć, pojadą 500 kilometrów, wywalą furę kasy, tylko po to, by kogoś sfragować.... Podziwiam was !!!
Let The FORSA Be With You
[UVM]AcidRain
acidRA3in | 2002-07-10 14:45:23
Ten tekst zamieściłem na wyraźną prośbę kilkunastu osób z redakcji z Rozzem na czele. Co bardziej dociekliwi mogli go przeczytać już tydzień temu w dziale RA Z drugiej strony cześć z Was tak chciała multiviewing.. ;)
#616616
Rozz | 2002-07-10 16:39:53
OMG no niezle napisales Acid :))
Naprawde mi sie podobalo! Moj plecak ROXXXX :)))
(gdzies te puszki z napojami bezalkoholowymi, polar, newsweeki i sporo zarcia trza bylo zmiescic :)
#616619
dinhkertal | 2002-07-10 17:39:39
nie no tak bardzo sie nie darlismy :D No fuckt , nerwy sa bo mamy wszystko cacy i jesio nas zabijaja to jak sie nie wkurzac i drzec morde :P sorki ludziska , dobrze ze to tylko przez godzine bylo :D a mnie pozniej gardlo bolalo :P
#616622
MateoMartinezz | 2002-07-10 17:56:00
Jesteś wielki, zajebisty opisik, masz talent facet
#616626
StaryOrgowicz_142 | 2002-07-10 18:35:29
Heh, luzacki opisik, luzacki koles.
Ale skejtuff nikt nie przebije :PPPPPP
#616627
Razor | 2002-07-10 21:01:14
niom spoko mzoe byc, najlepszy to byl text "Nawet na filmach porno niektóre aktorki tak nie jęczą jak gość co siedział za mną." :PPP
#616633
Chaos | 2002-07-10 21:41:43
gj acid :)
ładny texcior :)
#616635
acidRA3in | 2002-07-10 22:41:11
Rozz na Odyna !!! Ja poza polarem miałem podobne wyposażenie plus myszka i aparat a plecak mialem 1/4 wielkości Twojego. Ty coś przed nami ukrywałeś.....
#616639
Rozz | 2002-07-10 23:08:08
No smiem twierdzic ze ja mialem cala siatke zarcia i 7 puszek z napojami :) Zreszta jaki Rozz taki plecak :)))
Kiedys chcialem kupic taki maly to mama powiedziala ze w malym wygladam ^%&$#, wiec teraz kupilem duuuzy :>
#616640
monja | 2002-07-11 03:40:20
swieeeeetna kolumna... gj acidku :)
#616644
Szczawson | 2002-07-11 12:32:25
No ślicznie ,na lajta ,ale z konkretami...
#616654
Remedy | 2002-07-12 08:06:39
Świetny tekst!!! Dobra robata Acid, uśmiałem się do łez :D Po przeczytaniu tej kolumny żałuję, że nie jestem redaktorem z orga :( BAJERKA
#616677
SAI4H | 2002-07-12 19:47:33
"Wąż" na komorce r0x :P
gj acid :>
#616727
Senior | 2002-07-13 16:23:36
W ladnym stylu skroiles ten tekst Acid.
Dzieki za pamiec o "wapniaku" i mile slowa. Ciesze sie, ze moja obecnosc zostala tak pozytywnie odebrana i mam nadzieje, ze prolongujecie mi te dawke tolerancji na nastepne tego typu org'ie ;).
Zaluje tylko, ze nie siadlem za klawiatura ale wiesz... usialem pilnowac jednego goscia, zeby sie nie ROZZzuchwalil i nie ROZZpil. Widzac ten jego przepastny miech nie bylem pewien czy ma na tyle ROZZsadku, by samemu sie pilnowac (uklony leader ;) ).
Niedostatek gry zrekompensowalem sobie jednak licznymi pogawedkami (pozdrowienia dla
p. Macieja Krg i dla brata GrzEs'ia).
Lokal OK, impreza super, atmosfera doskonala, ekipa org'a zaskakujaco pozytywna w kazdym calu.
P.S.
Razorq... ile mam wziac Ibuprofenu na nastepny zjazd? ;)
#616748
acidRA3in | 2002-07-13 17:51:56
A dziękuję bardzo. Pisałem to, co czułem i śjakoś wyszło... ;) Cieszę się, że się podoba. Pozdro to all ;)
#616752
Rozz | 2002-07-14 21:49:27
Hah Panie Sleet, Pan wie ze jest miedzy quake'owcami zawsze mile widziany przeciez!
#616774
Razor | 2002-07-15 14:54:59
sleet ano troche by sie przydalo, bo mam nadzieje ze next time wypijemy razem :)))))) btw jeszcze raz za te magiczne tabletki, naprawde pomogly :)
#616797
Zaloguj się by dodać komentarz.