TL; DR ;)
- Podobno widziałeś nowego Batmana?
- Przyznaję się, wymęczyłem pieprzonego Batmana.
- No to standardowy zestaw pytań: Ile piw musiałbyś wypić, żeby w pełni cieszyć się filmem?
- Jakieś 5.
- Aż tak źle było?
- Właśnie nie… To był chyba najlepsza ekranizacja komiksu jaką widziałem i być może najlepszy film tego typu w ogóle, nie wiem, znawca tego gatunku nie jestem.
- Znaczy się nie przepadasz za komiksami?
- Znowu pudło. Batman to mój ulubiony komiksowy bohater, wychowałem się na komiksach i takie tam… Nie podniecają mnie jednak te całe ekranizacje. „Przesłanie jest zawarte w formie” – zupełnie inaczej będziemy odbierać jakąś historię na kartach komiksu a inaczej na ekranie. Potem zaczynają się porównania, narzekania fanbojów… A dzieło powinno się bronić samo, bez potrzeby patrzenia przez pryzmat pierwowzoru. Dlatego wolę groteskowe i mniej głębokie wersje Burtona. Nie mają one wiele wspólnego z komiksem, ale to kawał dobrego kina.
- „Mniej głębokie”? Czyli co, Nolan odwalił jakąś psychodramę tym razem?
- Bez przesady, to w końcu wakacyjny blockbuster, Nolan pewnie nie mógł za daleko się posunąć. W końcu wcześniej odsunięto Aronofskiego i Millera od ekranizacji Year One z powodu zbyt mrocznej i brutalnej wizji. Nolan zrobił jednak coś, czego wcześniej w tego typu filmach nie było i postawił poprzeczkę dosyć wysoko. To już nie jest typowy amerykański no-brainer, ale nikomu też mózg nie powinien się przegrzać.
- A jak z oddaniem komiksowych realiów?
- Zdecydowanie ten Batman jest najbliższy pierwowzorowi. Bruce Wayne nabrał nieco kształtów. Ale co z tego, skoro Joker zjada wszystkie pozostałe postacie.
- No właśnie, Ledger naprawdę był taki dobry?
- Był. Dla niego samego warto zobaczyć film. I dla sztuczki ze znikającym ołówkiem :D Ludzie w kinach będą żałować, że nie można przewijać.
- To ile razy przewijałeś „znikający ołówek”?
- Jakieś trzy.
- A była lamerska scena, gdzie bohater idzie w stronę kamery, a w tle napierdalają wybuchy?
- Niestety! Chociaż ostatnio nawet bracia Coen wsadzili taką kliszę w „No Country…”.
- Ile razy zdawało ci się, że oglądasz inny film?
- W cholerę. Najbardziej zalatywało Bondem.
- ?
- Batman zawsze miał gadżety wpędzające 007 w kompleksy i odstawiał równie nieziemskie akcje, ale momentami było tego za wiele i trzeba było potężnie zawiesić niewiarę (te klika piw bardzo by pomogły). Nie byłoby w tym nic złego, gdyby Nolan nie przyjął tej całej realistycznej konwencji. Momentami było to wyjątkowo niekonsekwentne i niespójne.
- Oj tam pierdolisz.
- Możliwe.
- A co z krytykami, mylą się? Taki Ebert dał 4 gwiazdki? I co?
- I dobrze dał. Ocenił ten film jako ekranizację komiksu. Mierząc taką miarą krytycy nie mogą wystawić niskich ocen, bo to po prostu kawał cholernie dobrego komiksowego kina akcji, które „redefiniuje i wnosi gatunek na nowy poziom”. Przecież krytycy nie będą zachowywać się jak fanatyczni internauci i nie będą tego filmu porównywać do „Ojca Chrzestnego” dlatego, że chwilowo jest najwyżej na imdb. Trzeba przyjąć odpowiednią kategorię oceny, a w swojej kategorii nowy Batman to aktualnie mistrzostwo. Swoja drogą to bardzo ciekawe: uwielbienie mas pokryło się z aprobatą krytyków, którymi na co dzień te masy gardzą.
- To jak to jest w końcu: dobry to film czy nie?
- Nie uważam się za wielki autorytet i nie powiem, że film jest słaby bo mi się nie podobał. Widziałem jednak w życiu trochę różnych filmów i mogę wyrazić swoje zdanie. A jest takie: The Dark Knight to kawał świetnego kina. To, że tego typu kina nie lubię, to inna sprawa.
- To czego w końcu tak nie lubisz? Wyrzuć to wreszcie z siebie.
- Nie lubię hollywoodzkiej papki, gdzie możesz przewidzieć co stanie się za chwilę, gdzie możesz bawić się w liczenie debilnych ogranych motywów i zapożyczeń, gdzie ogranicza się ciekawą wizję reżysera w imię pieniędzy.
- Znowu pierdolisz i kręcisz. Starzejesz się i tyle. Po co w ogóle to piszesz? Idź spać!
- Ok.