Z początku byłem nastawiony do tej gry bardzo sceptycznie. Pierwsza informacja jaka w ogóle do mnie na jej temat dotarła to fakt, że będzie ją można zainstalować tylko 2x (aktywacja przez internet, itp.)
Pomimo niechęci miałem spore nadzieję, ponieważ zabrali się za nią ludzi odpowiedzialni za jedną z moich ulubionych gier (co widać po niezmiennym avaterze), System Shock 2.
Zaczęło się średnio. Przede wszystkim miałem dziwne wrażenie, że gra jest kierowana do zidiociałych konsolowych małolatów (pomimo progu 18+) ze względu na tragiczne podpowiedzi w postaci "wybij łomem dziurę w ścianie" czy strzałeczkę u góry ekranu pokazującą nam, gdzie mamy iść. Na szczęście można to wyłączyć, do czego zachęcam z całego serca. Zabiłem parę bestii, przesłuchałem parę taśm i odstawiłem. Potem na imprezie znajomi przekonywali mnie, że gra jest fenomemenalna i naprawdę ma w sobie to coś.
Postanowiłem zrobić sobie dłuższą sesję i w ciągu kilku godzin odkryłem wspaniałość Bioshocka. Moje wątpliwości wynikające z rozczarowania Oblivionem, po którym oczekiwałem czegoś na miarę Morrowinda z lepszą grafiką, zostały rozwiane.
Fabuła gry zaczyna się od katastrofy samolotu gdzieś na oceanie. Mamy rok 1943. Jedyną drogą ratunku zostaje przedostanie się do podwodnego miasta "Rapture", które (do niedawna) było pod władaniem multi-miliardera, Andrew Rayana. W momencie kiedy pojawiamy się w tym futurystycznym przybytku, cała struktura społeczeństwa jest rozbita. Atlas, pierwsza żywa postać jaka się z nami kontaktuje, przybliża sytuacje. Dużo informacji zbieramy także z prywatnych nagrań ludzi, którzy tam żyli.
Rozgrywka na początku wydaje się mało oryginalna. Ograniczamy się do zabijania zdegradowanych umysłowo mieszkańców miasta. Później robi się już ciekawiej - plasmidy, czyli modyfikacje genetyczne pozwalające posiadać nam nadnaturalne zdolności dają sporo zabawy - przy użyciu telekinezy można np. przechwytywać rzucone w nas granaty czy fireballe i ripostować nimi przeciwikowi. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za pomocą tej umiejętności rzucać w nich krzesłami, czy innym asortymentem dostępnym pod ręką (dosłownie :)).
Następną atrakcją są toniki, dzięki którym również zdobydwamy różnego rodzaju bonusy. Większa siła, wyciszone kroki, zwiększone umiejętnośći hackowania, czy nawet niewidzialność, kiedy przestajemy się rusza. niektóre z tych cudeń możemy zdobyć znadując je czy kupując w specjalnych automatach. Niektóre zaś, jak np. niewidzlaność możemy zdobyć tylko za pomocą Reaserch’u. Polega on na fotografowaniu naszych przeciwników (za życia). Jeśli dobrze skadrujemy oponenta w interesującej akci (kiedy się na nas rzuca albo strzela) dostajemy nie tylko ww. bonusy, ale także zwiększamy ogólny damage oraz ich podatność na anti-personal amunition. Te wszystkie bajery się naprawdę przydają w konfrontacji z przeciwnikami takiej klasy jak houdini, spider, zamrażaczem, czy
tym monstrem co zapieprza z prędkością dźwięku i trafienie go z konwencjonalnej broni graniczy z cudem.
W grze pojawia się też wątek "Małych Sióstr", dzięki któremu możemy przyjąć 2 postawy. Spotykając małe dziewczynki (na początku bezbronne, potem z obstawą) możemy wykorzystać ich materiał genetyczny (ADAM) wysysając go z ciała i zabijając tym samym delikwentkę. Możemy także ją wyleczyć i uratować, przez co dostajemy znacznie mniej ADAMu do spożytkowania na ulepszanie własnej postaci, ale zdobywamy przychylność postaci, która jeszcze nie jest dla mnie do końca jasna, oraz małe siostrzyczki sprawiają nam prezenty w postaci różnych gadżetów.
Na uwagę zasługuje również fenomenalna oprawa dźwiękowa. Polecam grać na słuchawkach, przy zgaszonym świetle dla spotęgowania klimatu. Muzyka lat 40 w zacinających się szafach grających, pojękiwania i przyśpiewki chorych mieszkańców ("Jesus loves me, this I know, for the Bible tells me so", "Andrew Rayan, i cant do this anymore" oraz "i can feel him, i know he is here!" w momencie kiedy stoimy w miejscu niewidzialni a zaraz obok stoi poczwara i ostentacyjnie niuch dookoła).
Gra poza świetną rozgrywką niesie ze sobą także walory natury filozoficznej. Oto mamy społeczność, która z założenia jest ultra-wolna i która sprzymierzona jest w celu polepszania bytu człowieka. Odcięta od świata, schowana pod wodą, składająca się z wybitnych naukowców i liberałów zjada się sama. Multimiliarder będący ojcem całego pomysłu w ogólnym rozrachunku staje się bezwzględnym mordercą, idee jakie możemy znaleźć w jego dziennikach są naprawdę przerażające i dają do myślenia. Spotykamy też okrutnych obłąkańców jak Dr Steinman czy artysta Cohen. miły akcent położono też na wątek ludzkiego poznania - w jednej z taśm znajdujemy informacje o młodej dziewczywnce, która nigdy nie widziała drzew. Takich smaczków jest więcej i są one naprawdę wyrafinowane.
Ludzie, którym SS2 nie jest obcy zapewne dostrzegą wiele podobieństw.
Rapture -> Von Braun
Logi -> taśmy
Atlas -> Marie Delacroix
ADAM -> Nanity
Lab reasearch -> Aparat fotograficzny
Vita Chamber
3 rodzaje amunicji.
Automaty do kupowania amunicji, apteczek itp.
wieżyczki
duchy
brak dialogów z postaciami (chociaz tego nie moge byc pewny, nie skonczylem jeszcze gry)
hackowanie (chociaz musze przyznać, że w Bioshocku jest ono znacznie lepsze)
i wiele, wiele innych
Jedynym bólem w grze jest dla mnie brak klasycznego inventory "z kwadratów". Wymuszałoby to wtedy na graczu dobór broni (tutaj możemy mieć wszystkie).
Czy Bioshock jest lepszy od SS2? Moim zdaniem nie. Pomimo tego, jest to gra absolutnie fenomenalna, wybijająca się z przecięntych produkcji. Gra ambitna, pełna akcji, a także bardzo, bardzo MROCZNA.
Polecam serdercznie każdemu (nie zrażajcie się samym początkiem, to swojego rodzaju toturial). Grajcie uważnie, eksplorujcie pomieszczenia, czytajcie wszystkie teksty z taśm, a naprawdę poczujecie ten klimat :)