Wiekszość facetów miało we wczesnych latach młodzieżowych swoich idoli, którzy walczyli ze złem całego świata na ekranach tv. Był Schwarzenegger, Stallone, Van-Damme i wielu innych. Moim ulubieńcem w wieku 12-15 lat był Steven Seagal.
Keriera filmowa Seagala nie jest długa, ani krótka. W swoim pierwszym filmie (Nico) zagrał w wieku 36 lat, czyli raczej późno. Jego warsztat aktorski nigdy nie był profesjonalny, ale w filmach z Seagalem nie o to chodziło - dynamiczna akcja, szybkie walki i bezkompromisowość były na pierwszym miejscu. Świetne kreacje w początkowych filmach (Above the law aka Nico, Hard to kill, out of justice) przysporzyły Seagalowi wielu fanów, ludzie oczekiwali z niecierpliwością na następne produkcji i do "The Glimmer Man" nikt chyba nie mógł mu nic złego zarzucić.
Obejrzawszy wczoraj najnowszy film z udziałem Seagala przelał się dzban goryczy i żałości napełniany od wyjścia "mrocznej dzielnicy". "Dzieło" o dumnie brzmiącej nazwie "Mercenaries for justice" to film akcji klasy C z podrzędnymi aktorami, żenującą fabułą i nielogicznym scenariuszem. Film, w którym seagal potrzebuje dublerów do przeskakiwania przez niewielki płot (OMG!!), w którym miała miejsc JEDNA walka wręcz i to znacznie uboższa niż pierwsza lepsza walka wzięta z filmow S. nakręconych w ubiegłym stuleciu. Seagal już nawet nie biega - toczy się mozolnie dostając zadyszki na odcinku 20 metrów. Większośc scen akcji ogranicza sie po prostu do zwykłych strzelanin, w których przeciwnicy wystawiają się na otwarty ogień.
Gdyby była to pojedyncza wpadka tego aktora, przymknąłbym na to oko i machnął ręką. Niestety już od jakiegoś czasu wychodziły takie oraz parę jeszcze gorszych gniotów. Jeden z najgorszych filmów jakie widziałem W OGÓLE to foreigner (cudzoziemiec), którego akcja toczy się częsciowo w Polsce. Ciężko mi dobrać słowa, żeby opisać te niskobudżetową kabałę, w której każdy do każdego strzela, nie wiadomo co sie dzieje i tak naprawde... nic się nie dzieje.
Następny film, który załapał się na liście najgorszych gniotów to "Clementine" przez większość zapewne nieznany - sam natknąłem się na niego przez przypadek oglądając na osloskopie zakładkę "kino azjatyckie". na okladce 3 osoby, w tym Seagal, więc ściągnąłem z ciekawości. S. pokazał się w tym półtoragodzinnym filmie może przez 2-3 minuty w ostatnich scenach filmu - w najgorszej walce, jaką widziałem w historii kina. Wyobraźcie sobie otyłego dziadka nie potrafiącego podnieść nogi wyżej niż na wysokość swojego pasa, który na dodatek używa dublera do przyjmowania WSZYSTKICH CIOSÓW, a swoje wyprowadza w zółwim tempie. Ostatni kończący walkę cios (Seagal przegrywa) nie jest nawet pokazany, widzimy tylko kopnięcie z półobrotu i na chwile przed trafieniem jest jeden wielki błysk... i po walce. A był na okładce!
Naprawdę przykro mi patrzeć na najnowsze produkcje z udziałem S. pamiętając takie świetne tytuły jak Nico, Hard to kill, czy obydwa liberatory. Seagal ma obecnie 55 lat, nie jest to wcale podeszły wiek (zobaczcie, jak trzyma się Eastwood, Connery, czy nawet wyśmiewany Chuck Norris). Każdy może przytyć, każdy może przestać ćwiczyć - ale wtedy nie powinno się grać w filmach akcji wymagających jakiejś sprawności fizycznej.
Moje TOP3:
Under Siege 2
Hard do kill
Above the law
Trzy największe wtopyForeigner
Clementine
Exit Wounds
Zapewne na 3 miejsce mogłaby się wbić jedna z nowszych produkcji, których nie miałem okazji ogląać - wątpie, żebym się skusił.
Na koniec jeszcze wrzucam 3 foty
Avove a law (1987)
CLICK
The Glimmer Man (1996)
CLICK
Half Past Dead (tytuł doskonale pasuje do zdjęcia ;)))
CLICK
No i tradycyjnie zachęcam do dyskusji i przedstawiania własnych ulubieńców lat młodzieńczych :)