Niedawno znalazł się na moim dysku dzięki pewnemu niemcowi, który przyjechał w odwiedziny do mojej współlokatorki. Podszedłem do tego filmu całkowicie neutralnie, ale wiedziałem, żeby spodziewać się czegoś dobrego. Już od paru dni w całej Warszawie wisiały bilboardy z reklamami tego filmu na których wypisane były nagrody, które wcześniej wygrał.
No i muszę powiedzieć, że film jest jednym słowem świetny. Opowiada on historię agenta Stasi (doskonały Urlich Muhe), jednego z najlepszych w swoim fachu. Zajmuje się on inwigilacją, szkoleniem przyszłych agentów czy stosowaniem niezwykle wyrafinowanych metod terroru psychicznego w trakcie przesłuchań. Żyje jak wesz. Cała jego egzystencja sprowadza się do wykonywania podstawowych czynności życiowych jak wstawanie rano, praca, którą zawsze wykonuje niezwykle sumiennie i zastępuje mu wszystko inne, oraz sen.
Pewnego dnia postanawia wziąć pod obserwację dramaturga teatralnego. Z czasem powoli zaczyna tracić do niego dystans i zamiast traktować go jako obiekt obserwacji czy zadanie do wykonania, zaczyna czuć z nim jedność i poznawać go jeszcze lepiej niż on sam siebie. Tym samym jednak rozpoczyna lawinę tragicznych w skutkach wydarzeń.
Na myśl o nim przychodzą Capote, czy też The Pianist. Jeśli te Wam się podobały, The Life of Others jest właśnie dla Was.