dobra, ja nie chcę być złośliwy, ani nic, ale:
Nocowałem
dzisiaj u dziewczyny, której rodzice wyjechali i mieli wrócić dzisiaj
około południa. Ona niestety rano musiała iść do pracy, więc zostawiła
mi klucze i zaznaczyła, żebym wziął jej kilka rzeczy do siebie (z kolei
ona dzisiaj nocuje u mnie), przespał się jeszcze ewentualnie godzinkę i
zwinął się zanim jej siła wyższa wróci.
Anyway, tak przed
wyjściem uprzednio opędzlowując jej lodówkę z pysznych kotlecików
(czami myślę, że mógłbym tam jeździć tylko dla seksu i tych kotletów)
postanowiłem zobaczyć, co w Internecie piszczy. No i tak włażę sobie na
boarda, a tutaj dalej o podpisie Raula.
No dobra, zabieram się
za niego, a co mi tam. W końcu studiuję filologię angielską, robiłem
już takie rzeczy jak poprawianie błędów, mógłbym je przerobić na
dziesięć różnych sposobów. Ah, będę ambitny! Opiszę każdy błąd w miarę
łopatologicznie, żeby tylko nie było, że @#$%ę smuty!
No i
dobra, jest godzina 11. Zabieram się za to. Pierwszy error, drugi,
trzeci, czwarty, piąty, szósty... w międzyczasie szukanie jakiś
konkretnych regułek, terminów żeby wszystko ponazywać po imieniu etc
i... jest 11:30 a ja skończyłem opisywać pierwsze zdanie :D Sorry, ale
za resztę się nie zabierałem, bo jej rodzice mieli wrócić około
południa :D
Łącznie, naliczyłem około dwudziestu (!) błędów w
trzech zdaniach. I to akurat wcale nie jest dużo, a raczej w normie,
jak na polski poziom edukacji z tego języka. Tylko po prostu Raul
porwał się z motyką na słońce tworząc jakieś zdania complexy,
compoundy, z subordinatorami na początku zdania, a nie w środku, etc.
ale może skończymy już ten temat, bo strasznie i zupełnie niepotrzebnie jeździmy chłopakowi?