Filmik ma już jakieś 8 czy 9 miechów, ale dopiero teraz udało mi się go obejżeć.
Fabuła filmu skupia się na pewnym 26 letnim chłopaku, któremu właśnie zmarła matka. Po 9-letniej nieobecności w swoim rodzinnym miasteczku - Garden State, powraca on do wszystkich, tych lepszych i tych gorszych niezałatwionych spraw.
Tyle wstępu, bo cokolwiek napiszę, to już i tak wszystko zepsuję ;) Anyway... ten film to typowe pomieszanie gatunków. Obyczajowy, komedia i romansidło - te trzy określenia pasują chyba do tej produkcji najlepiej. Powoduje on skrajne emocje, raz pojawia się u Was bardzo szeroki uśmieszek a innym razem po prostu chce się płakać. Najlepsze w nim wydaje się to, że ukazuje on zwykłych ludzi z problemami. Nie jakiś stereotypowych Amerykańskich bohaterów, tylko po prostu... ludzi.
Szczerze polecam.
A jakie są o nim Wasze opinie?