Jechalem dzisiaj autobusem, musze przyznac ze zdarza mi sie to coraz czesciej (nie ma jak przepustka ze szpitala) i byloby wszystko w porzadku zeby nie pewien incydent ktory dalej bede nazywał ICA czyli Incydentos Czerwonos Autobusos...
Picie zakonczylem o 19:00 a biorac po uwage fakt ze autobus jedzie 19.05 pognalem niczym wydymana antylopa ulicami mego obskurnego miasta. Po drodze minalem namietnie popychajace sie w kakala psy ktorym nieprzeszkadzal fakt iz stoja na srodku drogi. Chociaz gdyby sie glebiej zastanowic to moze one chcialy sie ekscibicjonizowac. Biegnac tak czulem sie jak Ben Johnson ktory ucieka przed banda transwestytow ktorzy chca mu przeorac gliniok........
Wreszcie dotarlem. Na przestanku zywego ducha, podrapalem sie w jaja i usiadlem na pseudo lawce, gdy nagle zza zakretu wylonila sie chmura dymu, myslalem ze to laduje UFO, wyciagnalem transparent \"Wypuscicie Elvisa\" gdy nagle chmara przybala. Ksztalt rosdeptanego kociego рenisa, o qwra pomyslalem, to nie ufo, to moze byc tylko....uj wie co.........
Chmura nabrala blue koloru i wtedy w glowie zaswitala mi mysl ze to moze byc atobus.... Gdy to cos sie zatrzymalo na przestanku bylem juz prawie pewny ze to atobus gdyby nei wyraz twarzy kierowcy ktory wygladal jakby go duchy oslaly
podczas seansu spirytystycznego..
Drzwi sie otwarly, niepweni wszedlemdo srodka i usiadlem.... w srodku zywego ducha........ nagle poczulem zapach lewatywy.... potem byla juz tylko ciemnosc... obudzilem sie w domu....... niewiem jak sie tam znalazlem ani co sie ze mna dzialo....... tylko duрa tak jakos dziwnie piecze..........
Co to bylo i jak sie skonczylo?
ICA pozostaje zagadka od dzisiaj...........