ORG

quake.net.pl » Polskie Centrum Quake od 1998 roku



Wersja: Jasna / Ciemna

Iran - terrorysta ?

eXe|Korol

Od: 2003-04-08

Ranga: Rocket Rider

Dodano dnia: 2005-08-25 10:35:52

kopiuj/ wklej

Dr Piotr Bein [http://www.wandea.org.pl/afganistan-talibowie.html]
**Rurociągostan

Fakty i mity wojny z terrorem** (część 1)

Pepe Escobar w cyklu Pipelineistan (Rurociągostan - od nazw państw Azji Środkowej), rozpoczętym w azjatyckiej gazecie Asia Times w 2002 r., nie ma wątpliwości o podbojach USA: "Nie jest przypadkiem, że mapa terroru na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej praktycznie pokrywa się z mapą zasobów ropy naftowej. Do realizacji są Nieskończona Sprawiedliwość, Trwała Wolność i Wieczne Zyski - nie tylko przez amerykański kompleks przemysłowo-wojskowy, ale szczególnie przez amerykańskie i europejskie giganty ropy".

Globalna petrostrategia Waszyngtonu ma uniezależnić USA od dostaw z państw OPEC.

Afganistan

Afganistan leży między Azją Środkową a rynkami subkontynentu indyjskiego oraz Chin i Japonii. Północny sąsiad Afganistanu, Turkmenistan leży na gazie (stąd nazwa Republika Gazu). Drugim co do wielkości producentem jest sąsiad Uzbekistan. Poza tym Azja Środkowa jest bogata w miedź, węgiel, wolfram, cynk, żelazo, uran i złoto. W tej chwili eksport idzie przez Rosję, więc strategia Zachodu polega na budowie rurociągów do Turcji i Europy Zachodniej oraz na Wschód przez Afganistan. Wszystkie nieprzyjazne państwa na trasie rurociągów na Zachód doznały wojen: Czeczenia, Gruzja, Kurdystan, Jugosławia, Macedonia. Na szlakach wschodnich to samo dotyczy zachodniej prowincji Xinjiang w Chinach, a ostatnio - Afganistanu. Tymczasem Indie, Rosja i Izrael planują zaopatrywać Azję Południową i Południowo-wschodnią przez Afganistan i Indie.
W 2001 r. Ameryka importowała ponad 60 procent zapotrzebowania na ropę naftową: ponad 9 miliona baryłek dziennie. W 2020 r. ma importować niemal trzy razy tyle. Podobnie więc jak dla Europy Zachodniej i Japonii, Azja Środkowa i państwa na trasie łączących rurociągów są celem geostrategicznym. Afgańscy talibowie stali na drodze. W maju 2001 r. w Genewie departament stanu USA spotkał się z przedstawicielami Iranu, Niemiec i Włoch, by przedyskutować zastąpienie talibów "rządem o szerokim poparciu". W lipcu na szczycie G-8 w Genui rozmawiano na ten sam temat, a Indie przedstawiły swoje pomysły. Na tajnych spotkaniach po szczycie dyskusje kontynuowały USA, Rosja, Niemcy i Pakistan, którego przedstawiciele anonimowo ujawnili potem szczegóły planu doradców z USA z lipca 2001 r. o atakach wojskowych na talibów z Tadżykistanu do połowy października.
Zaledwie 9 dni po objęciu rządów w Kabulu przez Hamida Karzaja, podczas gdy świat obchodził Nowy Rok, prezydent Bush junior wyznaczył swego specjalnego wysłannika w Afganistanie, Zalmaja Khalilzada, byłego doradcę kalifornijskiego giganta ropy i gazu, Unocalu. Od tego czasu ekipa Busha nawet nie udaje, że nie chodzi o ropę. Unocal jest mocno powiązany z rodziną Bushów. Nową "politykę afgańską" Ameryki prowadzą ludzie ściśle związani z interesami przemysłu ropy i gazu w Azji Środkowej. Khalilzad popierał talibów do amerykańskiego bombardowania ich jaskiń w sierpniu 1998 r. w odwecie za domniemane zamachy ibn Ladina i Al Kaidy w Afryce. W 1997 r. Unocal przewodził międzynarodowemu konsorcjum Centgas, który zawarł wstępną umowę o budowie 1275 km rurociągu gazowego wartości 2 miliardy USD z południowego Turkmenistanu przez Afganistan do Karaczi w Pakistanie, z przedłużeniem do Indii za 600 milionów USD. Z talibami układały się wtedy administracja Clintona i wywiad pakistański ISI (Inter Services Agency). Wojna nie mogła jednak wypalić bez pomocy Unocalu.
Następnego dnia po ww. ataku na talibów 58 pociskami sterowanymi, Unocal zatrzymał projekt Centgasu, a dwa miesiące potem porzucił trans-afgańskie plany. Amerykańskie konglomeraty energetyczne ratują teraz te projekty przez American Overseas Private Investment Corporation (OPIC), publiczną agencję od wybawiania z kłopotów za pieniądze podatnika (zapewne przejaw "wolnego rynku"). Jesienią 2001 r. projekt Centgasu dyskutowali w Islamabad pakistański minister od ropy z ambasador USA, wydając oświadczenie: "Rurociąg otwiera nowe drogi dla wielowymiarowej współpracy regionalnej, szczególnie po ostatnich zmianach geopolitycznych w regionie". Jednak "nowe drogi" nie są bezproblemowe. Teksański Instytut Jamesa Bakera (jedna z wysokich osobistości z administracji USA zamieszana w wielką ropę i gaz) podkreślił, że skorzystają głównie Turkmenistan i Afganistan, a skroplony gaz wysyłany z Karaczi byłby droższy niż z Bliskiego Wschodu.
Unocal planuje także 1700-kilometrowy środkowo-azjatycki rurociąg ropy z Turkmenistanu do istniejącego rurociągu syberyjskiego i na pakistańskie wybrzeże Morza Arabskiego. Rurociąg ma przesyłać 1 milion baryłek dziennie z byłych republik ZSRR przez Afganistan.
W 2001 r. Khalilzad niespodzianie zmienił orientację, pisząc w Washington Quarterly, że talibów należy się pozbyć jak najszybciej, bo przechowują ibn Ladena, handlują opium, uciskają afgański lud i przeszkadzają w przepływie ropy. Afgańska diaspora w Paryżu orzekła, że ten członek elit afgańskich, wykształcony i naturyzowany w USA, będzie uważany przez dumnych i niezależnych Afgańczyków za zdrajcę. Khalilzad był doradcą Reagana i zajadłym lobbystą na rzecz mudżahedinów w ich dżihadzie przeciw radzieckiemu najeźdźcy. Dzięki niemu mudżahedini otrzymali od USA Stingery.

Ręka rękę

Podczas wojny z Irakiem w 1991 r. Khalizad był podsekretarzem obrony u Busha seniora. Po krótkiej karierze w korporacji Rand, Khalizad doradzał Rumsfeldowi w departamencie obrony, chociaż nie awansował, gdyż akceptacja przez senat USA niewątpliwie zakwestionowałaby jego rolę w Unocalu i obronę talibów. Znalazł sie więc w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego (nie potrzeba zatwierdzenia przez senat!), gdzie podlega Condoleezzie Rice. Z kolei Rice w latach 1989-1992 była w zarządzie Chevronu głównym ekspertem od Kazachstanu, gdzie firma zainwestowała ponad 20 miliardów USD. Za te zasługi Rice ma swe imię na super-tankowcu Chevronu.
Wiceprezydent USA Cheney przewodniczył korporacji Halliburton, jednej z największych świadczących usługi branży ropy i gazu w 130 krajach - 100 tysięcy pracowników, roczne obroty 20 miliardów USD, członek klubu najbogatszych firm Fortune 400. Cheney i Bush junior spędzili sporą część kariery w małej firmie Arbusto kierowanej przez ...Cheney’ego. Arbusto nigdy nie zarobił pieniędzy, ale firmę hojnie wspomagali bogaci Saudyjczycy. Do akcjonariuszy firmy należał niejaki James Bath, bardzo bliski przyjaciel Busha seniora i główny pracz pieniędzy dla ciemnych gwiazd znad Zatoki Perskiej, takich jak Salem ibn Ladin, jeden z licznych braci Usamy.
Wszyscy sekretarze stanu USA od II wojny światowej byli związani z przemysłem ropy i gazu. Powell jest jednym z dwóch wyjątków, ale w tym wypadku prezydent, wiceprezydent i doradca ds. bezpieczeństwa należą do elit tegoż przemysłu. Każdy w rządzącej plutokracji zna więc zasady bezwzględnej gry: Środkowa Azja jest niezbędna dla globalnej petrostrategii Waszyngtonu. Podobnie jak sprzyjający rząd Karzaja w Afganistanie i... Dzindzicia w Jugosławii. Nie ma znaczenia, że niezależne umysły na Zachodzie z Azji Środkowej i Bałkanów jednogłośnie szydzą, tak z zarządcy afgańskiego jak jugosłowiańskiego. Ministrowie z Sojuszu Północnego to zgraja złodziei. Dzindzić nie jest talibem, ale czapka na nim gore, jak na jego ministrach. W obu przypadkach korporacyjne środki propagandy milczą o ciemnych koneksjach Dzindziciów, Karzajów i ich protektorów.
Kiedy oficjalnie oddano do użytku pierwszy rurociąg Caspian Pipeline Consortium - przedsięwzięcia Rosji, Kazachstanu, Omanu, Chevron-Texaco, Exxon-Mobil i pomniejszych - Biały Dom był wniebowzięty. Rura wartości 2,65 miliarda USD łączy ogromne złoża ropy w północno-zachodnim Kazachstanie z Noworosyjskiem nad Morzem Czarnym. Bush junior zakłada sieć rurociągów kaspijskich: Baku-Tbilisi-Ceyhan, Baku-Supsa i Baku-Noworosyjsk dla ropy oraz Baku-Tbilisi-Erzurum dla gazu, co wskazuje na Azerbejdżan, Gruzję i Turcję - kaukaski węzeł amerykańskiej petrostrategii, obok afgańskiego.
Konsorcjum rury Baku-Ceyhan pod wodzą British Petroleum reprezentuje firma prawnicza Baker and Botts, której pryncypałem jest teksańska gwiazda James Baker, sekretarz stanu u Busha seniora i główny rzecznik kandydata na prezydenta Busha juniora podczas pamiętnego ponownego liczenia głosów na Florydzie.
Obarczony skandalem z 2002 r. teksański Enron wraz z korporacjami Amoco, Chevron, Mobil, Unocal i British Petroleum wydały miliardy na eksploatację zasobów Azerbejdżanu, Kazachstanu i Turkmenistanu. Baker, Scowcroft, Sununu i Cheney doprowadzili do wszystkich głównych transakcji bezpośrednio i pośrednio na rzecz firm ropy i gazu. Skandal Enronu wybuchł w twarz branży i samemu prezydentowi Bushowi. Enron był kiedyś wart 70 miliardów USD. Ogłosił bankructwo pod koniec 2001 r. z powodu, jak przyznała firma, przesadzenia z zyskami o 600 milionów USD. Komentator Paul Krugman pisał: "Enron pomógł Dickowi Cheney’emu opracować plan energetyczny, który zapewne wygląda jak napisany przez i dla firm doradzających w planie". Super-malwersanci Enronu - bliscy koledzy Cheney’ego i Busha juniora - przyćmiewają wszystkich azjatyckich "kapitalistów po fachu", na których Amerykanie narzekali przed i po azjatyckim kryzysie finansowym.

Petro-interesy Izraela

W branży ropy i gazu nie brakuje oszustów. Turkmenistan i Azerbejdżan utrzymują bliskie stosunki z wywiadem wojskowym Izraela. "Były" agent tego wywiadu Yousef Maiman, prezydent Mehrav Group of Israel, jest praktycznie specjalnym ambasadorem, oficjalnym negocjatorem, a nawet politykiem odpowiedzialnym za rozwój ogromnych zasobów energetycznych Turkmenistanu. Maiman dostał dekretem prezydenta Turkmenistanu obywatelstwo Republiki Gazu, podpisane przez samego baśniowego maniaka wielkości Saparmurada Niazowa, byłego członka politbiura ZSRR. Zdaniem Wall Street Journal Maiman szerzy "geopolityczne cele USA i Izraela" w Azji Środkowej. Nie wiadomo, skąd bierze pieniądze, ale wie co robi: "Władza nad szlakami transportu oznacza władzę nad produktem".
Planowane rurociągi Mehrav Group omijają Rosję i Iran, ale po okupacji Afganistanu jego zdaniem petro-interesy z Singapuru mogą układać się z Iranem. Wszystko rozbija się o doniosłość rynku tureckiego. Rosja i Turkmenistan zacięcie rywalizują o podbój tego rynku w zaopatrzeniu w gaz. Wobec powiązań strategicznych Turcja-Izrael, izraelici starają się zapobiegać uzależnieniu Turcji od Iranu. USA i Zjednoczone Królestwo "patrolują" strefę lotów zakazanych w Iraku z baz tureckich.
Izraelski Mehraw Group jest także zamieszany w morderczy projekt zmniejszenia dopływu wody do Iraku przez odwrócenie biegu Tygrysu i Eufratu do południowo-wschodniej Turcji. Firma izraelska Magal Security Systems współpracuje z Turcją i ma pilnować rurociągu długości 2000 km z Morza Kaspijskiego do śródziemnomorskiego portu w Ceyhan.
Przepełniony oszustami Enron, największy darczyńca kampanii wyborczej Busha w 2000 r., jest wszędobylski; wykonał studium wykonalności trans-kaspijskiego rurociągu wartości 2,5 miliarda USD obecnie w budowie przez konsorcjum Turkmenistanu z Bechtelem i General Electric. Pośrednikiem podpisanej w 1999 r. umowy konsorcyjnej był nie kto inny jak Grupa Mehrav, a Maiman wydał fortunę angażując waszyngtońską firmę lobbingu Cassidy and Associates, by przekonać administrację USA do trans-kaspijskiej rury.
Zawiłe zależności Izrael-Turcja-USA znaczą, że rurociąg Baku-Ceyhan jest bezwzględnie nieodzowny dla połączeń trans-kaspijskich. Można go przedłużyć do Izraela. W erze Clintona giganty ropy i gazu były pod presją budowy na szlakach wschód-zachód, ale wolały o wiele tańsze rurociągi północ-południe, choć przechodziłyby przez tereny wroga Waszyngtonu, Iran.
Rosja ma kontrakt z Turkmenistanem na zakup 30 miliardów m3 gazu na rok. To boleśnie dotyka amerykańskie marzenia o trans-kaspijskiej rurze oraz znaczy, że Rosja nie rezygnuje bez walki ze swych sfer wpływu w regionie. Republiki środkowo-azjatyckie graniczą z nią, dominowała je przez wieki i mieszkają tam miliony Rosjan. Rosyjski jest językiem interesów między byłymi republikami ZSRR w Azji Środkowej. Szachmistrz Wladimir Putin doprowadził do najlepszych dotychczas stosunków z Waszyngtonem. Niechęć USA do Iranu powoli ustępuje. Rosja może stać się partnerem co najmniej niektórych posunięć amerykańskich w Azji Środkowej - jak w ww. konsorcjum Caspian Pipeline Consortium.

*Iran, Chiny
*
Z mapy wynika, że poza pokaźnymi zasobami gazu Iran jest najlepszym połączeniem Morza Kaspijskiego z Zatoką Perską, skąd ropę i gaz można łatwo eksportować na rynki azjatyckie. Iran twierdzi, że jest prawowitym dozorcą Azji Środkowej. Nie bez powodów. Ma tam od wieków więzi etniczne, historyczne, językowe i religijne. Iran zdaje sobie doskonale sprawę, że amerykańskie związki wojskowe, a teraz obecność w regionie mają na celu okrążenie Iranu. Jednak dopóki USA jest zaangażowane w Afganistanie, mimo geopolitycznych i ideologicznych pułapek z tym związanych, będą stosunki dyplomatyczne USA-Iran.
Rurociągi China National Petroleum Corporation (CNPC) z Azji Środkowej dotrą do Xinjiang w Chinach. Singapur obawia się, że oznacza to koniec przewozów morskich przez Ocean Indyjski i Pacyfik. Waszyngton zdaje sobie sprawę z geostrategicznych następstw: przetasowanie między Chinami, Japonią i Koreą. Chiny obawiają się jedynie okrążenia przez USA. Mimo zmyłek "wojny z terroryzmem", Chiny pozostaną głównym strategicznym konkurentem USA w XXI wieku. Zawładnąwszy Afganistanem Unocal marzy o gigantycznych zyskach na rynku azjatyckim, znacznie większych niż w Europie. Waszyngton bacznie obserwuje silną gospodarkę Chin z jej stopą wzrostu 7 - 8 procent w latach 2000-2001 i ogromnym apetycie na ropę i gaz. Chińscy stratedzy pracują na okrągło, by opracować własną produkcję energii.
Dalszy rozwój sytuacji w Azji zależy od uzgodnień Szanghajskiej Szóstki (Shanghai Cooperation Organization, SCO): Chin, Rosji, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu. Delikatnymi manewrami w SCO Chiny zwracają Rosję gospodarczo i politycznie ku sobie i Azji Południowo-wschodniej. Natomiast Rosja wykorzystuje SCO do utrzymania swej hegemonii w Azji, posługując się eksportem swych ogromnych złóż ropy i gazu. Od czasu wojny NATO w Jugosławii i okupacji Kosowa, Rosja skupia się na Czeczenii, a Chiny - na muzułmańskiej prowincji Xinjiang. Na razie USA nie może "włączyć się", bo obaj rywale popierają globalną wojną z terroryzmem.
Taliban był nie celem, tylko kozłem ofiarnym wojny z terroryzmem. Talibowie nie wypełnili swej części kontraktu na włączenie Afganistanu do Rurociągostanu. Wiadomo po licznych wypowiedziach Waszyngtonu, że Ameryka zostaje w Azji Środkowej i będzie wpływać na (lub zakłócać) gospodarkę i geopolitykę regionu. Światowy przeciętniak nie zdaje sobie sprawy z prawdziwych stawek w Nowej Wielkiej Grze, jak nazywają czule poczynania w Azji Środkowej stratedzy USA.
W czasach wojny nad Zatoką Perską USA nie wykazywał żadnego zainteresowania wymianą "szatana" Husajna. To zagroziłoby poważnie amerykańskim planom założenia baz na Półwyspie Arabskim pod pretekstem ochrony szejków przed Irackim Potworem. Ponad dekadę później Diabeł Saddam wciąż tam jest, tylko że jak za Busha seniora rozmaite jastrzębie w Pentagonie nadal pienią się szukając pretekstu dla obrócenia Saddama w prochy mezopotamskie. Pepe Escobar uważa, że nie będzie ataku na Saddama, bo jest ciągłym powodem wojskowej obecności USA nad Zatoką - niezła gratka, gdy do tego rachunki płacą szejkowie. Po również niedokończonej wojnie w Afganistanie Amerykanie USAdawiają się w Azji Środkowej i Południowej, by znów "bronić interesów wolnego świata".
Po upadku reżimu komunistycznego w Afganistanie strategia amerykańska celowo rozpuściła islamski ekstremizm, by zastraszyć słabe rządy nowych republik w Azji Środkowej. Islamski fundamentalizm jest podstawową kartą amerykańskiej talii geostrategicznej od czasów zimnej wojny, gdy CIA zlecił pakistańskiemu wywiadowi wojskowemu ISI uzbrajanie mudżahedinów po zęby. Dzisiejszych terrorystów, wywodzących się z tradycji afgańskiej pielęgnowanej przez Osamę ibn Ladena, wychwalał sam prezydent Reagan, porównując ich do "Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki", widocznie z racji dążeń do "wolności i demokracji" według recepty z Waszyngtonu.

W książce Monopoly belgijski autor Michel Collon pisze: "Jeśli chcesz władać światem, musisz zapanować nad ropą. Nad całą ropą. Wszędzie". Według tej teorii gdy USA panuje nad źródłami energii Europy, Japonii, Chin i innych państw aspirujących do niezależności, USA również ma nad nimi władzę. Dlatego rurociągi z Kaukazu muszą przebiegać przez "państwa przyjazne" Ameryce (Turcja, Macedonia), a nie "niepewne" tzn. pod wpływami Rosji. Waszyngton musi zawsze wszystko dozorować. Tak powtarzali Kissinger i Brzeziński. Nie ma to jak wojny. Dzięki wojnie z Saddamem USA ma bazy nad Zatoką Perską. Dzięki wojnie z Miloszewiciem - w Albanii, Bośni, Macedonii, Kosowie, Chorwacji, Bułgarii i na Węgrzech. Dzięki wojnie z Osamą i talibami - w Turkmenistanie, Uzbekistanie, Pakistanie, Afganistanie, Tadżykistanie i Kazachstanie. Do tego doliczmy Incirlik w Turcji oraz bazy w Gruzji i Azerbejdżanie. Iran, Chiny i Rosja zostały otoczone.

Węzeł bałkański

Dla USA węzeł bałkański leży w ciągu wschód-zachód szlaku przesyłu ropy i gazu z Azji Środkowej. Bałkany są na trasie adriatyckiej odnogi szlaku, bo inna kończy się w Ceyhan nad Morzem Śródziemnym, skąd ładunek mogą zabierać 300-tysięczniki. Największy tankowiec na Morzu Czarnym nie przekracza 150 tysięcy ton wyporności, bo inaczej nie przepłynąłby przez cieśniny Bosforu. Transport dalej przez Morze Śródziemne i Atlantyk byłby nieopłacalny małą jednostką. Dlatego USA ma szlak alternatywny. Z terminalu rurociągów kaukaskich na wybrzeżu czarnomorskim tankowce będą zabierać ładunek do Burgas w Bułgarii, skąd rurociągiem przez Macedonię trafi do albańskiego portu Vlore nad Adriatykiem. Stamtąd ropę zabierać będą 300-tysięczniki z pominięciem Bosforu.
Zależny od ropy Zachód nie może pozwolić, by Jugosławia czy Serbowie kontrolowali strategiczne skrzyżowanie korytarzy transportowych. Amerykańska agencja handlu i rozwoju (TDA) sfinansowała studia techniczne projektu trans-bałkańskiego rurociągu nowojorskiej firmy AMBO (Albania, Macedonia, Bulgaria Oil). Ogłaszając dotację w 1999 r. dyrektor TDA Joseph Grandmaison powiedział: "Konkurencja walczy o dojście do zasobów energetycznych regionu kaukaskiego [...] W ciągu ostatniego roku TDA aktywnie sprzyjała rozwojowi kilku rurociągów łączących te ogromne zasoby z rynkami zachodnimi. Niniejsza dotacja stanowi znaczący krok naprzód dla tej polityki i dla interesów USA w regionie Morza Kaspijskiego".
Rurociąg AMBO wartości 1,3 miliarda dolarów jest ma pójść trasą tzw. korytarza nr 8. Tankowce będą przewozić ropę kaspijską z czarnomorskiego terminalu rurociągu Baku-Tbilisi do Burgas, skąd rurociągiem AMBO przez Macedonię trafi do albańskiego portu Vlore nad Adriatykiem. Reuters doniósł, że rurociąg AMBO mają sfinansować Exxon-Mobil i Chevron, największe korporacje ropy naftowej i gazu. Budowa rurociągu może zaognić stosunki USA ze sprzymierzeńcem Turcją (przez którą ma przechodzić alternatywny rurociąg nad Morze Śródziemne na trasie Baku-Tbilisi-Cayhan) oraz zantagonizować Europę i Rosję bazami wojskowymi wzdłuż planowanej trasy. Trasa konkuruje ze sponsorowanym przez Unię Europejską od 1994 r. szlakiem wschód-zachód handlu światowego. W kwietniu 1999 r. brytyjski generał Michael Jackson, dowódca sił NATO w Macedonii podczas bombardowań Jugosławii, wyjaśnił we włoskiej gazecie Sole 24 Ore: "Dziś jest bezwzględnie potrzebna gwarancja stabilności Macedonii i jej wejście do NATO. Na pewno zostaniemy tu na długo, aby być także gwarancją bezpieczeństwa korytarzy energetycznych, które przecinają ten kraj". Gazeta dodała, że generał miał zapewne na myśli amerykański korytarz nr 8.
Na Bałkanach trwa konkurencja o korytarze nr 8 i 10, uzewnętrzniając się w podziale władzy nad poszczególnymi państwami: "Trzy kraje, w których Waszyngton robi wszystko co może, by nimi zawładnąć kosztem UE, to Bułgaria, Macedonia i Albania" (UPI Business Correspondent, 11.9.2002). Europa Zachodnia (a raczej Niemcy) ma korytarz nr 10 - inwestycję 90 miliardów EUR do 2015 r., by sprowadzać ropę i gaz z Azji Środkowej i Kaukazu przez Constantan (Rumunia), Belgrad, wzdłuż Dunaju, do Hamburga. Michel Collon uważa w swych książkach, że rzeczywistą przyczyną konfliktu bałkańskiego i udziału Niemiec i USA była walka o korytarze: "Rywalizujące plany Waszyngton i Berlina potajemnie i zajadle walczyły ze sobą od dziesięciu lat. Współzawodnictwo leżało u podstaw konfliktów w Jugosławii, nad którą każde z tych mocarstw chciało władać".
Korytarz nr 10 także wyszedł na jaw. We wrześniu 2002 r. ministrowie gospodarki Rumunii, Jugosławii i Chorwacji podpisali umowę rozpoczynającą budowę dróg, portów i infrastruktury na trasie europejskiego korytarza. Rurociąg długości 1200 km będzie przesyłał 10 milionów ton ropy rocznie, z możliwością odgałęzienia do Włoch i basenu Morza Śródziemnego. Belgrad postanowił zainwestować w uzupełnienie na trasie północ południe do Grecji, co jest konkurencją dla amerykańskiego korytarza. Europejska Agencja Rozwoju zainwestowała 47 milionów EUR w sieć dróg w Kosowie, jako uzupełnienie swego korytarza, a amerykańska agencja pomocy USAID - 30 milionów USD.

Pomoc

"Czy to naprawdę jest pomoc?" - zapytuje socjalista Collon. Jugosłowianie drogo płacą za korytarze popierane przez europejskie korporacje ponadnarodowe. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Europejski Bank Inwestycyjny wyłożyły kapitał na budowę korytarza nr 10, ale w formie pożyczek, które zniewolą odbiorcę odsetkami. Collon przewiduje na podstawie doświadczeń innych państw: "Jugosławia będzie musiała obciąć świadczenia społeczne i zatrudnienie w sektorze państwowym". Prawdziwym powodem interwencji USA i Niemiec na Bałkanach były zdaniem Collona korytarze i prywatyzacja gospodarki, z której kto pierwszy, ten łapie lepsze kęski. Wielką zbrodnią Jugosławii była próba zachowania niezależności od międzynarodowych monopoli, a także "geograficzna zbrodnia: położenie na drodze korytarzy nr 8 i 10".
W czerwcu 2002 r. Macedonia nie mogła sprostać wymaganiom, więc Międzynarodowy Fundusz Walutowy przerwał pertraktacje i zawiesił uzgodnioną przedtem pomoc, nawet zatrzymał "projekty, których nie miał prawa zatrzymać", poinformował macedoński minister finansów Nikola Guewski. Ocalały tylko projekty popierane przez osobistości z Wyzwoleńczej Armii Kosowa. Nic nie było przypadkiem. Amerykańska gazeta biznesowa UPI Business Correspondent pisała 11.9.2002 r.: "Budowa infrastruktury na Bałkanach charakteryzuje się upolitycznieniem przyznanej pomocy międzynarodowej. Wojna NATO w 1999 r. zniszczyła infrastrukturę [...] Nie było niespodzianką ani zjawiskiem tymczasowym, że na plany odbudowy nałożono politykę Zachodu". Z tego wynika, że bomby NATO były pierwszym krokiem ku prywatyzacji i globalizacji. Collon wywnioskował ponadto: "Jugosłowianie płacą wielokrotnie ten sam rachunek. Najpierw Zachód zniszczył ich majątek. Następnie pozbawił ich pracy i środków do życia. Na koniec zapłacą za and #8216;odbudowę’, z czego zyski pójdą do zachodnich monopoli międzynarodowych".
Widząc korzyści w zainteresowaniu Zachodu Bałkanami, organizacja serbskiej diaspory w Kanadzie, Centre for Peace in the Balkans zasugerowała posunięcia na rok 2002 r. ku utrzymaniu obecności Zachodu w regionie, ale przy zrewidowanych wzajemnych stosunkach gospodarzy: "Bałkańskie ludy nie muszą pałać do siebie miłością, tylko nauczyć się razem żyć [...] Dopóki poszczególne narodowości nie zdadzą sobie sprawy z konieczności wolnego handlu dla wzrostu gospodarczego i postępu, dopóty nie ma co oczekiwać standardu stopy życiowej i przyjęcia do Unii Europejskiej". Republiki Serbii i Czarnogóry powinny podpisać z rządem federacji Jugosławii umowę o "wynajmie bazy marynarki wojennej w Zatoce Kotorskiej, co rozwiązałoby jednocześnie problem stosunków Jugosławia-Chorwacja w tym spornym rejonie". Port Bar powinien być wynajęty na potrzeby zaopatrzenia wojsk NATO w Kosowie i w bazie Kriwolak w Macedonii: "Państwa będące obiektem zainteresowania NATO mają szansę odbudowy gospodarczej. Serbska prasa zareagowała negatywnie na próbny sondaż przez NATO o wynajmie baz wojskowych. Przewidywalna reakcja jest typowa dla Serbów, którzy myślą sercem zamiast głową". Serbia, Czarnogóra, Bośnia-Hercegowina i Chorwacja, a później Macedonia, Rumunia i Albania powinny utworzyć strefą wolnego handlu w celu zapobierzenia wpływom radykalnego islamu i szerzeniu się terroryzmu na Europę i dalej.

Camp Bondsteel

Żołnierze sił pokojowych KFOR w Kosowie mieszkający w blokach i fabrykach zbombardowanych przez NATO żartują: "Jakie dwa obiekty widać z kosmosu? Wielki Mur Chiński i Camp Bondsteel". Największa zbudowana od zera baza amerykańska od czasu wojny wietnamskiej, Bondsteel był na ukończeniu w 3. rocznicę zakończenia nalotów NATO. Wkrótce po nalotach, w czerwcu 1999 r. siły USA zajęły 400 hektarów ziemi rolnej koło Uroszewaca nad granicą z Macedonią i zaczęły budowę bazy, która stała się "wielką damą" w sieci baz USA po obu stronach granicy. Z miasteczka namiotowego powstała baza na 7 tysięcy - 75 procent żołnierzy USA w Kosowie. Ponad 300 budynków w sieci 25 km dróg otoczono 14 km wałów ziemnych i zapór betonowych, zabezpieczono 84 km drutu żyletkowego i 11 wieżami strażniczymi. Wewnątrz znajdują się sklepy, całodobowe sale gimnastyczne, kaplica, biblioteka i chyba najlepiej w Europie wyposażony szpital. W 2002 r. było w Bondsteel tylko kilkadziesiąt śmigłowców i mówiło się zastąpi włoskie Aviano, skąd wylatywała większość samolotów NATO na Jugosławię w 1999 r.
Biuletyn saperów USA pisał: "Planowanie działań budowlanych w Kosowie zaczęło się miesiące przed zrzuceniem pierwszych bomb. Z początku planiści chcieli wykorzystać doświadczenia z Bośni i przekonali decydentów do ukończenia bazy jak najszybciej". Dowództwu saperów polecono, by "zintegrowało środki budowlane z wykonawcą, Brown and Root Services Corporation, w celu budowy nie jednej, ale dwóch baz". Ta druga baza to Camp Monteith.
Wyzwoleńczej Armii Kosowa działa bezkarnie w sektorze USA i w sąsiedniej Macedonii pomimo wysokiej techniki wywiadowczej w Bondsteel. Wojskowi rzadko opuszczają bazę, a ich działalność otacza tajemnica. Podczas gdy patrole sił innych państw w KFOR są nieduże, noszą miękkie nakrycia głowy i poruszają się wszędzie, mieszając się z ludnością, wojsko USA opuszcza swą bazę w śmigłowcach, czasem w dużych, silnie uzbrojonych konwojach. Żołnierze amerykańscy skarżą się, że niechęć do ich obecności wzrasta w miarę jak miejscowi porównują inwestycje w bazę ze własną sytuacją materialną.
Bondsteel wybudował i obsługuje Brown and Root Services, firma wyrosła w potęgę od 1992 r., kiedy ówczesny sekretarz obrony Cheney przyznał jej pierwszy kontrakt na obsługę światowych działań armii USA. Wzrost militaryzmu zapewnił sukces firmie, członkowi korporacji Halliburton. Cheney opuścił politykę i został dyrektorem wykonawczym Halliburtona w latach 1995-2000, potem wiceprezydentem. Po kontrakcie z 1992 r. na wojskowe bazy amerykańskie w Somalii, który dał zysk 62 miliony USD, dwa lata później kontrakt na Haiti zarobił na czysto 133 miliony USD. W 1999 r. firma dostała 5-letni kontrakt na instalacje wojskowe na Węgrzech, w Chorwacji i Bośni za 900 milionów. Okupacja Afganistanu przyniosła Brown and Root nowe kontrakty, a na Bałkanach nazwa firmy powtarza się w kontraktach na studia drogi rzymskim szlakiem Via Egnatia z Grecji do Albanii oraz w przygotowaniach amerykańskiego rurociągu AMBO. Wojny napychają portfele Cheney’ego (Balkans-Infos, czerwiec 2002) i innych w elitach amerykańskich.

Na straży gospodarki

Camp Bondsteel prześcignął wszystkie kontrakty. Dyrektor Brown and Roots, David Capouya, powiedział: "Robimy tam wszystko, oprócz noszenia broni". Brytyjski starszy oficer powiedział Washington Post: "To jest oczywisty znak, że Amerykanie poważnie zobowiązują się na Bałkanach i planują tu zostać. Pewien analityk określił, że USA skorzystało ze sprzyjających warunków, by wybudować bazę wystarczająco dużą na spełnienie przyszłych potrzeb wojskowych".

Brown and Root daje pracę pięciu tysiącom miejscowych Albańczyków (za 1 do 3 USD na godzinę) i 15 tysiącom innych. Dla przyjeżdżających do Camp Bondsteel jest to "podróż w czasie": wokół bazy nędza i 80-procentowe bezrobocie, gdy na horyzoncie wyłania się Bondsteel z lasem anten satelitarnych i natarczywymi śmigłowcami krążącymi na niebie. Z doświadczeń innych baz można sobie wyobrazić problemy narkomanii, prostytucji i innej przestępczości wokół Bondsteel.
W Camp Bondsteel sekretarz obrony Rumsfeld wytłumaczył wojsku 5.6.2001 r., jaką rolę odgrywa w nowej strategii gospodarczej: "Ile mamy wydać na siły zbrojne? Myślę, że nie wydajemy na was, tylko inwestujemy w was. Mężczyźni i kobiety sił zbrojnych nie są obciążeniem naszej siły gospodarczej. Faktycznie wy stoicie na jej straży. Nie jesteście ciężarem w naszej gospodarce, tylko zasadniczą podstawą wzrostu". Miesiąc później prezydent George W. Bush odwiedził bazę wracając ze szczytu G8 w Rzymie, gdzie zaznaczyły się tarcia z Europą. W przemowie na nutę "ponownego zajęcia okopów w Europie", Bush podkreślił, że wojska amerykańskie zostają w Kosowie na dłużej. Drogą wyjątku od normalnych procedur, przed tłumem wiwatujących żołnierzy Bush podpisał ustawę Kongresu o podwyższeniu wydatków na zbrojenia o 1,9 mld USD. Od tamtego czasu baza rośnie jako przyczółek pierwszej fazy przegrupowania baz amerykańskich w Europie i ekspansji na wschód. Wzorzec Bondsteel USA zastosowało w Azji Środkowej.
Jugosławia nie była celem humanitarnego ratunku tylko neokolonialnej wojny, by założyć bazy wojskowe w regionie do dalszych wypadów i pilnowania interesów, powiększyć rynki korporacji ponadnarodowych, kontrolować bałkańskie korytarze transportowe i oczywiście zużytkować zapasy broni i wypróbować nową dla dobra zbrojeniówki. Neokolonialny cynizm powtórzył się w Afganistanie, więc nie czekam z zapartym tchem na "uwalnianie rynku" w Azji Środkowej.

dziwny jest ten świat

chujzordon

Gravatar

Od: 2005-06-28

Ranga: Newbie

Dodano dnia: 2005-08-25 14:53:48

Powinieneś płacić za czytanie Twoich jakże dłuuugich postów :q

szłem

Od: 2004-06-25

Ranga: Newbie

Dodano dnia: 2005-08-25 15:15:02

Przesadziłeś Korol ...   nawet najwytrwalsi czytelnicy i nabijacze tego nie przeczytają.

ت