'Dyskusja' w błyskawicznym tempie przenosi się na obszar pól uprawnych ćwikły. :<<br />
Wziąłem powerupa o nazwie Wena. Ponieważ spawnuje się rzadko i niedeterministycznie, tudzież trwa krótko, pozwolę sobie naklikać parę truizmów. O części być może wspomniały inne osoby. Może komuś się spodoba i podejmie dyskusję.
1) Ludzie zdają się myśleć, że między istnieniem Boga i prawdziwością religii katolickiej zachodzi równoważność. Na pewno to drugie implikuje pierwsze, ale nie odwrotnie. Smutek i żal. :<<br />
2) Co ciekawsze przypadki twierdzą, że w Biblii znajdują się odpowiedzi na wszelkie problemy. Nie wiesz co zrobić w danej sytuacji? Bierzesz Biblię do ręki, czytasz i po chwili wszystko jest jasne. Bezsprzecznie, ludzie w potrzebie nabywają chwilowej zdolności do bezbłędnej interpretacji Pisma.
3) Jeżeli jakiś wierzący zdecyduje się na obronę swoich poglądów/atak na ateizm, zazwyczaj robi to w żenujący sposób. "Ateiści" (nie mylić z ateistami) również. Można się pośmiać. :>
Typowy zjebokatol (nie mylić z katolikiem):
- "Hitler był ateistą"
- "Einstein był wierzący" (a ja słyszałem, że nie był; poza tym kogo to obchodzi?)
- "Nie wierzysz? I co, jesteś inteligentniejszy od 9[0-9]% ludzi?" (my favorite)
- "Katolicyzm to wiara naszych ojców" (od Mieszka I w górę)
- "Jeżeli Bóg nie istnieje, to po co żyjemy?"
- "Zakład Pascala - jeżeli wierzysz i Bóg nie istnieje, to nic nie tracisz; jeżeli nie wierzysz i Bóg istnieje, to masz problem - wybór jest prosty" (tak samo jak dodatkowe założenie, że warunkiem koniecznym do zbawienia jest wiara; sprawiające że cała idea tego wynalazku idzie do piachu)
Typowy "ateista":
- "Ksiądz ma sporo kasy, więc nie wierzę. Poza tym nie chodzę do kościoła bo nie potrzebuję."
- "Kościół w XYZQ roku dopuścił się [insert something ugly]"
- "Jest mnóstwo zła na świecie"
Tak, zajebiste dowody na (nie) istnienie Boga.
(Jeżeli ktoś uważa, ze któryś z podanych wyżej "argumentów" nie jest absurdalny, to proszę o info. :>)
4) Do wierzących mam pytanie, niestety jak dotąd nie udało mi się uzyskać od żadnego z nich odpowiedzi.
Bóg obdarzył człowieka wolną wolą i rozumem, co ponoć nie zmienia faktu, że "Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli". Biorąc pod uwagę mnogość religii itd., jak to można pogodzić? (Nie, nie chodzi tu o "wszyscy czczą tego samego Boga niezależnie od religii".)
5) Ludzie którzy poszukują Boga zazwyczaj źle (imho) do tego podchodzą. Kierują się bzdurami pokroju 'przeczucie' czy pragnienie aby istniał. Przypadki pokroju nawróceń(/utraty wiary) pod wpływem bardzo złych/mało prawdopodobnych wydarzeń pozostawiam bez komentarza. Według mnie należy szukać sprzeczności/niemożliwości wynikających z (nie) istnienia Boga i starać się je rozwiązać. Następnie obrać pogląd, którego prawdziwość wydaje się najbardziej prawdopodobna. Jeżeli ktoś dojdzie do wniosku, że jakiś Bóg istnieje, może się zacząć rozglądać za religią. (Nie jest powiedziane, że jakąś znajdzie.)
Oczywiście, że ludzie się mylą, teorie naukowe się uogólniają, hipotezy są obalane itd. Jedyne co możemy zrobić, to obrać wariant najbardziej prawdopodobny wedle naszej wiedzy. No, chyba że ktoś ma lepszy pomysł? ;)
Wena mi się skończyło kilka sekund temu, więc posta o nieistnieniu Boga nie będzie (przynajmniej teraz). Jeżeli ktoś się chce posprzeczać, to może znajdę siły jutro/pojutrze.