chce wam polecic fajny dramacik stand by me ktory jest z 1986 roku.
historia o przyjazni i dojrzewaniu widziana i opowiedziana oczami 12 letniego chlopaka, akcja filmu rogrywa sie w 1959 r. w malym miasteczku, czeterech kolegow dowiaduje sie ze pociag potracil jakiegos chlopaka z ich miasta i postanawiaja go odnalezc ( po to by zobaczyc martwe cialo ;)). podczas wedrowki dowiaduja sie sporo o sobie o swoich marzeniach, problemach, co tylko umacnia ich przyjazn.
dodatkowo mocnym atutem obrazu to swietne dialogi i niezla muzyczka :)
w filmie zagral juz nie zyjacy (umarl w 1993 z przedawkowania hery) river phoenix uwazany przez jednych za najwiekszy talent mlodego pokolenia ;)
( mi osobisicie srednio przypadla do gustu jego gra, natomiast fajnie zagral Jerry O'Connell)
jeszcze raz goraco plecam !! :)