Przechodząc dziesiątki, przeglądając setki gier przez niespełna dziesięć lat napotykałem tytuły, z którymi nie wytrzymałem więcej niż pół godziny, gry, które wysypawszy na początku garść asów z rękawa nużyły i muliły, niczym śniadanio-obiado-podwieczorko-kolacje statystyczbego wieprza. Były też produkcje przeciętne, które po zaliczeniu pozostały ziarenko satysfakcji, ale w miarę upłytu czasu wspomnienia ulatywały z głowy eterycznymi oparami. Wyższa półka, szczuplejsza rzecz jasna, nie pozwalała się oderwać przez jakis czas, a wspomnienia pozostają klarowne do dziś... Jest też ostatnia kategoria, jak tytuł wątku może wskazywać. Ta najbardziej prestiżowa, której przedstawicieli mogę policzyć na palcach jednej dłoni. Gry, które wywołują wyższe bicie serca, błysk w oczach, które emanują niepowtarzalnością, oryginalnością... i mają swoją własną DUSZĘ.
.
.
.
Dla mnie takimi tytułąmi są: Deus Ex i System Shock 2
Są to gry, które wywoływały we mnie emocje; od strachu, poprzez fascynację i zachwyt, aż po okrzyki radości i kręciołki w żołądku. Klimat i fabuła tych produkcji wywarły na mnie piorunujące wrażenie, czułem i podziwiałem zaangażowanie, inteligencję i poświęcenie twórców w dopracowaniu najdrobniejszych szczegółów, specjalnych smaczków dla transcendentych graczy i wszechobecnego ducha w monitorze i w mojej głowie mówiącego "graj dalej!"
Dla mnie te gry nie mają ceny. Nie można przyrównać wszystkich przeżyć do CD o wartości 1 PLN, czy nawet do oryginału o wartości 100 PLN. Na ile mogę wycenić:
System Shock 2
Wybuch śmiechem, kiedy za szybą zobaczyłem robota tańczącego makarenę? Paniczny bieg na samym początku gry, kiedy z sufitu spadało wszystko co mogło? Dreszcze na plecach, gdy pierwszy raz usłyszałem syntetyczny i perfekcyjnie przerażający, wywołujący dreszcz na plecach głos Shodan. Uczucie grania, prawdziwego grania, jakbym przeniósł się tam i widział własnymi oczyma przez szybę uciekającą kobietę i za nią mutanta za strzelbą zatrzymującego się i wymierzającego jej egzekuicję swoją strzelbą. PRzeraźliwe krzyki ofiar, wycia potworów, każdy szybki oddech w logu, kiedy już ONI się dobijają do drzwi, kiedy już słyszę, że to był dla niego/niej koniec. Ja to naprawdę PRZEŻYWAŁEM. Po ciemku, przy zgaszonym świetle, samotnie w pokoju... a może już na pokładzie Von Brauna?
Deus Ex
Pierwsze spotkanie z Panami w Czerni, których nazwałem terminatorami. Strach przed głosem, posturą i zachowaniem. Pierwsza walka z takim była dla mnie straszna, uciekałem gdzie popadnie i bałem się konfrontacji. Najwspanialsza moim zdaniem kreacja czarnego charakteru w postaci Mr. Simonsa i jego szpiegowskiej natury. Uczucie, kiedy ustawiając się przy boku sciany wypuszczam zdalnie sterowaną sondę-kamerę za ścianę do najbliższego korytarza, badam teren, po czym wyskakuję z karabinem szturmowym i funduję head-shoty jeden za drugim. Polityczne układy, wzajemne oszustwa i szantaże sprawiały, że nie można było do końca nikomu ufać, ani niczego być pewnym. Ten klimat był najwspanialszym, jaki spotkałem w historii komputerowej rozrywki i tak już chyba zostanie. Jak mi szczęka opadłą, kiedy eksplodował helikopter wraz z moim pilotem-kolegą. Co wtedy? Ładuję grę i przechodzę niemała częśc od nowa, żeby wcześniej zapobiec podłożeniu bomby... bo zależło mi na komputerowym kompanie, który tak naprawde nie był potrzebny w dalszej części gry. Oddałem wielki pokłon twórcom po tym, jak sobie zakpili z twórców Archiwum X pod koniec rozgrywki - kiedy okazuje się, kim są tak naprawdę "obcy" :)
Mimo, iż inne gry nie zafundowały mi tyłu głębokich i wartościowych przeżyć, wierze, że jeszcze takie są. chciałbym, żebyście opisali w tym topicu swoje uczucia z Waszmi NAJ, NAJ grami. Nie podawajce tytułów; raz, dwa trzy, te gry są spox. Opiszcie to, co czuliście podczas PRAWDZIWEGO GRANIA.
Dziękuję za uwagę :-)