Witam!
Obejrzałem wczoraj jedną z nowszych produkcji pt. "Underworld". Dla tych, którzy nie widzieli, krotkie przybliżenie fabuły: Czas akcji: teraźniejszość. Miejsce: Jakieś tak miasto USA :).
Nacje Wilkołaków i Wampirów walczą ze sobą od 6 tysięcy lat, wojna dobiega konca.
Charakterystyke tych nacji można odnieść do dzisiejszych subkultur młodzieżowych.
Wampiry to, jak nietrudno się domyślec, tzw. "metale". Ubierają się na czarno, mają długie wlosy, w filmie są przedstawiani jako skrytobójcy i intelektualiści. Piją krew, Ich obyczaje są bliskie szatanistom połączonymi z szatniarkami bawiących się w pentagramy i inne takie...
Wilkołaki to z kolei tzw. "dresiarze". Po przemianie są z nich bardzo duże i silne misie potrafiące mocno przywalić przeciwnikowi. Łatwo można wywnioskować, że w swoich dzialaniach nie posługują się intelektem. Często drą pyski, mają niekontrolowane ruchy (nadmiar testosteronu). Pierwszy wilkołak jakiego spotykamy (spory murzyn) jest typowym kafarem o przenikliwie bystrym spojrzeniu.
Głowna bohaterka jest wampirzycą (lub, jak kto woli - zbutnowalną nastolatką szukającą swojego celu w życiu. Brakuje jej jeszcze tylko plecaczka z naszywkami metalowych zespołów inapisem "make sex, no war", ale to by raczej nie przeszlo ze względu na ciągła wojnę ;-).
Dalsza fabuła filmu kręci się wokół prób połączenia tych 2 zwalczających się gatunków. Pod koniec dowiadujemy się, że wszystko jest inaczej, niż na początku się moglo wydawać, ale bez zbędnych spolierów.
Underwolrd jest dla mnie filmem kiczowatym. Sceny walki i nawet otwierania drzwi są przesiąkniete zbędną powagą. Głowna bohaterka wchodząc do swojej siedziby i otwierając drzwi w taki ostentacyjny sposób wywołała u mnie więcej śmiechu niż ... no własnie nie wiem, co to miało na celu.
Po ucieczce z Michealem i przejechaniu samochodem przywódcy Wilkołakow przejechany oczywiście wstaje z zamkniętymi oczyma, otwiera je przy starannie ustawionym świetle i wygląda szczerze powiedziawszy jakby nawąchał się czegoś naprawdę ostrego i zapił spirytusem ;-)
"Matrixowe" spadanie na podłoże z dużych wysokości (czyli spadamy na ugięte nogi, jedną sie podpieramy, a drugą trzymamy z tyłu, po czym powoli podnosimy glowy i otwieramy oczy tak szeroko, żeby kamera mogla uchwycić wspaniałość, powagę i kunszt spadania naszej postaci.
Sceny strzelanin były imho beznadziejne. Nasza bohaterka ma 60% z machineguna [:-DDD], wrogowie oczywiście nie potrafią do niej trafić przez parę minut wymiany ognia.
Podsumowując.
Fabułą płytka i kiepska. Sceny walk naprawdę średnie. Przesadna powaga, chamskie powielanie niektórych wzorców z tzw. "hardcorowych i undergroundowych" filmów, gdzie bohater jest wojownikiem bez uczuc ze straszna przeszłościa nie majacym bliskiej osoby i któremu na niczym nie zależy.
Jedynym atutem była nastrojowa muzyka.