Hej Req :)
Pomimo, że nie jest to moje podwórko, to postanowiłem się wpisać ze wzgledu na stare czasy. Przecież swojego czasu zakładaliśmy we 3 z muCh4 pierwszy klan q3, do które przecież robiłeś stronę :)
Jak patrzę z perspektywy lat na ogromne ilości czasu poświęcanego na grę i aktywnośc scenową? Dla mnie to była świetna przygoda, z której wyciągnąłem dużo życiowych lekcji i która w konsekwencji przygotowała mnie na zadomowienie się w rzeczywistości, z którą obcuję od 3 lat - czyli graniu pokera online for living. Gdyby nie quake to przede wszystkim mógłbym się o tej branży wcale nie dowiedzieć, a gdyby nie aktywnośc klanowa to nie wiedziałbym jak wiele samozaparcia i żmudnego treningu jest potrzebne, by cokolwiek osiągnąć w jakiejś dziedzinie współzawodnictwa. Quake to swojego czasu były taktyki na forum na każdą mapę, razem z [M]ankiem godziny na TS'ie, jak grać w ligach, jakie składy wystawiać na jakąs mapę itd. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że przez pewien okres oddychałem tą grą. Na szczęście obyło się bez jakichś patologicznych obsesji :) Te wszystkie rzeczy zaprocentowały wyrobieniem odpowiedniej metodologii działania i systematyczności, która dziś na codzień pomaga mi w trenenowaniu innych pokerzystów i prowadzeniu zajęć on-line.
Suma sumarum quake (oraz Diablo 2 w moim przypadku) były punktami zapalnymi, które pozwoliły mi wejść na drogę, którą dzisiaj kroczę. Najbardziej w tej drodze cenie fakt, że czuje się samodzielną i pewną siebie jednostką ludzką, zdolną do szybkiej adaptacji (warunki gospodarcze i technologie zmieniają się tak szybko, że kto się nie adaptuje, ten spada w łańcuchu pokarmowym na samo dno). Jest duza szansa, że za 5 lat nie będę już grał w pokera, tylko rynek mnie zmusi do czegoś innego. Ale z całym bagażem i tym co mam w głowie dam sobie z tym radę łątwiej niż większość ludzi. Te rzeczy oczywiście ukształtowały się we mnie najmocniej przez ostatnie 3 lata, ale pierwsze kroki były w tej dziedzinie stawiane właśnie w zielonych robotach. Bardzo się cieszę też z tego, że obecny tryb życia pozostawia mnie odpornym na mentalną starość. Masa moich rówieśników to cyniczne i zgorzkniałe korpoludki, ludzie toksyczni, leniwi, nie potrafiący czerpać z życia. Przygniecieni są swoim marazmem i nawet gdy pokaże im się, jak wiele zależy od ich silnej woli, znajduja wymówki, aby pogrążyć się w bylejakości. Mnie się narzekanie i nie ima, mam w sobie ogromne pokłady energii zarówno do samodoskonalenia, jak i zgłebiania nowych dziedzin wiedzy i próbowaniu w życiu kolejnych nowości, stawania przed wyzwaniami.
Pozdro i mam nadzieję do rychłego zobaczenia, gdy będę kiedyś nad morzem :)