Strona istnieje od wczoraj, ale będzie więcej nie ma strachu :)
quake.net.pl » Polskie Centrum Quake od 1998 roku
Zarejestruj się w celu uczestniczenia w życiu serwisu, posiadanie konta pozwoli Ci na:
Strona istnieje od wczoraj, ale będzie więcej nie ma strachu :)
Chcę potestować od początku wszystko łącznie z reklamami.
Możesz wysłać prośbę do nasa aby dali jakieś info o ufo, to zamieścisz ^^
\m/
Coby rozruszać temat to może wrzucę na tapetę ciekawą teorię.
Teoria samolubnego genu opracowana przez R. Dawkinsa (tego od "Boga Urojonego", bojowniczy ateiści pewnie zaznajomieni z tytułem ;p) głosi, że sensem istnienia wszystkich istot żywych (bakterii, roślin, zwierząt, nas) jest ciągłe przenoszenie informacji genetycznych. Utrzymując gatunek zapewniamy przetrwanie informacji. Tym samym jesteśmy przez geny zdeterminowani, tj. one nami "rządzą". Tutaj Dawkins wprowadza pojęcie "mem". Mem to pewien rodzaj idei, którą geny wprowadzają w nasze życie - np. kulturę czy religię. Bakterie idei raczej nie potrzebują, ale ludzie to trochę bardziej wybredne twory. Geny wymyśliły po to różne bonusy czyniące nasze życie bardziej atrakcyjnym, żebyśmy nie rzucali się hurtowo z klifów, tylko mogli sobie posłuchać muzyki, obejrzeć taniec z gwiazdami, a potem pomodlić do jakiegoś boga, który zadba o nasze nieskończenie doskonałe życie pośmiertne. Dzięki tym ideom nasze życie ma sens - wtedy zachęceni otaczającym nas światem chcemy prokreować i przedłużać gatunek. Geny wtedy wygrywają - dały nam parę bonusów, żebyśmy dla nich posłusznie wykonywali naszą rolę transportu informacji w czasie.
Teoria jakkolwiek przerażająca ma sporo sensu i potwierdzeń w sposobach, w jaki działa przyroda. Jeśli jest prawdzia to zastanawia mnie, dokąd zmierza postępująca ewolucja i cybernetyzacja naszego życia. Z punktu widzenia pragmatyki maszyny są trwalszym i dokładniejszym nosicielem informacji. Do czego zatem prowadzą nas geny? Dlaczego nakierowały nas na wymyślenie internetu? Czy chcą, abyśmy zbudowali prędzej czy później inteligentną i w pełni samowystarczalną maszynę - będącą kolejnym krokiem w ewolucji?
Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność.
filozofowalem sobie jakis czas temu o wizji swiata przedstawionej w matrixie, zastanawialem sie czy taka wizja nie bylaby lepsza od rzeczywistosci? tzn nie do konca taka, bo matrix chyba odzwierciedlal rzeczywistosc taka jaka mamy dzisiaj czyli 90% ludzi zyje w brudzie, smrodzie i ubostwie, ale gdyby program zakladal ze wszyscy sa zadowoleni, maja telewizor meble, malego fiata (albo i duzego) i nie musza dawac dupy zolnierzom ONZ za miske ryzu zeby przezyc do jutra? czy nie wolelibyscie takiej wirtualnej rzeczywistosci?
oczywiscie zakladajac ze po polknieciu pigulki nie wiecie ze to nie jest rzeczywistosc, a jesli nie to dlaczego? czy nasze geny rzeczywiscie sa tak samolubne, ze poki nam jest dobrze to mamy innych gdzies? dokad wlasciwie zmierza swiat ze tak tym genom zalezy na przetrwaniu? czy jak wejdziemy na jakis niewyobrazalny dzisiaj poziom technologiczny, gdzie kazdy moze poleciec na inna planete taksowka, a w domu ma gadajacy kibel, ktory zapyta o samopoczucie i zbada jakosc kupy to wtedy bedziemy szczesliwsi?
podobno i tak za pare lat bedzie koniec swiata (chociaz ostatnio chodza sluchy ze jeszcze nie w 2012), ale kiedys tam, a potem wszyscy pojdziemy do nieba (prawda?) gdzie kazdy bedzie mial telewizor, meble, malego fiata i bedzie szczesliwy po wsze czasy - zupelnie jak wirtualnej rzeczywistosci...
Better to die for something, than live for nothing.
I was in the wrong place
yac yac yac !!! !!! !!! \o/ \o/ \o/ - to podobno przywitanie ctfowcow (tak mi ze 3 lata temu powiedział na ircu hasu_szlauf)
OSTRZEŻENIE: Ludzie normalni niech lepiej tego nie czytają!
Pierwsze pytanie, jakie moim zdaniem należy sobie zadać, to "Kim jestem"? Ja lubię o sobie myśleć jako o dwoistej postaci, w której skład wchodzą:
Maniek: ciało razem z mózgiem, a także zawartość tego mózgu.
Operator: istniejący poza wszechświatem, który operuje w naszym wszechświecie za pomocą wymienionego w poprzednim punkcie Mańka.
W uproszczeniu porównać to można do gry komputerowej oraz gracza, który steruje postacią.
Kim jest operator? Operator sam w sobie nie potrafi ani czytać, ani pisać. Najlepiej można go zaobserwować u nowo narodzonych dzieci, a także u osób wysoce upośledzonych. Operator jest tylko odbiorcą, tego co przetworzy dla niego mózg. Mózg przyjmuje dane ze zmysłów, przetwarza je zgodnie z aktualnym stanem swojego oprogramowania i dostarcza do operatora. Ale co właściwie dostarcza? Dostarcza informacje (najprawdopodobniej tylko jedną) następującej treści: jak bardzo pozytywne lub negatywne jest to doświadczenie (nie mam tu na myśli rozumienia ziemskiego tych terminów np. zabicie człowieka jest negatywne lub pozytywne zależnie od mózgu, który doświadcza tego wydarzenia). Im niższa liczba, tym bardziej negatywne jest doświadczenie, im większa tym bardziej pozytywne. Najważniejsze jest to, że to samo doświadczenie generuje rózna dane wyjściowe, zależnie od mózgu! I tak dla Mańka zabicie niechcący człowieka, miałoby -100, dla Hitlera zabicie człowieka miałoby +50. Dla fajnej laski widok Mańka na golasa dałby +30, dla yaca widok Mańka na golasa dałby -10. Operator nie wie jakie doświadczenie wywołała taką czy taką wartość, on odbiera tylko tą jedną liczbę (tak naprawdę to nie jest liczba, o czym później). Maniek reaguje na doświadczenie, operator być może w swoim wymiarze (jeśli jakiś ma) również. Reakcją na zabicie człowieka przez Mańka mógłby być płacz.
Kim są operatorzy? Możliwe, że istnieje tylko jeden operator. Jest on w każdym stworzeniu posiadającym mózg lub coś co pełni jego funkcję. Możliwe, że operatorów jest wielu. Zadaniem istnienia naszego wszechświata i prawdopodobnie wielu innych wszechświatów (z innymi zasadami fizyki i ogólnie wszelkimi zasadami), jest zapewnienie jak największej liczby możliwości wcieleń dla operatorów. Każdy wszechświat można przyrównać do innej gry komputerowej. W każdej grze istnieje pewna liczba obiektów w które można się wcielić. Np. w Quake 3 można się wcielić w Sarge'a, Keel'a, Xaero, ale nie można wcielić się w raila, w mostek na dm6 itd. Tak samo w naszym wszechświecie operator może być Mańkiem, ale nie może być kamieniem. Może być psem, ale nie może być szklanką. Kwestia wcielania w rośliny nie jest dla mnie rozstrzygnięta, gdybym miał zgadywać to powiedziałbym, że nie ma takiej możliwości. Nie mam również pewności co do tego, czy każdy potencjalny "nosiciel" operatora jest wykorzystany. Jeśli czas jest tylko wytworem naszego wszechświata (a raczej tak jest), to prawdopodobnie wszyscy operatorzy są zasiedleni.
Co się dzieje po śmierci? Operator przestaje odbierać informacje z ciała. To tak jakbyś siedział w sali z monitoringiem, na każdym z monitorów wyświetla się liczba. Nagle jeden z monitorów gaśnie. Jeżeli po śmierci waszego ciała traficie do jakiegoś świata, to najprawdopodobniej nie będzie to świat operatorów. Możliwe, że na nasz wszechświat składa się kilka światów. Np. zadaniem naszego wszechświata może być rozwój. Aby było ciekawiej, obserwatorzy tak zaprojektowali ten świat, żeby istniało coś, co wielu nazywa duszą. Która wybiera sobie wcielenia zgodnie z odpowiednimi zasadami, których celem jest rozwój. Wszystko po to, by było ciekawiej i była lepsza zabawa dla operatorów.
Być może nasz wszechświat istnieje w ramach innego, a ten z kolei jeszcze w ramach innego. Może sami stworzymy kiedyś np. na komputerze, własny wszechświat, bo ten nam nie wystarczy? A co jeśli będąc w tym komputerowym wszechświecie wpadniemy na pomysł by stworzyć kolejny itd. Powstaje łańcuch operatorów, być może na jego szczycie jest ktoś kogo moglibyśmy nazwać Bogiem.
Oczywiście te liczby które podałem to tylko pewne uproszczenie. To nie jest liczba, operator nie wie co to liczba. Jeżeli istnieje jakieś słowo by opisać to co on odbiera, to najlepiej nadaje się do tego słowo "uczucie".
Wydaje mi się, że celem istnienia WSZYSTKIEGO jest zapewnienie jak największej liczby potencjalnych sytuacji (doświadczeń), w których operatorzy mogą brać udział poprzez byty danego wszechświata. Czyli jednym słowem wszystko istnieje po to, by zapewnić jak największą rozrywkę, a my jesteśmy tu po to by się bawić.
To co tu opisałem to jedna z możliwości tego jak to jest. Opieram to na własnych przemyśleniach i obserwacjach świata. Jak inaczej wytłumaczyć ludzi niepełnosprawnych od urodzenia, jak w to wszystko wcisnąć zwierzęta? Jak wytłumaczyć, że to kim jesteśmy w dużej mierze zależy nie od nas samych (osoba bez rąk w roku 2009 nie zostanie koszykarzem, nawet gdyby bardzo chciała, być może w roku 2120 nie będzie to problemem). Jak wreszcie wytłumaczyć to co napisał yac o genach? Przedstawiona przeze mnie teoria tłumaczy to wszystko, bo mówi, że to dzieje się po to, by wygenerować jak najwięcej sytuacji, które można przeżyć.
Może to wszystko co napisałem zupełnie odmienne jest od faktycznego stanu rzeczy. Jest jednak niemal pewne, że cały ten twór, zwany światem, jest ciekawszy i dziwniejszy niż byśmy mogli przypuszczać.
@yac - osobiście, wcale się z tym nie zgadzam. Jak na ironię, jeśli to geny decydują, to wcale nie zmierzają do zapewnienia sobie przetrwania. Jeśli Ziemia, ma skórę, to my jesteśmy jej największymi szkodnikami. Wyniszczamy swoje życie, Ziemie, przyczyniamy się do co raz większej liczny chorób, i to nie tylko cywilizacyjnych. To nie geny wprowadzają w nasze życie religię. Ludzie pierwotni nie mieli religii. To wymysł rozwoju ludzi, ich fantazji, "zoobrazowanie" ich nadziei, czegoś co sami wymyślili bo mieć jakieś oparcie etc. Bardziej bliskie jest mi to co twierdził Schopenhauer, Człowiek nigdy nie osiągnie pełni szczęścia. Szczęście, to tylko stan umysłu, gdy je osiągamy, natychmiast wyznaczamy nowe cele, staramy się je zdobyć, dążymy do nich. A więc istnieje ból, albo ulga. To może dość dołujące, ale uważam że prawdziwe. Wg. Schopenhauer'a istnieją 3 sposoby radzenie se z tym. To kontemplacja sztuki, tworzenie sztuki, medytacja/nirvana. Przekazywanie genów dalej, nie jest dla mnie żadnym sensem życia. To konieczność, naturalna droga każdego. Sens uważam, że istnieje bardziej w psychicznym stadium naszego rozwoju. Wszystko, co tworzymy, jest dla nas, by ułatwić nam życie i pomóc się rozwijać. Jeśli na przełomie 30 lat, wiele ludzi nie wykonuje swojej pracy, bo zastąpili ich maszyny, to w tym widzę sens na dalszy rozwój. Energia tylko z odnawialnych zasobów...
\m/
@[M]aniek- u r insane! @#$% jak można wymyślić taką teorie to ja nie wiem =o Masz chyba zajebiście dużą banie :D
Nie mówie że tak jest, nie mówię że tak nie jest, ale teoria mnie zaszokowała, coś nowego ;]
A z czego to się bierze ? Nuda ? Ciekawośc ? Czy coś nie tak z głową ? :P
Maniek próbowałeś może medytacji ? Tą drogą oświecenia może bardziej pojmiesz "kim jestem" :) Stan Obee to dopiero jazda :D Sam czasem staram się pomedytować tzn wyciszyć umysł, być obserwatorem... ale zbyt żadko praktykuję z powodu braku czasu, albo zbyt wielkiej bani alko :D
OBE okazało się dla mnie za trudne, bawiłem się w świadome sny, miałem ich w sumie w życiu ze 20 i nadal miewam kilka razy w roku. Często rozmyślam na różne tematy, można to więc nazwać medytacją. A to wszystko bierze się głównie z bycia bezrobotnym, spędzania całych dni w domu przed komputerem i ogólnie z tego, że lubie rozmyślać na różne takie tematy, a także z tego że razem z yacem dyskutujemy o problemach bytu i odbytu (dosłownie).
[M]aniek - interesująca teoria. Dobrze, że chciało Ci się tak skrupulatnie opisać o co kaman i poświeciłeś na to trochę czasu, żeby całość była przejrzysta. Mam parę pytań/spostrzeżeń co do Twojej wizji :)
1) Jeśli mózg jest konektorem między naszym wszechświatem, a Obserwatorem/ami, to jak można było dopuścić się takiego marnotrawstwa, by nie oglądać wszechświata od początku jego istnienia - przecież na samym początku jego istnienia były tylko podstawowe cząsteczki tworzące materię. Tzn. na pewnym poziomie postrzegania są wciąż tylko one i nic się nie zmieniło. Chodzi mi o sposób uporządkowania materii - wcześnie nie było takiego zróżnicowania jakie jest dziś, tj. nie bylo także mózgów. Gdybym napisał jakąś symulację czy program w celu obserwacji maksymalnej ilości wydarzeń w niej zachodzących to nie dopuściłbym za cholerę do sytuacji, w której coś umyka mojej uwadze - a wedle Twojej teorii uwadze umknęło naprawdę sporo wydarzeń. Sytuacja, w której takie działanie byłoby "usprawiedliwione" to wiedza Obserwatora na temat początkowej struktury i zachowania wszechświata - czyli taki ograniczony determinizm, że do pewnego stopnia spomplikowania sposobu organizacji materii wszystko będzie przebiegało dokładnie tak jak zaplanowaliśmy, a warte uwagi wydarzenia będą miały miejsce po skoku ontologicznym i wyodrębnienia się świadomości w wysoko rozwniętych istotach (takich jak ludzie). Sęk w tym, że nie wiemy jaki jest świat - zdeterminowany czy z "wolną wolą". A może trochę taki i taki. Być możę są jakieś przesłanki wykluczające dualizm, niestety nie mam żadnej wartościowej wiedzy na ten temat :/
2) Cały system punktowy wydaje się arbitralny i trochę prymitywny wręcz. Zauważ, że ludzie się nie zmieniają (kochają, walczą i pragną władzy niezależnie od epoki, kultury czy aktualnie panującej religii). Obserwator widział już wszystko. Tak, jak wszystko już w filmach i powieśiach zostało opowiedziane (w sensie ideii), a to co obserwujemy to postmodernizm i permutacja poszczegolnych fragmentów składających się na jakąś historię. Wiadomo, że pojawiają się nowe technologie, ludzkość napotyka nowe problemy - ale same "uczucia" z nimi związane są już znane Obserwatorowi.
3) ostatnia sentencja, że jesteśmy po to by się bawić brzmi bardzo optymistycznie, ale skłaniałbym się bardziej ku temu, że jesteśmy marionetkami, a raczej królikami doświadczalnymi. Obserwator nie przywiązuje wagi do naszych poszczególnych bytów, tak jak my nie przywiązujemy wagi do wszystkich komórek w naszym ciele. Żadna komórka nie towarzyszy nam od narodzin do śmierci, długość istnienia jednej cząstki w nas (z tego co wiem) wynosi maxymalnie 7 lat. Więc pomimo tego, że wciąż jesteś [M]ańkiem, to nie ma w Tobie ani jednej komórki, która była w Tobie 7-8 lat temu. Obserwator wie, że jesteś tylko tymczasowym bytem i jedyne co go interesuje to ile punktów EXPa mu nabijesz.
PS. Polecam Ci książkę R. L Thompson "Maja" - sporo o świecie jako wirtualnej rzeczywistości. Powinna Ci zainteresować :)
Wróce do teorii samolobnego genu, bo wydaje mi się ona powiązana z powyższymi przemyśleniami. Jeśli geny rządzą ludźmi, to z pewnością mamy okres, kiedy ludzie osiągają tak wysoki poziom świadomości, że potrafią się buntować i nie dać manipulować tak łatwo. Fakt istnienia antykoncepcji jest tego koronnym przykładem. Rośnie też tendencja w wysoko rozwiniętych społeczeństwach na przeżycie życia jako takiego, tudzież zrobienia kariery, realizowania własnych marzeń i pasji. O ile w USA życie religijne/duchowe rozkwita jak nigdy, o tyle w zachodniej Europie i Skandynawii religia przeżywa kryzys. Jeśli geny są władne, to ciekaw jestem jak z tym będą walczyć (tj. jaki mem zaaplikują do naszej kultury)... a może już nie muszą - kto wie, co internet sobie myśli i knuje? :D
MetalMind - fakt, że ludzkość wyniszcza planetę wcale nie znaczy, że nie buduje podwalin zapewniającym genom przetrwanie. Zauważ, że postęp technologiczny zbliża nas do migracji na Księżyc i Marsa. Zasoby Ziemii i tak się skończą wcześniej czy później. Póki jeszze jest ich na tyle, by trzymać w ryzach aktualnie panujący porządek świata to trzeba szukać nowych światów do zasiedlenia i podbicia. Na tym polega przetrwanie. Za 5 mld lat nasz Układ Słoneczny się skończy - jeśli do tego czasu z niego nie uciekniemy to wszystko pójdzie na marne (daleko idąca metafora ;p). Środki do osiągnięcia celu w tym przypadku są bardzo drastyczne a ewnetualne ofiary są wkalkulowane w samo przedsięwzięcie. Co do ludzi pierwotnych nie mających religii - nie byli oni na tyle rozwinięci intelektualnie, żeby potrzebować takich atrakcji w swoim życiu. Taki delikwent upolował w lesie jakiegoś zwierzaka, wszamał go na obiad po czym zaciągnąć samicę do jaskini by przekazać jej swoje geny - i był zadowolony. Wraz z rosnącą świadomością wyodrębniły się różne religie, a także filozofia. Jak pewnie wiesz, jej powstanie też wiąże się z 3 teoriami "dlaczego tak się mogło stać". Co do szczęścia. Wydaje mi się, że człowiek na wysokim stopniu świadomości nigdy nie będzie szczęśliwy. Szczęście wiąże się z mniejszą lub większą ignorancją i niezadawaniem pytań (to moja prywatna opinia). Ja czasem jestem nieszczęśliwy z powodu bycia człowiekiem - żałuję, że nie jestem innym, bardziej rozwiniętym bytem nieograniczonym przez czas, który mógłby kontemplować wszechświat na znacznie wyższym poziomie pojmowania. Zgadzam się tutaj z wizją ulgi niesionej przez sztukę, która też wiąże się z refleksjami i momentami, w których napływa trochę pozytywnych myśli. NIestety sztuka ma czasem sinusoidalny efekt, bo po przeczytaniu świetnej książki czy obejrzeniu wzruszającego filmu przychodzi szara rzeczywistość i powrót do pospolitego jestestwa.
Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność.
Drogi yacu. Dziękuje, że zechciałeś wyrazić swoją opinię :)
1)
Nie ma problemu braku możliwości obserwacji we wczesnych fazach rozwoju wszechświata. Wystarczy zbudować wehikuł czasu, cofnąć się do wybranego punktu i sobie obserwować jak to wszystko powstaje. Należy również pamiętać, że światło podróżuje z ograniczoną prędkością. Wystarczy mieć wystarczająco dobry teleskop, spojrzeć na galaktykę znajdującą się np. 10 miliardów lat świetlnych od nas i już widzimy obraz sprzed 10 miliardów lat.
A co jeśli nasz wszechświat istnieje np. w czymś w rodzaju komputera w innym wszechświecie? Cały proceder powstawania wszechświata można by wtedy zobaczyć na ekranie monitora.
Należy również pamiętać, że Świat (jako całość, nie jako pojedynczy wszechświat), istnieć będzie nieskończenie długo. W przypadku tak długiego czasu, marnotrawstwo, o którym piszesz nie byłoby problemem. Jeżeli na przykładowe 100 miliardów lat istnienia wszechświata, marnujemy 5 miliardów, a wykorzystujemy 95 miliardów, a następnie powtarzamy ten proceder w nieskończoność, to wychodzi nam:
5 * nieskończoność = nieskończoność
95 * nieskończoność = nieskończoność
Zmarnowaliśmy nieskończenie wiele czasu, ale również wykorzystaliśmy nieskończenie wiele.
2)
Odbiorcy, których nazywałem operatorami, nie odbierają żadnych liczb. System punktowy nie może być prymitywny, ponieważ nie istnieje. Podałem te liczby dla przykładu.
Napisałem:
"Oczywiście te liczby, które podałem to tylko pewne uproszczenie. To nie jest liczba, operator nie wie, co to liczba. Jeżeli istnieje jakieś słowo by opisać to, co on odbiera, to najlepiej nadaje się do tego słowo "uczucie"."
Za mało o tym myślałem, żeby ustalić, co tak naprawdę oni mogliby odbierać. Słowo "uczucie", którego użyłem, nie jest do końca dobre. Najlepiej uznać, że po prostu odbierają doświadczenie jako całość, a sposób odbioru zależy od istoty, w której się znajdują, nie od nich! Poza tym, jeżeli świat istnieć ma nieskończenie długo, to liczba doświadczeń, jakie będą miały miejsce jest również nieskończenie wielka. Obserwator nie może powiedzieć, że przeżył już wszystko. Każde doświadczenie będzie się od siebie w jakiś sposób różniło. Nawet, jeśli będą one niemal identyczne nie widzę w tym problemu. Piłkarz kopie piłkę dziesiątki tysięcy razy, a kopnięcia są do siebie bardzo podobne, dlaczego zatem nie przestanie kopać skoro to już było? Ponieważ to nie tylko kopnięcie jest ważne. Liczą się też okoliczności, w jakich go dokonuje. Czym innym jest kopnięcie piłki w finale Ligi Mistrzów, a czym innym podczas pierwszej zabawy z własnym synem.
3)
To obserwatorzy mają się bawić, a nie puste ciała i mózgi, które nie mogłyby nawet docenić tej zabawy. Załóżmy na potrzeby przykładu (chociaż w rzeczywistości najprawdopodobniej jest inaczej), że nie wszystkie istoty są zasiedlone przez obserwatorów. W jaki sposób można by było odróżnić istotę zasiedloną od niezasiedlonej? Otóż nie da się tego zrobić! Załóżmy, że to coś, co nazywamy świadomością, oznacza zasiedlenie. W jaki sposób sprawdzicie czy [M]aniek ma świadomość? Możecie go zapytać, ale niezależnie od tego czy ją ma czy nie, odpowie wam, że tak. Podobnie jak program komputerowy, który na pytanie, czy posiada świadomość odpowie, że tak. Nie oznacza to jednak, że ją ma. Mogę taki program napisać w dwie minuty. Posiadać świadomość, to nie znaczy, mówić, że się ją ma. Być świadomym, to znaczy przeżywać życie z pewnej perspektywy. Osoba silnie upośledzona umysłowo nie powie wam w żaden sposób, że jest świadoma, czy na tej podstawie zarzucicie jej brak świadomości?
[M]aniek nie może czuć się wykorzystany przez swojego operatora, ponieważ bez niego byłby jak ten program komputerowy, który na zewnątrz rozpowiada, że jest świadomy, podczas gdy we wnętrzu swym ma pustkę, z której nawet nie zdaje sobie sprawy..
Dziękuje za uwagę i gratuluję temu kto przeczytał.
Uważałem by nie było błędów, ale nie chce mi się poświęcać kolejnej godziny na ich poprawę ;)
1) Poruszyles ciekawy aspekt, o ktorym duzo rozmyslalem. Gdybysmy odkryli sposob "szybkiego" przemieszczania sie we Wszechswiecie na przyklad poprzez tunele czasoprzestrzenne to moglibysmy odwiedzic odlegle miejsca i z nich obserwowac co dzialo sie na Ziemii dawno dawno temu. Jednak w kwestii samego przeniesienia sie w czasie wstecz w sposob fizyczny z mozliwoscia wplyniecia na to co sie w nim dzieje uwazam za niemozliwe. Pewnie juz czytaliscie o paradoksach i trudnych pytaniach, na ktore odpowiedz jest niezwykle trudna lub wrecz niemozliwa z racji naszego linearnego postrzegania rzeczywistosci (dla zainteresowanych: Paradoks dziadka). Natomiast podroze w czasie w przod to zupelnie inna sprawa i mozliwa do wykonania, choc pewnie z duzymi ograniczeniami.
2) Moze zamiast uczucie pasuje slowo sygnal?
Odnosnie genow no to bardzo slusznie zauwazyles, ze antykoncepcja jest obecnie chyba najwiekszym wrogiem tego procesu i dalszy rozwoj technologiczny rowniez jest pewnym zagrozeniem. Ciekawe jest to ze wlasnie sa to aspekty, z ktorymi czesto walcza religie. Natura dala nam orgazm zebysmy to robili przy okazji czego gatunek dalej sie rozwija. Gdyby czlowiek nie mial jeszcze pewnych instynktow, ktore sklaniaja go do wydania na swiat potomstwa to gatunek moglby po prostu sie zatrzymac. Antykoncepcja daje mozliwosc czerpania przyjemnosci bez zadnych konsekwencji, jesliby dolozyc do tego mozliwosc zycia wiecznego poprzez usuniecie mechanizmu starzenia sie to udaloby sie wstrzymac ewolucje. Na Ziemii zyli by caly czas Ci sami ludzie, choc trzeba wziac pod uwage ze mogliby ginac z innych przyczyn niz starosc to ich liczba by sie zmniejszala. Mysle, ze jednak taki scenariusz sie nigdy nie sprawdzi w takiej formie z racji tego, ze zyjemy w gromadach i do szczescia potrzebujemy innych ludzi.
Tak a propo wyeliminowania efektu starosci, zastanawialiscie sie czy i jak zmieniloby sie Wasze zycie, gdyby dane Wam bylo usunac ten process w swoim organizmie? Mnie sie wydaje, ze chyba zaczalbym zyc bardziej bezpiecznie, unikalbym podrozowania samochodem i samolotem. Robilbym wszystko zeby zmniejszyc ryzyko smierci, co by sie moc cieszyc zyciem wiecznym. Jednak czy to nie powodowaloby tego, ze jednak byloby to beznadziejne zycie? Moze zycie ma sens tylko w perspektywie smierci, ktora kiedys nadejdzie. Dlatego np. The Trainrider ktory byl bardzo bliski smierci robil to co robil, gdyby nie jego wyrok to pewnie bysmy nigdy o nim nie uslyszeli.