W przypadku normalnej metody dystrybucji i nagrywania (w nawiazie nie dotyczy na ogol muzyki elektronicznej):
[instrument (analog) -> przetwornik A/C ->] obrobka/mastering/etc (cyfra) -> recorder (cyfra) -> nosnik cd (cyfra) -> przetwornik C/A -> glosnik (analog)
Wydawanie na winylu:
[instrument (analog) -> przetwornik A/C ->] obrobka/mastering/etc (cyfra) -> przetwornik C/A -> recorder (analog) -> nosnik winylowy (analog) -> glosnik (analog)
Na winylu nie laduja schodki, tak samo jak i glosnik nie gra schodkow, ale domyslam sie ze nie to miales na mysli. Zgadzam sie jednak, ze taka forma dystrybucji jest nieoplacalna z tego wzgledu, ze forma cyfrowa nie traci na jakosci w miare zuzycia nosnika, ani tez jakosci pradu w gniazdku. Dla optymalnych wlasnosci odsluchowych warto jak najdluzej operowac na cyfrowej wersji. Zwlaszcza, ze juz nagrywajac sciezki dzwiekowe z instrumentow do postaci cyfrowej stracilo sie duzo posrednich informacji na temat dzwieku i zapisana jest tylko dyskretna jej reprezentacja zalezna m.in. od czestotliwosci probkowania.
W takim wypadku faktycznie, zeby miec glebie i walory muzyki, ktore sie wiaza z nosnikiem analogowym warto byloby w procesie produkcji nigdy na cyfre nie przechodzic. Tylko, ze przecietny sluchacz i tak roznicy nie wyczuje, wiec ten winyl to raczej gadzet. W ogole to nie wiedzialem, ze ktos jeszcze wydaje winyle, bo to chyba srednio oplacalne jesli nie kosztuje przynajmniej z 10x tyle co wersja CD.
Czy to absurd? Mysle, ze nie, ale pozerstwo mysle, ze tez nie. Tworzac muzyke elektroniczna operujesz na bardziej sterylnych dzwiekach, wiec moze wygenerowanie z tego ladnych i dokladnie odzwierciedlonych sinusow daje dobre rezultaty. Nie mnie to oceniac.