Nie wracam do Polski, nie ma tam dla mnie przyszłości na chwilę obecną, przynajmniej nie ma przyszłości którą ja chcę dla siebie mieć.
Jedyna rzecz jaka może mnie w przeciągu 30 dni ściągnąć do kraju to praca w której na rękę dostanę nie mniej niż 5 500 złotych miesięcznie. Najlepiej gdyby to jednak było coś około 7-8k złotych.
Wiem, mało możliwy schemat, przynajmniej w kraju.
Tutaj natomiast jakieś tam perspektywy mam, Siemens, Blizzard, dzisiaj mam rozmowę w Amazon... proponują naprawdę dobre pieniądze. Nie będę pisał kwot konkretnych, najważniejsze że proponują w skali roku 8k euro więcej niż mój obecny pracodawca ; )
W Polsce tego nie ma - moje wykształcenie, moje przede wszystkim doświadczenie (które uważam za spore biorąc pod uwagę mój wiek), mój język angielski - nie ten szkolny i wyuczony z regułkami, mowa o angielskim, który większości Irlandczyków czy anglików nie pozwala wychwycić ze nie jestem z wysp... To wszystko gówno warte jest na chwilę obecną w naszym wspaniałym kraju.
W Polsce liczy się coś całkiem innego - najczęściej Twoi starzy. oto przykład i to z najwyższego szczebla - 23 letnia córka Rostowskiego doradcą w MSZ, pozostawię bez komentarza bo i po co się wkurwiać? Wychodzi na to, ze absolwenci polskich szkół zapierdalają na wyspy pracować na zlewozmywaku, kiedy absolwenci przeciętnych uczelni w Anglii w Polsce dostają pracę w rządzie! Ktoś jeszcze chce mnie zapytać dlaczego NIE jestem dumnym Polakiem?
Tyle, bo mam urodziny i nie chcę się niepotrzebnie denerwować. Mayi życzymy powodzenia bo na pewno zasłużyła swoim ZEROWYM doświadczeniem na doradcę Sikorskiego =/