Moje ubranie ma być czyste, wygodne i praktyczne. Przeważnie ciemne i szare, ale są wyjątki. Zawsze był z kupowaniem problem, bo nie tolerowałem jakichkolwiek logo czy napisów. Taka totalna neutralność. Adidasy też koniecznie całe czarne, bez oczojebnych dodatków. Ogólnie jakieś tam spodnie, bluzy, byle zgodne z powyższymi kryteriami. Ostatnio zacząłem nosić koszule i trochę zdradzam swoje ideały ;) Dostałem taką biało-niebieską koszulę z wyjebanych szablonowym smokiem. Kupiłem też taką czarną w białe pasy z głupimi napisami (z przodu No Future, na rękawie SCUM i Riot, z tyłu Deathproof i jakieś nieokreslone wyszywane wzory). Tak hipsterowo nieco, ale nie będę chodził całe życie w czarnym podkoszulku. Aktulanie chodzę w sandałach "sportowych"(cokolwiek to znaczy), spodnie za kolano i jakaś zjebana koszula. A i żadnej biżuterii, koralików, najwyżej zegarek.
Neutralny styl i cechy fizyczne doprowadziły do tego, że jestem nierozpoznawalny. W akademiku już 3 lata wegetuję, a na portierni mnie nie rozpoznają. Wykładowcy, z rzekomo fotograficzną pamięcią, nie kojarzą mnie, nawet jeśli chodzę na wszystkie wykłady i mam z nimi ćwiczenia. Koleś, co trenowałem z nim judo 2 semestry, nie kojarzy mnie zupełnie. Tak samo typ przed treningiem pyta mnie, czy ja tu pierwszy raz. A ja mówię mu, że już drugi semestr tu jestem...
Mogę więc chyba spokojnie napadać na ludzi bez maski. Już i tak mam podobno twarz mordercy :|