I jeszce jedno - podczas ogladania TEGO filmu nasunelo mi sie jedno ciekawe pytanie: co, jesli Jezus nie byl Synem Bozym (jak uwazaja Zydzi)?? Slyszalem (a dokladnie czytalem) analizy kilku slawnych psychologow, ktorzy twierdzili, ze kilka przejawow z zycia Jezusa moglo swiadczyc o jego \"zbyt fanatycznej wierze we wlasna misje\". Wiec ogladajac film dziwnie sie czulem, gdy go katowano, umieral, itp., bo jesli on byl zwyklym czlowiekiem, ofiara swego srodowiska, ktore od niego za duzo oczekiwalo i tak wychowywalo od najmlodszych lat, to jego smierc nic nie zmienila (jesli o odkupienie chodzi).
I mala dygresja na koniec: mimo wszystko, po kilkudziesieciu minutach rzezi, scene zmartwychwstania Jezusa oglada sie z JESZCZE WIEKSZA ULGA, niz w mniej krwawych filmach. W koncu ogrom tego cierpienia wywoluje automatyczne odruchy solidarnosci z bohaterem, odruchy wspolczucia, wiec tak krwawo ukazany watek katowania daje tym wieksza ulge, gdy sie konczy \"happy endem\".