enj byl w panterach jeszcze zanim ja do nich doszedlem, pozniej odszedl i wrocil jak juz mnie w kotach nie bylo :)
quake.net.pl » Polskie Centrum Quake od 1998 roku
Zarejestruj się w celu uczestniczenia w życiu serwisu, posiadanie konta pozwoli Ci na:
enj byl w panterach jeszcze zanim ja do nich doszedlem, pozniej odszedl i wrocil jak juz mnie w kotach nie bylo :)
Mam nadzieję, że zdążę przed deadlinem :D
Jak się zaczęło
Miałem 15 lat i w czasie wolnym na koloniach chodziliśmy z kumplem (muCh4, niektórzy będą kojarzyc) na różne automaty typu tekken, mortal kombat tudzież nasz ulubiony die hard trilogy. Raz nas naszło, żeby przytaszczyć się do kafejki. Paru chłopaków grało tam w q3. Najpopularniejszą mapą była oczywiście q3dm17, najistotniejszym elementem gry był model jakim się grało i najwięcej detali - o ile komputer na taki zabieg pozwalał. Kolonia się skończyła i o Quaku się zapomniało. Za rok powtórka w kafejce na tej samej kolonii. Po tamtejszych wakajach poszedłem do liceum i tam na sobotnich kółkach informatycznych zaproponowałem zagranie w q3 ze świeżo poznanymi kumplami. Zaczynały się nuberskie sesje w CTF'a dające mnóstwo frajdy i potem przynoszenie modów OSP oraz CPMA. W tamtym czasie zaczynały się już pierwsze mid-airy przy locie po megsa na dm17 i niewinne smyranie z mg w bardziej desperackich momentach. Potem już jakoś było z górki, SDI w domu, przyszła chęć rozwoju w internetowych potyczkach, a szkolne granie się niestety skończyło. Od początku najbardziej interesował mnie tryb TDM, wraz z muCh4 oraz Requiemem (tym od map) założyliśmy sobie pierwszy klan. Wtedy zarejestrowałem się na ORG'a i wyszkukiwaliśmy najbardziej leszczowatych klanów z bazy danych, żeby z nimi na początek powygrywać i powrzucać wyniki na strone :)))
Dlaczego akurat q3?
Podejrzwam, że był po prostu pierwszy. A jako, że z natury jestem silnnym monogamistą to tak zostało :))). Gdybym najpierw zobaczył CS'a czy UT to może w nie bym grał i gloryfikował. Ale q3 odpowiada mi najbardziej pod względem dynamiki gry i balansu pomiędzy wariantem taktyczym a strzelaniem do wrogów. Ostatnio np. na LANie zagrałem w CS'a z kumplami po raz pierwszy w życiu i nie mogłem znieść, że nie ma zielonego keela i zanim strzele to musze popatrzyć na radar czy czasem swojego nie zabiję.
*Ile gram, fascynacja
*
Ostatnio gram trochę mniej, ale swojego czasu było to niemal codzienne sesje po 2-3 godziny. niestety dopiero jakieś 2 lata temu zdałem sobie sprawę, że nie potrafiłem sobie zaplanować mojego grania i po prostu przez pierwsze lata grałem żeby grać, bez żadnego planu poprawiania swoich umiejętności i bez wyraźnego celu do którego zmierzałem. W q3 fascynuje mnie mnogość możliwości na zaskoczenie przeciwnika. najbardziej ekscytującym trybem jest chyba 1v1 na szczycie i oglądanie najlepszych graczy to po prostu dla mnie niesamowite widowisko - o wiele bardziej ekscytujące niż piłka nożna. q3 to gra, w której balans broni jest po prostu DOSKONAŁY (tj. był na OSP - certyfikat ostatniego Mistrza Świata :DDD), a i bycie najlepszym aimerem na świecie nie czyni gracza nawet pretendentem do tronu. q3 składa się z małych kryształków, każdy z nas wybrał swoje, które lubi szlifować i wykorzystywać je przeciwko innym (movement, aim, własne patenty) i to jest dla mnie piękne. Pomimo tego, że od początku gra się ztn'ke albo pro6 to wciąż nam serce do gardła podchodzi na GTV i potrafimy być pełni uznania dla sprytu i przebieglosci gracza na tej oklepanej mapie.
Rozwój
Ciężko ocenić co by było gdyby i czy część cech które dziś sobą reprezentuję wynikają z grania w q3... czy po prostu z mojego charakteru. Ale odważe się powiedzieć, że q3 miał naprawdę spory wpływ na moje życie. Quake nauczył mnie ogromnej pokory i uświadomił mnie jak wiele trzeba pracować by osiągnąć odpowiedni poziom w danej dziedzinie. Ta gra sprawiła, że rozpatruję wiele kwestii życiowych w kategorii współzaowdnictwa - staram się coś robić dobrze, jak najszybciej wyciągać wnioski z niewielkich doświadczeń, awansować na wyższe poziomy wtajemniczenia w nowo poznawanych dziedzinach (wydaje mi się, że pomogło mi to na studiach, chociaż bardziej to widzę kiedy jestem panem swojego losu, czyli samoukiem - dosyć szybko i bezproblemowo ogarnąłęm temat interesującej mnie giełdy walutowej forex, na ktorej siedzę od roku z własnym kapitałem). Ostatnio też zacząłęm grać w pokera i tutaj również doświadczenie we współzawodnictwie oraz ogromna pokora do aspektu matematycznego pomogła mi chyba przyswoić informacje i z konsekwencją trzymałem się wyznaczonych zagrań taktycznych. Są też dzidziny, których bez q3 bym nie ruszył - np. montaż i tworzenie filmów. Jest to raczej zamknięty rozdział w moim życiu, nie poczułem żadnej miłości do tej brochy ale miło było składać fragi tudzież zrobić coś na kształt scenariusza filmu fabularnego :).
Poznani ludzie
Przyjaźń to zbyt mocne słowo, ale poznałem dzięki q3 sporo fajnych ludzi, a i paru takich z którymi jestem trochę bliżej. Jeśli człowiek poświęca czas danej grze i społeczności to siłą rzeczy poznaje towarzystwo i tutaj też mamy aspekt rozwojowy - im bardziej interesujace towarzystwo tym bardziej mogą poszerzyć nasze horyzonty. Wiadomo, że na forum gry komputerowej będzie mniejszy potencjał niż na jakimś dupnym forum zrzeszającym artystów wszelkiej maści ale i tak jest u nas lepiej (chyba) niż na forum fizyków kwantowych, gdzie jedynym offtopiciem są filmy na youtube z fragmentami gwiezdnych wojen ;p. Anyway - na śląsku mieliśmy dosyć silną grupę zbierającą się regularnie na kafejkowych nockach. Teraz towarzystwo się troche wykruszyło z różnych względów, ale poznałem tam np, osoby udzielające się na forum takie jak MateoMartinezz, eng czy cl0n3. Ostatnio nie byłem na żadnym większym LANie ale we wrześniu ur. wraz z Mavem wystąpilismy w porannym programie telewizyjnym mowiac o quake. Było to też ciekawe doświadczenie zdobyte dzięki grze komputerowej, a i Mav jest bardzo sympatycznym gościem :). Z internetowych znajomości to najbardziej zżyty jestem z [M]ankiem, odkąd założlismy klan foo to przegadaliśmy setki godzin na temat filozofii, kosmosu, miejsca człowieka we wszechświecie, psychologii i chyba każdego aspektu, w jakim mieliśmy coś ciekawego do powiedzenia. Jeśli miałbym wskazać z quake'owej braci osobę, która zna mnie najlepiej to byłby właśnie on - mimo, że nigdy się nie spotkaliśmy w realu.
Uzależnienie
Tak, jestem uzależniony. Nie od q3, nie od komputera, ani nie od internetu. Tylko od współzawodnictwa. Ciężko dziś powiedzieć, czy quake mnie takim uczynił czy po prostu taki jestem. Kiedy np. wychodzę ze znajomymi na kręgle czy bilard. Nie reprezentuje żadnego większego poziomu w te sporty i analitycznie podchodzę do poziomu swoich umiejętności. Kiedy kula trafia do koryta, albo nie trafiam do łuzy banalnego uderzenia to po prostu myślę, że mam za słabego skilla i nie mam prawa rościć pretensji do wszechświata o to że mi nie wyszło. Moi znajomi podchodzą do tego zupełnie na luzie i 4fun, np. kiedy kula im zleci do koryta to mają z tego ubaw, albo kiedy uderzą koślawo w białą, która nawet nie dotknie bili bitej to śmieją się beztrosko z tego i żartują. Ja tak nie umiem, przyjmuję wtedy z pokorą wiadomość, że jeszcze sporo przede mną w tym sporcie (chociaz nie mam nawet zamiaru i ochoty regularnie podwyższac swoich umiejetnosci i chodzić tam częściej niż weekendowe wypady). Na szczęście nie wydaje mi się, żęby ktokolwiek ten aspekt dostrzegał, śmiechem i luzem nadrabiam w innych sytuacjach :)
Podsumowanie
q3 miało ogromny wpływ na moje życie - nie wstydzę się tego i chyba nigdy nie wyrzeknę. Nie odczuwam żalu za czas poświęcony na "szczelanie w roboty" i nie czuję, by ludzie z którymi mam styczność mieli nade mną przewagę w oczytaniu czy wrażliwości i dojrzałości życiowej. Nie żałuję tych godzin i podjętych decyzji oraz jestem zadowolony z tego, co q3 mi dał. Napiszę o tym tutaj, żeby ewentualna część czytelników zniechęcona długością tekstu zauważyła chociaż tę kwestię - i to jest najważniejsze w całym moim tekście - q3 dał mi odwagę. Odwagę do tego, by realizować swoje plany i marzenia, znać konsekwencje swoich decyzji i być świadomym własnych możliwości. A możliwości możesz mieć jakie tylko chcesz.
Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność.
*Dobra od początku, jak to było z tym teatrem.
*
Był słoneczny majowy, albo zimny grudniowy dzień. Siedziałem sobie spokojnie na kółku informatycznym. W tamtych czasach szkoła nie dysponowała najlepszym łączem internetowym (przez dwie godziny trwania kółka można było obejrzeć góra dziesięć kobitek). Oprócz mnie na kółku znajdowało się kilku innych wybrańców. Patrząc w kierunku ich monitorów spostrzegłem, że prowadzą dziwne prace badawcze, które polegały na strzelaniu i skakaniu. Nie wiem czy to była pierwsza gra przez sieć w jaką zagrałem z żywymi ludźmi, czy też może co innego zadecydowało. Niemniej stało się... Kiedy go ujrzałem zrozumiałem, ze jest tą drugą połową jabłka. Od tego dnia często myślałem o robotach pomykających po mapkach, i o tym jak musi im być smutno beze mnie. Kiedy już zdobyłem grę, okazało się, że mój komputer jest za słaby bym mógł w nią zagrać. Dopiero jakiś czas później udało mi się usprawnić sprzęt i rozpocząć grę.
W tamtych czasach nie miałem Internetu, a kafejek w tej części świata jeszcze wtedy nie wynaleziono. Została gra z botami. Już od początku swojej przygody z Q3 interesowałem się nie tylko graniem, ale też tym jak ta gra działa i jakby tu coś do niej dorobić. Pierwszym takim większym projektem był skin do modelu Eminema, który przedstawiał moją osobę :) Do tego w pakiecie był mój głos nagrany na mikrofonie, a model potrafił pokazywać środkowy palec po naciśnięciu przycisku. Później przyszła kolej na zrobienie kilku niegrywalnych map. Jedną z nich, tą na której znajduje się płonące ognisko wśród skał, możecie zobaczyć na początku mojego filmu Fragged by [M]aniek, który stał się hitem już w dniu premiery. Na tym filmie zobaczyć możecie również wspomniany model, który przeskakuje właśnie przez ognisko i dodatkowo pokazuje Wam owy środkowy palec, jako zachęta do dalszego oglądania.
Po wielu perypetiach podłączono Internet. Cholerne gówno, dlaczego odpaliłem plik quake3.exe zamiast iść na siłownie. Zaczęło się od InstaUnlagged, głównie dlatego, że Neostrada na 15 osób nie nadaje się zbytnio do gry. Później nadszedł czas na Clan Arenę, nie podobał mi się przesadnie ten tryb, ale poszedłem tam, żeby trenować bronie do normalnej gry, ciągle grałem na jednym serwerze na wersji 1.31 i na mapie q3dm6. Po tych przygodach trwających w sumie miesiąc czy półtora przyszła pora na poważną grę na TDM VQ3 1.32.
Duże pingi na początku kariery sprawiły, że zamiast grać zaangażowałem się w działalność charytatywną na rzecz sceny. Robiłem różne rzeczy, czasem ciekawe i przydatne, a niekiedy głupie i bezsensowne. Większość ludzi zna te historie, więc nie będę ich opisywał. Ważne jest natomiast to, że ta działalność scenowa drastycznie podniosła mój poziom intelektualny. Nie twierdzę, że jestem mądry, ale porównując mój obecny stan świadomości i pojmowania, z tym sprzed 6 lat stwierdzam, że nastąpił skok ewolucyjny (potwierdzają to rentgeny głowy i dupy).
Dzięki Q3 poznałem całe mnóstwo ciekawych osób. Nie mogę wszystkich wymienić, dlatego opowiem o dwóch osobach, z którymi przegadałem naprawdę tysiące godzin (wszystko jest w archiwum). Pierwsza z tych osób to mav_, któremu zawdzięczam zdanie matury z angielskiego. Kilka lat temu nie było dnia, żebyśmy nie prowadzili konwersacji na przeróżne tematy. To było jeszcze za czasów starożytnych. Era nowożytna natomiast przyniosła założenie klanu foo i znajomość z yac'em, którą niezwykle cenię. Jeśli kiedyś w wyniku anomalii wszechświata cofnę się w czasie, to jemu pierwszemu o tym powiem :) Odbyliśmy setki rozmów, które uważam za jedne z cenniejszych jakie odbyłem w całym swoim życiu.
Taka to moja historia, nie postarałem się bo chce mi się siku i krecik mnie kopie :)
Maniek co miałeś z polskiego z wypracowań albo opowiadań ? ;d
zakochałem się w tobie ;d;d;d
Trocki napisał:
> Maniek co miałeś z polskiego z wypracowań albo opowiadań ? ;d
>
> zakochałem się w tobie ;d;d;d
Podobnie jak Einstein nie byłem zbyt wyróżniającym się i bystrym uczniem zwłaszcza w liceum :)
A WIĘC ...
Kiedy miałem 10 lat czyli 5 lat temu :P spotkała mnie pewna niezapomniana historia
Był chłodny sierpniowy poranek kiedy to siedziałem sobie pod drzewkiem i tak myslałem co by tu zrobic :)
Po dobrych 2 h siedzenia i patrzenia w niebo zachciało mi się pić a więc z racji tego , ze miałem jakieś drobniaki w kieszeni pobiegłem do sklepu kupić sobie jakiś napój był to sok pomarańczowy "fortuna" ;]
Siedząc sobie pod sklepem i spożywająć napuj spotkalem mojego przyjaciela z ktorym się obijam do dnia dzisiejszego ........ pozdrawiam
Razem z nudów skoczyliśmy do jego domostwa pograć na komputerze . ALe nie stety komputer był zajęty przez jego starszego brata .
Wszystko ślicznie gdyby nie fakt w co grał ;d
Bardzo mnie to zainteresowalo z racji tego ze nie mogłem oderwać oczu od szybkiego poruszania się bota ktorym grał .
Grafika i odgłosy wydobywające się ze słuchawek użekły mnie do tego stopnia , że musiałem posiadać tą grę nie wiedząc jeszcze jak sie nazywa.
Następnego dnia gra była w moim posiadaniu co nie ukrywająć sprawiło mi radość ponieważ była to moja 4 gra na komputerze ktora przypadła mi do gustu .
Jednak gra na botach przestała mi sprawiać radość i po 2 mieśiącach grani znudziła mi się:(
do gry powróciłem w wakację roku 2007 gdy razem z tym samym przyjacielem zaczeliśmy grać na scenie CA
Bardzo szybko zoriętowałem sie ,że musze zmienic fizykę gry ponieważ przestało mnie jarać latanie z prędkością światła po dm6
Pamiętny początek roku 2008 kiedy to przechodzę na CPMA VQ3
no i ja to początki :
w dupe do minusa
z dnia na dzien coraz mniejsze chęci
ale i chęć szybkiej nauki
Chciałem się uczyć od leprzych dlatego poprosiłem o pomoc Proxa :PP za co mu teraz dziękuje ze do dnia dzisiejszego wytrwale pocina zemną .. o ile ma czas i tak sobie pocinam juz roczek rowny i jakos idze
Poznałem sporo ludzi na scenie i chce poznawać jeszcze więcej ;d dziękuje tez Alienowi za pomoc w cięszkich chwilach kiedy to moj q3 wisiał na włosku dziękuje też osobie osobie o niku mav za pomoc zdjęcia gumu z włoswo , wszystkim użytkownikom orga za pomoc w q3 ;d i wszystkim o ktorych zapomnialem
KONIEC
Zanim napisze co jak i kiedy :) odpowiem na postawione pytania :D.
Nie jestem w stanie odpowiedziec dokladnie dlaczego Quake a np. nie UT. To bylo dosyc przypadkowe biorac pod uwage moj tamtejszy wiek :) - poprostu gra trafila w moj gust. Kiedys poswiecalo sie wiecej czasu na granie niz obecnie - o wiele wiecej :). Obecnie wchodze sobie zagrac jak mi sie totalnie nudzi lub gdy jest jakis mecz ligowy. Glownym motorem napedowym w moim przypadku była chec rywalizacji oraz ogólna atmosfera ze znajomymi, moge smialo powiedziec iz zdarzylo sie nieraz ze plakalem ze smiechu :D. Sadze ze gra rozwinela we mnie kilka cech - zarowno pozytywnych jak i negatywnych. Nigdy nie nalezalem do ludzi cierpliwych - a gra w niektorych momentach wrecz wymusza to na mnie. Podobnie jest z pochamowaniem emocji. Czy nawiazalem przyjaznie ? To drugi motor napedowy ! Gdyby nie bylo niektorych ludzie pewnie bym w ta gre przestal grac juz jakis czas temu. Osoba uzalezniona raczej nie jestem - przynajmniej nie od quake - od komputera wydaje mi sie ze w jakims stopniu tak gdyz bylo by mi o wiele ciezej bez niego :P. Obecnie nie wyobrazam sobie bym nie mogl ogladnac jakiegos nowego filmu na kompie , czy zrobic sciage na kolokwium :P. Jesli gram to gram dlatego ze to lubie i sprawia mi przyjemnosc :) wiec poprostu gram :D
Jesli chodzi o historie to :
W 2003 roku dostalem plytke z Quakiem w wersji niemieckiej. Bylem wtedy dzieciuchem a ze byla modyfikacja do quake traktujaca o Dragon Ballu to sobie w to gralem :). Potem trafilem na mod zwany InstaUnlagged i tam z plebsa, wyroslem na osobe ktora w jakims stopniu zaczela ogarniac czy to movement czy celowanie. W koncowym moim momencie na tamtej scenie doszedlem do najlepszego klanu na scenie All"Stars i smialo powiedziec ze co mecz to zlewa :). Byl taki typ w klanie THE:BEST, nikt mnie nie umie do dzis rozbawic tak jak on :D. W jakims turnieju 1v1 na IU zapisalo sie kilka osob z modyfikacji gdzie gra sie wszystkie bronie a nie tylko laser :P. W ten o to sposob poznalem h'fanat1c'a i Buli'ego ktorzy zwerbowali mnie do siR klanu grajacego Rocket Arene. Pamietam te problemy ze zmienianiem broni :DD. W ostatniej edycji plIU zapisal sie rowniez jeden klan z CA - f3 w ktorym ponad polowa skladu byla odemnie z miasta :P. Zapewne dzieki nim dowiedzialem sie ze cos takiego jak CA istnieje. Potem krotki epizod z TDM i znowu powrot by zajac sie ra3 i CA. Potem again TDM , dołozylem do tego CTF i tak to wygląda obecnie :D
Muszę kiedyś znaleźć chwilę, żeby przeczytać ten cały topic. Przeczytałem zaledwie 2-3 posty i są fascynujące. A eng zrobił nawet błont ortografichny :D
eng napisał:
> jeszcze inni odreagowywali niepowodzenia i flustracje swiata rzeczywistego.
:*
Przekazuję podziękowania i buziaki dla wszystkich tutaj obecnych :P (tylko nie dla Ciebie Vh, muhahahah! :d)
Tematu oczywiście nie zamykam, a nuż kogoś na nostalgię weźmie :-].
A ja zarobiłem 200 zł za zrobienie filmu q3 :P
mises.org / marksdailyapple.com
a moja (jak dotąd :PP) jedyna mapka w q3 znalazła sie w FPP Zone w CD Action jeszcze zanim nawet miałem konto na ORG-u ;) Mama mi dała za to wtedy 50zł :P
Mav’ napisał:_
> a moja (jak dotąd :PP) jedyna mapka w q3 znalazła sie w FPP Zone w CD Action jeszcze zanim nawet miałem konto na ORG-u ;) Mama mi dała za to wtedy 50zł :P
hlip hlip ja też chce taką mamę :icon_cry:
www.MojaMiranda.pl - Polski Portal komunikatora Miranda IM
Mav’ napisał:_
> a moja (jak dotąd :PP) jedyna mapka w q3 znalazła sie w FPP Zone w CD Action jeszcze zanim nawet miałem konto na ORG-u ;) Mama mi dała za to wtedy 50zł :P
pokaz ta mapke ;>
Cholera to może i ja coś naskrobie. Jakby nie było nie mam @#$% na nic czasu i siedzę na tym jebanym forum i czytam te jebane kawały i śmieję się jak jebany dureń więc może i ja coś stworzę ciekawego :P
Zacząłem grać w q3 na początku z kolegą z wioski najpierw z botami coraz to na trudniejszym poziomie. Już po 2 miesiącach rozwalaliśmy boty na hardcore, potem na nightmare :) Zaczęliśmy ogarniać co i jak. No i dostałem takie dziadostwo jak MODEM. Ojezu ale rachunki przychodziły jak w q3 pocinałem :o Imo na początku to były takie meczyki alla ffa głównie w 12 osób na dm13 na... asterze :) Bez kitu najpopularniejszy serwer był :) Dołączyłem nawet do klanu - nazywało się to GF (golden four). Był to chyba najpopularniejszy klan na 1.11 z takimi sławami jak para,inq czy cronon. Były też podpory późniejszego CB czyli tomi czy podpora urinalu - nakiel. Well... Zimą 2000 dostałem cudeńko zwane SDI. Wtedy GF zdążyło pierdyknąć a ja przeniosłem się do urinalu. Wtedy w składzie byłem ja (już jako kertal a nie 13R!(k czy inne cuda :ASD:ASD:AS:D emo nick 14latka :d) coober,shadow,para,inq,nakiel z byłego gf a także eekz(wtedy satan) czy potem lop,eke. Wtedy w czasach ECT1 coś tam nawet pograliśmy sobie. Ale klan po tym turnieju pierdyknął,wszyscy zaczęli grać pm w tym i ja. Doszedłem do BMF jako "blair". Nikt mnie nie znał co mi pasowało. Zacząłem pykać coraz lepiej ale nie łapałem się do 1wszego składu wymiataczy :) Grały tam takie sławy jak mess,zik,set,immq (immortal) :) Owned. Bardzo mi się to wszystko podobało. Ale któregoś pięknego razu wszedłem ponownie na 1.11 i zobaczyłem rzecz smutną - urinal przejął magik i próbował zrobić z nim cokolwiek żeby wrócić do dawnej świetności. Stwierdziłem że pomogę. Wtedy ciężko było zgarnąć jakichś łebków do klanu ale sporo osób zaczynało pykanie w q3 i wyrabiali się moment i nałapaliśmy pare takich... talentów :) Keither, skeev są tego potwierdzeniem. Powrócił lop,eke. Grał u nas guail (syntax err0r) - topowy duelowiec tamtych czasów, mistrz t4. Wesoło było nie powiem, momentami mieliśmy 18 członków. Tym bajzel zajęliśmy 4 miejsce w ECT2. Potem doszły dwie osoby które zmieniły diametralnie oblicze zespołu (po wywaleniu magika za używanie aimbota) czyli slave i shielder. W międzyczasie doszli także sechu oraz krop. Po ECT3 i ECT4 uryna się rozjebała i każdy porozchodził się d oróżnych klanów. Próbowaliśmy reaktywacji ale nie dało to rady. Skończyło się to w moim przypadku na 666. Ale klan przestał mi potem pasować - mimo fajnego klimatu nie było fazy na granie a nie chciało mi się grać samemu w teamie. I poszedłem dla czegoś z przyszłością - takim wydało mi się ff. Był to super klanik, fajna atmosfera i co najważniejsze teamplay mimo gorszego skilla. Do teraz koleguję się chociażby z equadorem poznanym w tym klanie (ciągle naparzamy duele na hubie :D) czy z linuxem (raz na ruski rok się spotkamy napić w wawie :). Pamiętam także takie osobistości jak twins-i i salomon - druga para bliźniaków po matroksie i stingu :) Bardzo sympatyczne typki w żółtym cieniasie :) Jak się rozpadło ff to wtedy wpadłem na najlepszy pomysł w życiu jeśli chodzi o q3 - zrobić klan tylko z ludźmi którzy się nawzajem lubią. Mieć wyjebane na gre i w ogóle wszystko. Po maturze w 2005 przystąpiliśmy do dzieła. Początkowo w skład klanu wchodziłem ja,equador,linux,slave,eekz. Wkrótce zaczęły dochodzić nowe osoby jak azghard(talencik wyłowiony przez linuxa - sprawdził się przez jakiś czas w tdm dopóki nie wyjechał napierdalać cegły w irlandii :D),shielder ponownie czy też uksz. Pomysły na nazwe były różne - najpierw Karaczany, Paniszers (fonetycznie od Punishers - Karacze czy jak kto woli :D) i to było prawie że dobre (śmiechu było jak weszliśmy na serw z tagami typu PAN kertal :P). Anyway skończyło się na dinhz. Nazwa jest znana dobrze w kręgu klanowiczów, nie zdradzamy jej na zewnątrz więc i ja jej nie puszczam dalej. Cóż. Klan rozrósł się o kolejne osoby jak mayhema,kabooma,mcz,nexhię,lecha (którego wyjebaliśmy bo to ciota.) No i obecnie wpisany jest jeszcze rival jako zaplecze do tdm ale niestety nie gramy już aktywnie, tylko pojedynczo :) Klan kończy się powoli jeśli chodzi o granie ale raz na jakiś czas spotykamy się we własnym gronie i są to dobre spotkania. Klan obecnie coś znaczy w Polsce, w topowych momentach byliśmy mocni nawet i w Europie. A osoby? Najfajniejsi ludzie których poznałem w życiu. Każdy jest tak cholerną osobistością, że można by o nim ( czy o nex:) napisać książkę w 10 tomach. Tyle o mnie :) Gdybym miał opisywać każdy event,itd to bym serio tutaj książkę napisał a tak skrótowo w 10 minut chociaż przybliżę jak wygląda moje kłejk story. Tylko po @#$% ja to pisze skoro nawet mnie to @#$% obchodzi?:D
...Nie bedę strzelał bronią bo ten kto strzela bronią zapomina oblicza swojego ojca. Bedę strzelał umysłem...
kertal -wspomniałeś slave'a i sh1eldera (mistrz długich postów na tym forum :]) - co u nich? grywają jeszcze?
** I AM A PROUD MEMBER OF POLISH QUAKE COMMUNITY **
Mateo ani jeden ani drugi nie gra :( Głównie z racji braku czasu i robienia masy rzeczy na uczelni(ach) - slv studiuje na AE i Polibudzie w Poznaniu a shr tylko na Polibudzie i do tego pracuje chyba :) Mamy cały czas dobry kontakt, slv raz na ruski rok wejdzie na aster coś pyknąć jak ma wolną chwilę. Ale te momenty są coraz rzadsze :)
...Nie bedę strzelał bronią bo ten kto strzela bronią zapomina oblicza swojego ojca. Bedę strzelał umysłem...
krótka chwila, więc kilka ciekawszych faktów z mojej historii:
Przed początkami
Rozpoczynałem chyba jak większość ludzi w erze przed-tym-jak-wszyscy-mieli-łącza-w-domu. Czyli w kafejce. Najpierw krótki epizod z UT, który od q3 wydawał mi się lepszy (no i miał lepszą recenzję w CD Action, który niegdyś namiętnie czytałem) i w który grało wiele osób w pewnej kafejce w Sandomierzu. Karał mnie tylko jeden człek z tego miasta, o ile pamiętam. Pomimo tego, że byłem tam jednym z najmłodszych, o ile nie najmłodszym, który tam przychodził.
Początki
Potem jednak... otwarta została w Sandomingo kafejka, gdzie ceny były o złotówkę niższe ;) Pech (a jak się potem okazało wcale nie pech) chciał, że grano tam po nocach raczej w q3 i.. tak to się zaczęło. Wakacje bodajże w 2001, może w 2002 roku, to siedzenie praktycznie codziennie ze starszymi od siebie w kafejce od około 21:00-22:00 do momentu aż nam się nie znudziło. Zawsze wchodziliśmy na serwer Szatany i kończyliśmy patrząc na swoje statystyki na pewnej stronie www. Wtedy sporo grywałem z gościem o kolorowym nicku Kudłaty, który ponoć siedział grając dwa bloki dalej, lecz nigdy go nie poznałem. To była jedyna osoba, która karała mnie na tych serwerach (dość noobowskie, nie oszukujmy się ;)). Mój nick wtedy, to 0471. Moje pierwsze demko, które obejrzałem pewnie ze 100 razy (nie przesadzam), to Doomer vs Vipere1 na tourney2, wziąłem je z FPP Zone w CD Action. Jakiś czas później zacząłem się bawić w robienie map i, jak już wspomniałem, jedyna moja skończona mapa wylądowała właśnie w FZ, jeśli kiedykolwiek to przeczytasz - dzięki blood! :)
Trochę później
Później, jak Szatany upadły (chlip ;( ), przyszło Dead Angels aka Death Angels. Fajny klan. Do dzisiaj pamiętam salomona, ognosa, etc. Granie w kafejce mnie trochę cofało, ale ogólnie rzecz biorąc nie było źle. Dobra zabawa, dobrzy ludzie. W międzyczasie, rozwijałem się powolutku jako gracz. Psychic (aka szłem) kupił sobie jako pierwszy pr0 myszkę :P Jakiś Razer to był chyba...
...w międzyczasie...
Przez cały ten opisywany czas rozwijałem się jako gracz z przyjaciółmi. Przede wszystkim był to wojtas, z którym często łączyliśmy się dwoma kompami w LAN za pomocą zcrossowanego kabla szeregowego i napierdalaliśmy duele --do upadłego--. Potem, kiedy poszedłem do gimnazjum, Marc3l próbował mnie namówić na nauczenie go gry w Quake'a. Marc3l to postać zupełnie inna niż ja była. W gimnazjum byłem raczej niewyróżniającym się chłopakiem w okularach. Na Marc3la leciały wszystkie cizie. Pomimo tego, że miał starego dużo gorszego alkoholika niż ja (mój to softcore w porównaniu z jego sytuacją) był najtwardszym skurwielem jakiego znam do dzisiaj. Próbowałem go masakrycznie zniechęcić pokazując mu jak wiele to pracy i jak to trudne. Ten jednak uparł się i przez pół roku truł mi o to dupę. No i w końcu mnie namówił.
Kolejne pół roku później, to on zaczął skakać przez belki na cos1_beta7b dalej niż ja :) A LAN-y z wojtasem graliśmy wspólnie, we trójkę. Trochę dorośliśmy, zaczęliśmy oprócz grania zapraszać znajomych, pić, oglądać filmy, bawić się. Marc3l nigdy nie wybił się skillowo ponad przeciętność, chociaż miał zajebiście duży upór do gry i talent większy niż ktokolwiek kogo znam (oprócz może avka). Po prostu w pewnym momencie rozpieprzył mu się komputer i nie miał kasy przez 2 lata na kupno nowego. Shame. Teraz używa mojego starego, który dostał kurierem w prezencie ;) Ale już nie gra, nie ma na to czasu.
Jeszcze później
Pierwszy LAN w Rzeszowie, turniej organizowany przez FF. Fantastyczne przeżycia za dzieciaka. Pojechaliśmy tam z wojtasem i arzachelem, wcale niezłym graczem ze śląska, które wakacje spędzał czasami w Tarnobrzegu, mieście o 20km oddalonym od Sandomingo. Jeszcze później poznaliśmy np. Szakala, z którym z Marcelem wybawiliśmy się w młodości co-nie-miara. Szkoda, że szaq siedzi teraz w Irlandii, tęskno troszku za jego... KOLEŻANKAMI :) i rosołem i spaghetti i siostrą i innymi takimi :) Ja w końcu zacząłem jeździć na poważniejsze na turnieje. Najpierw WPPG Rzeszów, w którym byłem największym pechowcem ze wszystkich graczy: aspiracje do top2 były, a skończyłem z tą samą ilością punktów, co 2 inne osoby z mojej grupy. A jako, że bawiłem się z jednym gościem którego ownowałem, yeahbunnym, zabrakło mi dwóch fragów do wyjścia z grupy. To wszystko jeszcze za gówniarza takiego, że teraz ledwo pamiętam i z myszką pt. optyk-za-15-zł, podczas gdy wszyscy mieli allsopy, icematy i IE 3.0.
pr0 :D
No i Kozienalia 2005 w Lublinie. Drugie miejsce, tuż za avkiem, raz mało go nie ogrywając. Potem z avkiem spędzaliśmy kilka następnych miesięcy na Teamspeaku, ja mu wyjaśniałem wiele rzeczy, on słuchał. Byłem chyba największym fanatykiem dem w kraju, znałem NA PAMIĘĆ wszystkich duelowców, ich typowe zagrania, czasami genezy powstania niektórych zagrywek, np. wiecie kto pierwszy wymyślił na pro-q3dm6 start z PG na MH, zamiast na RA? No właśnie, ja wiedziałem o takich zagraniach wszystko co tylko dało się wiedzieć. Av3k nigdy nie chciał zagrać ze mną duela :) Pewnie dobrze wiedział, że nie dorastam mu do pięt, chociaż nigdy tego nie powiedział. Potem pomogłem mu w jego kontaktach z Serious-Gaming, kiedy jeszcze nie znał angielskiego, poleciałem z nim na pierwszy LAN do Holandii. Fajnie było jak się rozchorowaliśmy po 3 dniach zwiedzania Amsterdamu w zimie i z gorączką OFIARNIE młody wygrał turniej :)
Kryzys
Potem mi się trochę życie zawaliło. Kilkanaście osób z forum wie, o co chodzi, reszta nie musi. Bardzo mi wtedy pomógł Marcel, Szakal, jego siostra, [M]aniek (którego nigdy nie poznałem osobiście!) i kilka innych osób. Nexhia, która mnie z domu wyciągnęła, shivus, tox, av3k z którymi zjechaliśmy całą Polskę :) Super było, pomimo kryzysu chodziłem przez kilka ładnych tygodni z michą uśmiechniętą :P To jest fantastyczne, że dzięki grze komputerowej poznałem największych przyjaciół jakich tylko spotkałem przez całe życie. Wiem, że trochę dramatycznie i tajemniczo, ale tak naprawdę było.
Końcówka, bo muszę wychodzić z pracy :)
Potem się potoczyło. Jedno ESWC Poland, drugie ESWC Poland.. i teraz już tam nie jeżdżę zwiedzać, tylko pracować. W międzyczasie zacząłem się staczać jako gracz - studia, imprezy, kobiety, seks, dużo rozwijania umysłu i dużo picia do upadłego. Na przedostatnim PGA prowadziłem jedno ze stoisk wystawienniczych (stajesz na biórko i wypruwasz sobie flaki, żeby przekrzyczeć Coca-Colę: MAM PŁYTĘ GŁÓWNĄ DO ODDANIA), na ostatnim ESWC prowadziłem jedną z głównych scen. Czasami komentuję coś w Headshocie'ie, co jest SUPER i to uwielbiam. Szczególnie audycje radiowe ze swoją własną muzyką. Przy jednym z WCG też długo pracowałem. Zawsze to jakaś kasa. W gamingu ogólnie rzecz biorąc kilka tysięcy złotych przynajmniej zarobiłem, więc nie narzekam.
Przyszłość
Teraz też jest kilka pespektyw, które pominę milczeniem, ale może jeszcze kiedyś będzie o mnie głośno. Pomimo tego, że nadzieję na prawdziwy zarobek z tego straciłem dawno i nic kompletnie w tym kierunku nie robię, to stare duchy z przeszłości się odzywają do mnie z propozycjami. Teraz, po etapie siłowni, biegania i ćwiczenia jak głupek, z równie stałą pracą jak i stałą dziewczyną tęskno mi do tego dreszczyku rywalizacji, o którym yac mówił. Do bycia jednym z najlepszych w kraju. Więc staram się grać ile tylko się da w Quake Live. Problem w tym, że dorosły człowiek nie ma na to czasu. Zobowiązania wiążą. Kobieta u mnie pomieszkuje, pracuję i studiuję. Mam wiele znajomych, a nawet bandę fantastycznych ludzi, których można nazwać rodziną. Pierwszy raz od prawie dwóch lat z uśmiechem na ustach, a nie ciężkim sercem wracam do Sandomierza... na który też nie mam czasu :PPP Więc raczej szczytów nie osiągnę, bo nie mam na to warunków. Ale próbuję jak mogę i będę ze @#$%ńskim uporem grał dalej przez kolejnych kilka miesięcy, potem zobaczymy :)
to było pisane przez ostatnie 30 minut w ogromnym pośpiechu... wracam do domu :PP
edit: jak to teraz przeczytałem, to momentami było szalenie niegramatycznie, pewnie przez tempo olimpijskie podczas pisania :D więc troszku wypolerowałem tekst ;)
Mav... wzruszylem sie ;( swietnie sie czyta, gratuluje talentu bawieniem sie piorem / klawiatura :)
dokładnie ;d zazdroszcze troszkę za dzieciucha se tak śmigaliście ja mam 15 i w stolicy bylem ;d a i na białorusi raz ;d
ożesz kurde :D
"nieprzeciętne historie, nieprzeciętnych ludzi" tak raczej powinien nazywać się topic :}
jak uda mi się zebrać to w przypływie czasu którego nie ma (hi sesja) skrobnę kawałek czasu przeszłego :)
fajne historie btw
no fakt eng, troche wyszedles na takiego zgryzliwego dziadka co tylko narzeka na to ze odpalil kiedys quake'a 3 :P
Nie ufam nikomu, kocham tylko tych co na to zasłużyli...
Poker Strategy
> Jeszcze później
>
> Jeszcze później poznaliśmy np. Szakala, z którym z Marcelem wybawiliśmy się w młodości co-nie-miara. Szkoda, że szaq siedzi teraz w Irlandii, tęskno troszku za jego... KOLEŻANKAMI :) i rosołem i spaghetti i siostrą i innymi takimi :)
>
>
>
> Kryzys
>
> Potem mi się trochę życie zawaliło. Kilkanaście osób z forum wie, o co chodzi, reszta nie musi. Bardzo mi wtedy pomógł Marcel, Szakal, jego siostra, [M]aniek (którego nigdy nie poznałem osobiście!) i kilka innych osób. Nexhia, która mnie z domu wyciągnęła, shivus, tox, av3k z którymi zjechaliśmy całą Polskę :) Super było, pomimo kryzysu chodziłem przez kilka ładnych tygodni z michą uśmiechniętą :P To jest fantastyczne, że dzięki grze komputerowej poznałem największych przyjaciół jakich tylko spotkałem przez całe życie. Wiem, że trochę dramatycznie i tajemniczo, ale tak naprawdę było.
... Co do pierwszego - fakt, te wszystkie balety... nie zapomne jak Mav uczył się ode mnie tańca towarzyskiego, ja bodajże 4 czy 5 stopień skończony i wyprawiałem figury różne w salsie. Mav chciał jedną z figur powtórzyć z Mimi (jedna z wielu kobiet przewijających się przez moje mieszkanie podczas naszych wspólnych baletów - bodaj studentka), no i stało się - w kulminacyjnym momencie puścił ją a ona z całym impetem jebnęła na plecy - gruchnęło tak że myślałem że jej głowa na pół pękła.... Jakie szczęście że była wcieta i absulutnie nic się jej nie stało, wręcz szybciej wstała niż upadła =) Takich wspomnień było mnóstwo!
Zapomniałeś dodać też ile czasu spędzilismy u mnie w domu z kompami - dziesiątki dni, LAN na 7 czy 8 kompów w mieszkaniu z piciem, kobietami (pamiętasz biedną Benie?)... i tak ile dni? Ja już nie pamiętam =) Powtórzymy, obiecuję ze jak będę w Pl spotkamy się w starym gronie! Musimy! No i te balety z ekipą z pomorza (shiv, nex, avek, toxic) kiedy do nas zajrzęli. Avek wtedy po raz pierwszy był chyba pijany, wypił bodajże dwa lechy. Pamiętam że jak tylko wpadli do mnei to był rosół i transporter czy dwa piwa.. a potem powrót i niezapomniane wściekłe psy u Mav'a... popijane piwem, winem i czym tam się jeszcze dało... i spanie na podłodze w kuchni (shiv)! To wszystko to tylko skrawki tego co ja przeżyłem dzięki wymienionym powyżej ludziom a w szczególności Mav, Marc3l i Wojtas. Nigdy nie dorównywałem im poziomem, może Wojtasa ogrywałem czasami i w szczytowej formie parę tylko razy Marc3l'a.... Bankowo musimy się spotkać! Ech... ale mi wspomnienia powróciły.
Mav, co do Twojego kryzysu - z mojej strony to nie była żadna pomoc, po prostu sytuacja była taka a nie inna a my byliśmy na miejscu tak jak Ty był bys dla nas w odwrotnej sytuacji.
Na zakończenie jedna z ostatnich naszych popijaw.
Oglądamy nie pamiętam która imprezę, ale wiem ze naprawdę ważną w której avek rozegrał piękny zwycięski finał - godzina 2 czy 3 w nocy.
Dla tych którzy nie wiedzą (nie poznają) i nasze nicki są zamierzchłą przeszłoscią, od lewej - Marc3l, Mav i ja