Turniej w Lublinie już za nami. Najlepszy na lubelskiej arenie okazał się
gienon przerywając tym samym dominację
LeSzNego w dotychczasowych rozgrywkach LANowych. W finale zmierzył się jednak z
proxem, który po raz kolejny pokazuje, że mimo małej aktywności w Duel-u wciąż jest bardzo groźnym rywalem. Turniej bardzo udany, choć wielka szkoda, że frekwencja niska.
Zbiórka na miejscu turnieju zaplanowana była na godzinę 12:00. Mnie udało się przybyć na miejsce tuż przed 11, gdzie zastałem na razie tylko Mrozix-a i organizatora Bartka, a na dole przy zapisał Michaela. QL zainstalowany, 125fps trzyma równo, a ping na Warszawskich serwerach około 7ms. Miodzio! Taki ping to jest na prawdę LAN, a łatwo się o tym było później przekonać odbijając mapę z użyciem PG.
Wracając ze swoim sprzętem z samochodu spotykam Luuketsa i Gienka, który po uszkodzeniu sobie monitora LCD na poprzednim turnieju tym razem pojawia się z krowiastym CRT. Powoli zaczynają pojawiać się kolejni zawodnicy, instalować swój sprzęt i rozgrzewać aima. Niektórzy musieli posilić się jeszcze w pobliskiej galerii, więc po losowaniu grup pierwsze mecze ruszyły dopiero o 14:00.
W fazie grupowej zagrało 10 zawodników podzielonych na 2 grupy po 5 osób. Z każdej wychodziło po 4 osoby do drabinki Single Elimination. Pierwszą grupę zgodnie z oczekiwaniami wygrywa LeSzNy, natomiast w drugiej grupie po wyrównanym pojedyneku prox bierze górę nad gienkiem. W grupie A zaciętą walkę o 3 miejsce staczają As1c z Luukets-em, któremu tego dnia "nie siedziało", co As1c bezwzględnie wykorzystał wygrywając 2:1 w mapach. 3 miejsce w grupie B przypada deith-owi, który odprawia mnie z kwitkiem po jednej bardzo zaciętej mapie i drugiej ciut mniej.
Ćwierćfinały przemykają bardzo szybko. Czterokrotnie pada 2:0 na korzyść tych najwyżej notowanych. Od półfinałów mamy już BO5 i tutaj w pierwszej parze wszystkie 5 map pozostałych po odrzuceniu 2 z puli 7 map było potrzebnych, aby wyłonić pierwszego finalistę. Ciężko, bo ciężko, ale tym razem faworyt LeSzNy odpada za sprawą gienona. W głębi pewnie lekko zawiedziony, choć nie dał sobie tego po sobie poznać śmiejąc się i siejąc pozytywną aurę.
W drugim meczu półfinałowym prox gra rewelacyjnie nie dając zbyt wiele szans Michaelowi, zwłaszcza na dwóch pierwszych mapach. Trzecia (Aero) też jednak staje się łupem Konrada i po 3 mapach znamy już finalistów. Mecz o trzecie miejsce Michaelowi poszedł już znacznie lepiej, ale mimo niewielkich różnicach we fragach na każdej z 3 map Lech będzie tym, który zgarnie myszkę Logitecha.
W finale bardzo przewrotnie zakończyły się dwa pierwsze starcia. Prox przegrywa swoją home mapę (Blood Run), natomiast wygrywa mapę gienka (Cure), którą uważał za swoją najsłabszą po odrzuceniu Toxicity. Sinister to kolejny pick Konrada, ale i tym razem gienek ogrywa go na jego mapie w stosunku 7 do 2. Przy stanie 2 : 1 losy turnieju ważą się na Aerowalk-u gdzie ma miejsce niesamowity pojedynek. Zdecydowanie najlepsza rozgrywka turnieju, która potwierdza klasę zawodników. Oglądamy 3 overtime-y, w każdym z nich dochodzi do niespodziewanych przewrotów akcji raz z jednej raz z drugiej strony. Kiedy już wydaje się, że znamy zwycięzcę, w ostatnich sekundach dochodzi do wyrównania i odwrócenia stron, po czym sytuacja się powtarza.
Ostatnie słowo należy jednak do Tomasza, który w ten oto sposób zgarnia swoje pierwsze w historii, lecz w pełni zasłużone zwycięstwo na LANie. Zaraz po wymianie wrażeń udajemy się wszyscy (pozostali) na aulę, gdzie Bartek wręcza nagrody finalistom. Robimy jeszcze szybką sesję zdjęciową i pakujemy swój sprzęt.
Większość osób rozjeżdża się w swoją stronę, my tzn. gienon, Luukets i MichaelAneglo udajemy się z przewodniczką z organizacji do pobliskiej bursy szkolnej, gdzie udaje się załatwić noclegi. Spokojny wieczór przy piwku to głównie plotki i ploteczki ze Quake-owej sceny w tym opowieści z ostatniego Dreamhacka oraz przeróżnych innych historycznych już wydarzeń. Mam też okazję dowiedzieć się kto kogo lubi, a z kogo ma bekę :). Okazuje się również, że umiejętność zaścielenia łóżka nie idzie w parze ze skillem w QL :). Zmęczenie z poprzedniej prawie nieprzespanej nocy musiało się pewnie udzielić Michałowi, a próbę ubrania prześcieradła w poszewkę od kołdry zapamiętam jako jedno z highlights tego LANa :).
Dziękuję jeszcze raz wszystkim za przybycie i jak zawsze dobrą atmosferę. Mam nadzieję, że na kolejnym LANie frekwencja będzie większa, a gdzie to będzie tego nie wiem. Może BAIT w Krakowie w grudniu albo BIT w Gliwicach na początku przyszłego roku, ale to czas pokaże. Pozdrawiam!