Lama - tu u nas na wsi Rzeszów na podkarpaciu dzień w dzień (i noc w noc) temperatura ok. -30, więc marne -5 czy -19 już mnie nie rusza :) Szczególnie fajnie było w poniedziałek kiedy to postawiłem się matce naturze i nie wziąłem rękawiczek na WF na 7.00 rano. Potem zamiast przywitać się z ludźmi, przez ok. 15 minut walczyłem o odzyskanie czucia w łapach używając do tego celu zainstalowanego w szatni kaloryfera :D Na szczęście wiatr ostatnio nie wieje, bo przy kilku m/s odczuwalna temperatura byłaby gdzieś o 10 stopni niższa... :)
benek - a ja podziwiam ludzi, którzy przy 5 promilach we krwi i postępującej powoli denaturacji białka w organizmie funkcjonują jak gdyby nigdy nic. I koło się zamyka... :)
Aha, z tym niezdawaniem to przypominam, że w tym roku to ja mam monopol na zawalenie semestru. Nie dość, że jestem od ok. 95% ludzi na roku młodszy o rok lub więcej (no kto to widział, żeby koleś z 86’ był na II roku BD w sem. 2005/06?!) to jeszcze trafiłem na przynajmniej 3 nauczycieli, których flaki każdy student bardzo chętnie rozwłóczyłby hakiem po skutej lodem ziemi... :D Dołóżmy do tego jeden przedmiot który dobroduszny dziekan przeniósł z semestru letniego na ten, 19-dniową sesję (!!), ponad tygodniowy urlop w sesji (czyli wtedy, kiedy studenci walą do niego drzwiami, oknami i przewodami wentylacyjnymi) kut.asa (znaczy, profesora :) z wytrzymałości materiałów i po prostu NATŁOK różnych gów.nianych spraw, które trzeba załatwić. Ojjj, będzie ciężko...