Taak, świetna zabawa, @#$% się na maxa i nagrać to na video, najlepiej jeszcze dodać ujęcie jakiegoś powyginanego ’zgona’ tudzież pięknego chlusta rzygów kolesia, który nie wytrzymał stężenia alkoholu etylowego we krwi, a już szczególnie świetnie jest kiedy nagrywa to wszystko tak samo zalany w trupa kumpel. Oczywiście na filmik popatrzę z wielką chęcią, żeby pośmiać się z patafianów, których ciągnie do wódy i pochodnych jak muchy do gów.na. Oczywiście nie mam nic do ludzi, którzy chlają na umór, dopóki:
a) nie zaczynają fikać do mnie
b) nie odwracają się tak żebym mógł poczuć ten odór walący z gęby tego czy tamtego pijoka
A stan upojenia alkoholowego na moim kierunku nie jest wcale obcy. Nie ma dnia żeby nie przyszedł jakiś miły obywatel na kacu gigancie, który od wejścia zionie wonią smacznej wódeczki i z cichym jękiem @#$% mój łeb....’ i wali się gdzieś w kącie półprzytomny żeby posnuć się jakiś czas po szkole i pójść wreszcie spać w cholerę. Myślałem, że na studiach ludzie trochę hamują z tą fascynacją alkoholem, ale jest dokładnie na odwrót. To co się dzieje po zajęciach, w weekendy i w akademikach... Olaboga, brak słów. A dlaczego tak mnie to wszystko drażni i bawi jednocześnie?
BO JESTEM ABSTYNENTEM! I dobrze mi z tym. Nie muszę udawać, żę jestem cool, bo umiem wygulgać cztery basy na głowę, nie muszę przeżywać ’syndromu dnia następnego’, który obowiązkowo zgodnie z zasadą ’klin wybijaj klinem’ trzeba przeżyć znowu i znowu... Litości, to już wolę być sobie tym małym dzieciaczkiem, co to pije herbatkę z cytrynką niż zostać świadomie menelem, który bez ’tankowania’ nie wytrzyma ćwierć godziny...