p4stOr napisał:
> Sekspedycja
>
> takie cos typu americanpie ujdzie...
Ano, pojebane toto. Ale nawet się uśmiechnąłem w kilku momentach.
quake.net.pl » Polskie Centrum Quake od 1998 roku
Zarejestruj się w celu uczestniczenia w życiu serwisu, posiadanie konta pozwoli Ci na:
p4stOr napisał:
> Sekspedycja
>
> takie cos typu americanpie ujdzie...
Ano, pojebane toto. Ale nawet się uśmiechnąłem w kilku momentach.
p4stOr napisał:
> Sekspedycja
>
> takie cos typu americanpie ujdzie...
nie miało się czego oglądać w tv po nocach ? :P A film właśnie nadający się do tego tematu :)
Rango - spodziewiałem się czegoś lepszego...
na tvn leciał i przed snem latałem po kanałach :D kilka akcji było dobrych :)))
QUAKE III ARENA
Opona. Absurdalność materiału pozwalała na stworzenie czegoś kultowego, ale niektóre referencje były tak autystyczne, że film aż tak bardzo nie wciągnął. Jest przynajmniej trochę zabawny. Bardzo fajna rzecz, żeby sobie puścić na posiadówce ze znajomymi, żeby leciało w tle.
Skóra, w której żyję. Największą wadą tego filmu jest dłużyzna. Naprawdę tę samą historię dałoby się opowiedzieć równie dobrze o 40 minut krócej. Za mało szoku i szczególików. Jednak to wciąż kino wysokich lotów i Almodovar poniżej pewnego poziomu nie spada. Można zobaczyć.
Tree of life. Dużo filmów widziałem, ale z tego nic nie rozumiem. Taka auto-masturbacja reżysera jak dla mnie. Było parę momentów przyjemnych dla oka (powstawanie wszechświata, zabawy z dziećmi), ale całość to jakaś surrealistyczna mozaika z 250 metaformai na minute, z których nic nie można się domyślić.
Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność.
Kolejna odsłona sagi zmierzch. Film dobry, ale daję do tego tematu ponieważ nie każdemu takie kino może przypaść do gustu, osobiście przyznam że książka jest dużo lepsza, ale ekranizacja też niczego sobie, mimo tego że spodziewałem się więcej ale i tak jestem zadowolony. Pełna sala o dziwo :))
nie jestem w 100% trzeźwy, ale dziewczyna poszła na to sama i mówi że najfajniejsza z wszystkich dotychczasowych
Patrząc na tytuł można odnieść wrażenie, że to kolejny niskobudżetowy film klasy C. Problem w tym, że to wysokobudżetowa Holywódzka produkcja z Danielem Craigiem, 13 z dr Housa i Indianą Jonesem ;)
W sumie można obejrzeć, mała napierdalanka z kosmitami nigdy nie jest zła.
"Religion is dangerous because it allows human beings, that don't have all the answers, to think that they do." - Bill Maher
Cytat z posta - autor: El-Mo
> nie jestem w 100% trzeźwy, ale dziewczyna poszła na to sama i mówi że najfajniejsza z wszystkich dotychczasowych
To fakt, ale mimo wszystko nie każdy może być zwolennikiem takiego kina.
ocean strachu 2 wczoraj leciało na tvn, całkiem dobry film. Jeden z tych, który nie wiadomo jak się zakończy, może nie trzyma w napięciu jak batman, ale ciekawa pozycja.
QUAKE III ARENA
W związku z ogłoszeniem nominacji do Oscara, które tylko potwierdziły sporą posuchę w zeszłorocznej kinematografii, postanowiłem nadrobić zaległości.
Midnight in Paris - gdybym miał 16 lat, poleciłbym to każdemu. Dobrze zrobiony film. Jego problemem jest to, że jest potwornie nieinteresujący i właściwie nie kibicuje się głównemu bohaterowi z jego problemami. Dialogi Allena bardzo straciły na animuszu od czasu Annie Hall, a zdjęciowiec też się nie popisał, bo nawet tyłki głównych bohaterek nie kręcą. Takiego erotomana jak ja, can you imagine? Gdyby nie pani przewodnik i dziewczyna sprzedająca stare płyty, w ogóle nie byłoby na czym oka zawiesić. No, ale to i tak dobry film. Prosty, ale dobry. Na niezobowiązujący wieczór jest w sam raz.
Superbad - warto zobaczyć pierwsze 20 czy tam 30 minut. Potem już śmieszne teksty ustępują miejsca tak naciąganym sytuacjom, że to aż boli.
Sleeping Beauty - za glupi jestem na ten film bo nie wiele zrozumialem, ale cos w sobie ma ;D. Kilka scen robdem od Pasoliniego, no i cycki Emily Browning.
bhr
Hugo - szału nie ma, ale nie jest najgorszy.
Blitz gdyby nie głowna rola Jasona Stathama to film byłby dość słaby, natomiast ten aktor podnosi lekko rangę tego filmu i tak to ląduje w tym dziale.
Napaliłem się na hardkorowe egzystencjalne starcie tytanów i niestety się trochę rozczarowałem. Zwłaszcza, ze to na podstawie powieście Cormaca McCarthy'ego (tego od The Road -> na podstawie jego ksiązki był film z V. Mortensenem). Anyway, film sie dzieje w jednym pomieszczeniu przez półtorej godziny, 2 kolesi z zupełnie różnych światów prowadzi dyskusję o sensie życia, szczęściu, cierpieniu i tym w co wierzą. Problemem jest to, że dyskusja jest mało konkretna z tej racji, że oni mówią zupełnie róznymi językami i często w moim odczuciu nie rozumieją się nawzajem. Przez to nie jest tak, że jeden drugiemu wyjaśnia swoje stanowisko, tylko obaj @#$%ą sobie a muzą. Cięzko wtedy, aby rozmowa była owocna i można z niej było wyciągnąć wnioski. Wiadomo, było parę fajnych tekstów, ale całość ich stanowisk wobec rzeczywistości jest tak naprawde dosyć banalna i możnaby je zmieścić w paru zdaniach, bez tego półtoragodzinnego gadania. Ale dam szansę książce, może w niej znajdę coś bardziej wartościowego.
btw. teatr telewizji polskiej spłodził "coś w tym stylu", czyli "Emigrantów" z Kodratem i Zamachowskim - dzieło Mrożka zjada Tommy'ego na śniadanie.
PS.
Być może dla zwykłych śmiertelników (czyli prawie każdego z tego forum) nie mających czasu na codzień myśleć o takich rzeczach to będzie ciężki film, ale dla kogoś takiego jak JA to sa rozkminy niemalże klozetowe!
Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność.
yac napisał:
> Tree of life. Dużo filmów widziałem, ale z tego nic nie rozumiem. Taka auto-masturbacja reżysera jak dla mnie. Było parę momentów przyjemnych dla oka (powstawanie wszechświata, zabawy z dziećmi), ale całość to jakaś surrealistyczna mozaika z 250 metaformai na minute, z których nic nie można się domyślić.
...
Ano, dobrze to ująłeś. A ten najłodszy ich syn, to tak podobny do Pitta, że aż sprawdziłem na imdb, czy tak faktycznie nie jest.
Kroniki - pierdoła taka, sporo dziwnych sprzeczności, ale i tak można było przez chwilę pomarzyć ;)
Ale calkiem ciekawie mi sie ogladalo, cos innego niz zwykle =o
............
J. Edgar- wiadomo, Eastwood pierwsza liga itd. ALe w filmie nie ma jakiejś iskry, pomimo całej jego poprawności, doszlifowania technicznego i dobrego aktorstwa. Jako biograficzny na pewno ciekawy i warto go obejrzec, ale brakuje mu tajemnicy z Changeling, zaangażowania widza w obraz jak w Million Dolary Baby i niektórzy mogą się na nim wynudzić.
Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność.
The Dark Knight Rises (tj. nowy Batman)
Spodziewałem się filmu podobnego do poprzedniej części. Lajtowa fabuła, jakieś efekty specjalne, może czasem coś odrobinę śmiesznego.
Co za syf, ja @#$%ę.
Zacznę od plusów, bo jest ich niewiele:
+ 3/4 obsady Incepcji (można się z tego pośmiać przez chwilę)
+ Bane jest trochę sympatyczny
+ jeden tekst był nawet trochę zabawny
> - wybierz swoją karę: śmierć lub wygnanie
>
>
> - śmierć
>
>
> - zatem śmierć przez wygnanie
Z minusów:
- Bane ma pedalski głos
- fabuła jest tragicznie przewidywalna
- co za @#$% drętwe dialogi (z pamięci, sens zachowany):
> Pewna pani chciała się bawić w charytatywkę z Brucem, ale napatoczył się jakiś fagas
>
>
> - bla, bla, może zwróci się pani do mnie
>
>
> - panu zależy tylko na pieniądzach i władzy które można za nią kupić
>
>
>
>
> ale mu powiedziała
> Batman leży w kompletnym rozpierdolu. Bane mówi do Batmana:
>
>
> - będziesz patrzył jak rozpierdalam Gotham City niczym Twoja Stara Fiata 126p na prostej, and then you will have my permission to die
>
>
> czas mija, czas mija, teraz to Batman spuszcza wpierdol Bejnowi. W mieśce jest bomba i bejn wie gdzie jest urządzenie do detonacji. Batman:
>
>
> - powiedz dzifko gdzie jest ten device and then you will have my permission to die!!11111
Ponownie z pamięci, sens zachowany:
> Batman musiał się wydostać z pierdla wspimając się. Do tej pory udało sie to tylko jednej osobie (konkretnie dziecku). Wszyscy próbowali z liną i Batman nie dał rady już 2 razy. Rozmowę zaczyna stary i ślepy mędrzec:
>
>
> - nie boisz się śmierci
>
>
> - no raczej
>
>
> - jak można nakurwiać 150% normy nie bojąc się śmierci? nie można
>
>
> - no w sumie się boję śmierci, konkretniej że zdechnę w tej przykrej dziurze
>
>
> - wspinaj się pizdo bez liny, jak tamto dziecko które dało radę to poczujesz chuju strach przed śmiercią i dasz radę
>
>
> - przecież powiedziałem głupi chuju, że już go czuję -- no dobra, tej wypowiedzi akurat tam nie było
>
>
>
>
> No i proszę. Bez liny poczuł strach przed śmiercią (który już czuł wcześniej) i dał radę.
>
>
> No chyba że ten strach przed śmiercią w pierdlu (gdzie i tak mia łzdechnąć za parę dni) był istotnie słabszy od strachu przed śmiercią w ogóle, to sorry.
Ostatecznie 3/10, gdzie jest +2 za to że Anne Hathaway ładnie wygląda.
Jeżeli się nastawi na papkę, to można oglądać.
Przy okazji wymyśliłem grę słowną na poziomie tego filmu: O, Bruce, na stole!
Эй, диджей, давай, давай, делай, делай хорошо!
Anne Hathaway nie jest nawet w tej samej lidze co Marion Cotillard. Najwyższy czas żebyś zgolił brodę.
mises.org / marksdailyapple.com