r3v.DOOMer napisał:
> O)))satan napisał:
>
>
> > jezeli dla ciebie muzyka jest takim samym produktem jak piwo czy koszulka to juz nie moj problem. generalnie muzyke wartosciuje sie na wielu plaszczyznach, skupianie sie i ocenianie jedynie ze wzgledu na dzwieki jest swojego rodzaju uposledzeniem. jezeli nie interesujesz sie jedna z tych plaszczyzn to twoja ocenadanego zespolu/wykonawcy bedzie skrzywiona, bo nie odbierasz dziela w pelni. to tak jak ogladanie filmu bez dzwieku lub ocenianie obrazu na podstawie czarno bialej kserokopii. z ta ultra wysoka jakoscia to gruba przesada. do british steel sa ok, reszte mozna spuscic w klopie
>
>
> Wkopałeś się we własną (pokręconą) logikę. Jeśli nie wiem, czy jakiś muzyk sypia zkolegą z zespołu, bo udało im się to do tej pory zataić, to nie potrafię obiektywnie ocenić jego muzyki? Sfera prywatna jest sferą prywatną i mam gdzieś, co jakiś artysta robi w swoim domu. Dopóki nie łamie prawa, to tylko wyłącznie jego osobista sprawa. Wg Twojej teorii, powinieneś lubić wyłącznie takich artystów, o których wiesz wszystko, włącznie z tym, jakiego papieru używają w kiblu, bo przecież jego widok podczas posiedzenia mógł natchnąć go do napisania jakiejś zwrotki. Muzyka (czy jakikolwiek twór artystyczny) może istnieć w oderwaniu od prywatnego życia artysty. Freddy był bi i narkomanem, ale czy to ma wpływ na moją ocenę jego muzyki? Polański zgwałcił dziecko, ale czy przez to robił gorsze filmy? Film istnieje z dźwiękiem a obraz z kolorem i do jego oceny nie potrzebuję wiedzieć wszystkiego o życiu prywatnym twórcy.
>
> Zauważ, że najwięcej wiemy (mimo woli) o życiu tych "artystów", którzy muszą czymś się reklamować, żeby w ogóle zaistnieć na rynku. Ci, których produkty same się sprzedają, nie muszą się chwalić swoim życiem prywatnym.
Ciezka sprawa. Czy mozna obiektywnie ocenic muzyke odrywajac ja od kontekstu jakim jest jakas tam poza muzyczna sfera autora ? Zalezy. Powiedzmy znajomosc pogladow wykonawcy moze zmienic obraz jego muzyki. Np. Rage against the machine - agresywnie, buntowniczo, "fak de system" itd. tyle, ze jesli znasz poglady tych ludzi, to dochodzi do tego pelne zrozumienie przekazu, ktory z "traktujmy ludzi dobrze" zmienia sie w "komuno wroc + che guevara jest zajebisty" co - musisz przyznac - diametralnie zmienia postac rzeczy.
Pewnie, ze to czym sie ktos goli czy kogo rucha autor nie ma czesto specjalnego wplywu, ale w wielu przypadkach zupelne pierdoly tworza kontekst. Jesli masz kapele, ktora chce o czyms powiedziec, troche pogrzebiesz w zyciorysie tych ludzi to moze to rzucic zupelnie inne swiatlo na utwory - zarowno na tekst jak tez sama muzyke w sensie dobrania dzwiekow. Ot podobnie jest z muzyka klasyczna np. oklepane cztery pory roku. Gdyby poszczegolne fragmenty byly nazwane "ciastko", "ziemniak", "kaloryfer" i "korkociag" zamiast "wiosna", "lato", "jesien" i "zima" patrzylbys na to zupelnie inaczej. "Co autor mial na mysli" - a na to moze skladac sie praktycznie wszystko co gosc przezyl. Owszem, teraz prawie nie ma tego problemu, bo niemal kazdy produkt puszczany w emtiwi, radio czy innej wiwie, to badziewie praktycznie zlozone na pasie transmisyjnym i majacym tyle wkladu emocjonalnego co wiadro gwozdzi.
Nie porownuj muzyki do produkcji fiata pandy, chyba ze masz na mysli owe produkty.
edit:
Generalnie troche nadinterpretujecie to co barb napisal ;p.
eng napisał:
> Problem niektorych z tego forum polega na tym, ze lubia porownywac drewniany kijek do pomaranczy i tkwic w dyskusji, ktorej sens umarl dawno w zarodku :)
Kazda dyskusje mozna skwitowac w podobny sposob.