no to wlasnie wrocilem do domu, matura trwala na maxa dlugo 12.00 - 17.33 + przerwy, jak wygladala? nawet calkiem calkiem, za kazdym razem wychodzilem ostani z klasy, pisalem pozyczonym dlugopisem, bo swego zapomnialem, napisalem opowiadanie, jak to kuzyn z afryki zaprosil mnie do siebie na swieta, chodzilem po dzungli, widzialem czarnych ludzi, ktorzy jedli banany i w ogole bylo fajnie, tylko ten glod, buuu zapomnialem kanapek :(
co do pierwszego dnia, to na lekcje, tak mialem je do 12.00, sie spoznilem, zaspalem, co tu duzo mowic, wyjazd do czestochowy (6 h w czestochowie, 18 w autobusie), napad zimy i 40kilometrowe korki, przy wyjezdzie z 15.50 spod swietej gory, o 24 wysiadlem w wawie, potem jeszcze 30min szukalem drogi do akademika, bo wysadzili mnie kolo pomniku lotnika, tylko gdzie ten pomnik jest :D, w koncu trafilem na miejsce, wchodze do pokoju, a tam stolik, do okola siedza : moj kumpel i jego koledzy z pietra, a na stoliku winiaki i browary, juz wtedy wiedzialem, z esie nei wyspie, potem, kolejna noc i kolejna impreza, gralismyw q3 i zalozylem sie ze na cpma skocze 1 skokiem po rg na dm6 i wygralem browary, zimne zywce :D, powrotny pociag przyjechal po 30 min i bylo zimno, ale poznalem mila studentke z mojego mista, a bylo to tak, najpierw siedizalem w pzredziale z jakas stara baba, zaczela pie..lic, ze jej zimno, wiec zamknalem drzwi od przedzialu, a ona wyciagnela fajki i zaczela palic, mysle sobie, co to to nie nie bed esie 2h dusil, bo jakas idiotka nie umie poszanowac innych, wiec znow otworzylem te drzwi, wtedy rozdarla sie, ze jej zimno ( a mi kurvva duszno), ze wagon dla palacych i 100 innych rzeczy, mysle sobie spier ruro o wyszedlem z pzredzialu, ide, ide , ide patrze a tu jakas ladna niewista, calkiem sama, wiec sie do niej pzresiadlem, oczywisice pozwolila:D, siadam na pzreciwko jej, a tu te pociagowe siedzxenei rozwalone i skrzypi, kazdy ruch a ono skrzypi, wygladalo to bardzo komicznie, wiec usiadlem po drugiej stronie obok niej i sie zapoznalismy :D
w poniedzielame chodzilem z woda i koledzy wzieli mnie za alkocholika, na lekcji dowiedzialem sie od nauczycielki ze mnie zdoluje ocena z mlodej polski, dostalem 2+, ale nic mi nie moglo popsuc humoru, wiec ja wysmialem :D, pod koniec lekcji powiedziala, ze 3ba miec jakies dowody tozsamosci, jak sie pozniej okazalo, mial nam o nich powiedziec nasz wychowawca, ale wsrod tych jego wywodow o dzisiejszej zlej mlodziezy ta malo wazna wiadomosc mu wypadla z glowy, zatem poszlismy do niego, 4x-letneigo nauczyciela od wf-u, staromodnego, dzialacza spolecznego, uwazajacego sie za inteligentnego :DDD, majacego zawsze racje, a w skorcie zwanego kołczem, i co zrobil? przyczepil sie, ze nazwalismy dowod tozsamosci "jakims" a co do problemu wejscia na sale (gdzie wlasnie on wpuszczal) "robcie co chcecie", no to wycieczka do domu po legitymacje i matura, po powrocie te wszystkie rozmowy podnieconych ucznow, dyskutujacych, gdzie kto bedize siedzial, kto bedzie pilnowal i o masie innych bezsensownych rzeczy, ktore tak na prawde nic nie zmieniaja, ale co tam niech sie pociesza, ze siedza na 7 lawce, a nie na 3 badz, ze bediz eich pilnowala pani od niemca a nie nauczyciel od geografi itd, cala matura zleciala mi gosc szybko, jezyk polski wystarczy ze zdam, wiec co tu sie martwic, i tak do niczego nie beda mi tego liczyc:D, stresujace bylo jedynie gapienie sie pani z biblioteki w moja kartke, ale po rozpoczetym przeze mnie mlaskaniu (jadelem gume :] ), pani sobie poszla, skonczylem 10 min przed koncem i udalem sie do domu :D