Alice in Wonderland - Film od początku nie może się zdecydować czy chce być adaptacją książki czy osobną historią, przez co nie trzyma rytmu i można sobie bez wyrzutów sumienia przespać wszystko od mniej-więcej dziesiątej do dwudziestej minuty. Nawet późniejsze wyjaśnienie tej kwestii jest naciągane i nijakie. A o "Through the Looking Glass" w ogóle jakby zapomniano. Chciałem obejrzeć go z oryginalnymi głosami, ale znajomi przegłosowali mnie i woleli zobaczyć go w 3D, a w 3D jest dostępny tylko z polskim dubbingiem, który - tutaj ostrzeżenie - zabija totalnie ten film. Nawet Pazurze nie wychodzi, choć bardzo się stara.
Trochę ratuje Kot z Ceshire, który jest jedną z najbardziej hipnotyzujących postaci filmowych, jakie miałem okazję kiedykolwiek oglądać. Jest on, potem długo, długo nic i dopiero Figura jako Czerwona królowa. No, ale i tak - gdzie im do Rickmana, Deppa czy Boham-Carter?
Choć, trzeba przyznać, film jest prześliczny. Wizualnie oglądało mi się go momentami lepiej niż Avatara. Cinema City bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, w IMAX'ie dostałem rozpierdolone okulary, które nie trzymały ostrości, a tutaj naprawdę pozytywne zaskoczenie. Aktorzy również grają zajebiście, tylko Wasikowska gra jakby była najarana na scenie teatralnej, a nie w filmie.
Ogólnie nie mogę przeboleć, że z legendarnej książki zrobiono historyjkę ni to dla dzieci bo za mroczna, ni to dla dorosłych bo za głupia. Film ogląda się jak grę komputerową, cały czas wiadomo gdzie ma się iść, co ma się robić, tylko - w odróżnieniu do gier - elementów zaskoczenia brakuje. Gdyby zobaczenie go wiązało się z kosztem pięciu złotych, można iść. Inaczej można sobie odpuścić. Chyba, że macie dzieciaki - im się pewnie spodoba.
Ja go jednak jeszcze ściągnę, żeby na niego popatrzeć i przede wszystkim go posłuchać. Nikoniecznie chcę go jeszcze raz w pełnym tego słowa znaczeniu obejrzeć.