Cytat z posta - autor: gienek
> Przykład z życia wzięty: koleżanka mojej kobiety otwiera niedługo pub. Dzięki przepisowi o zakazie palenia w miejscach publicznych musi zrobić dwa oddzielne wejścia do pubu - jedno dla palących, jedno dla niepalących. Nie widzisz tutaj bezsensownego przepisu ograniczającego wolność?
>
>
> Kolejny przykład to program nauczania na mojej uczelni.
>
>
> Za komuny, kiedy to władza nie miała potrzeby wtykania nosa do programów nauczania, mój obecny wykładowca miał po 90 godzin z analizy matematycznej i algebry, 60 godzin z rachunku prawdopodobienstwa i 120 godzin ze statystyki na pierwszym roku. Teraz, choć kadra naukowa wie, że jest to niekorzystne, mamy 30 godzin z analizy, 30 z algebry, 60 ze statystyki i 15 z rachunku na pierwszych dwóch latach. Zamiast tego mamy jakieś kwiatki typu geografia ekonomiczna lub nauka o państwie. Każdy na to pluje i wykładowcy z ekonomii załamują ręce, bo nie mogą nauczyć dobrze tego przedmiotu bez odpowiedniego aparatu matematycznego. Wiele osób na uczelni zdaje sobie z tego sprawę, ale co z tego, skoro minister i jego banda ekspertów wie lepiej?
>
>
> edit: A z tym zapinaniem pasów - jaki widzisz w sens w nakazie zapinania pasów? Czy gdyby go nie było, to Ty albo ktoś, kto teraz łamie ten przepis jeżdząc bez pasów zmieniłby swoje postępowanie w tej sprawie? Jaka jest więc różnica?
Palenie w pubach - zgadzam się z Tobą.
Jestem za wolnością, aczkolwiek reszta przykładów chyba nie trafiona.
Uczelnia - nikt nie każe Ci tam chodzić, wybór uczelni w Polsce jest duży - a to, że jakość mierna - to masz właśnie wolny rynek - brak znacznego zapotrzebowania, to i brak odpowiednich uczelni.
Pasy - jeśli rozbijesz się bez pasów to przy obecnym systemie, wszyscy inni muszą wydawać na Twoje leczenie, które mogłoby być mniej kosztowne jeśli miałbyś je zapięte.