Dwoch Szkotow spotyka się w Edynburgu.
Czy mozesz pozyczyc mi funta?
Och niestety, nie mam przy sobie pieniedzy.
A w domu?
Dziekuje, wszyscy zdrowi.
hyhyh, a to:P
quake.net.pl » Polskie Centrum Quake od 1998 roku
Zarejestruj się w celu uczestniczenia w życiu serwisu, posiadanie konta pozwoli Ci na:
Dwoch Szkotow spotyka się w Edynburgu.
Czy mozesz pozyczyc mi funta?
Och niestety, nie mam przy sobie pieniedzy.
A w domu?
Dziekuje, wszyscy zdrowi.
hyhyh, a to:P
Ciekawa sytuacja :)
Pierwszy post w forum o Q3 napisałeś na Free i to w temacie kawały :)
www.Insane.kgb.pl - zapraszam!
Ja piszę na w każdej kategorii, a tak wypadło, że pierwszy post akurat tutaj:)
przychodzi facet do restauracji i zamawia
jaja la corrida.
kelner przynosi mu wielkie jaja, klientowi bardzo smakuje potrawa no i zostaje stałym kijentem restaracji
Pewnego dnia przychodzi do restauracji zamawia jaja
la corrida.Kelner przynosi mu dwa pycie jaja
NA to rozdniewany klient krzyczy
-skandal zawsze dostawałem wielki jaja a tu taki pycie co to ma być
na to kelner
-spokojnie wszystko zalezy od finału corridy
raz ginie byk a raz toreador...:)
sadysta i masohista siedzą razem w celi.
sadysta muwi:
-ale bym komuś wypruł flaki pociął na kawałeczki
najlepiej zeby był to kot
a masohista na to :
-miał miał
Dobre :P
Dzwoni jegomosc do akademika:
Czy mozna z Maryska?
Z nimi wszystkimi mozna.
Na egzaminie z logiki profesor slucha studenta i slucha.W koncu, po jakiejs chwili kladzie się na podlodze.
Wie pan, co ja robie ? - pyta studenta.
Nie.
Znizam się do panskiego poziomu.
Siedzą w pubie kędzierzawy i łysy i piją piwo. Kędzierzawy głaszcze łysego po głowie.
John przeciąga ręką po łysinie:
Ojej, rzeczywiście!!!
Siedzą dwa rekiny na drzewie i jeden pyta się drugiego :
ty co my tu właściwie robimy
na to drugi
nie gadaj tylko miód wybieraj...
Super balanga u faceta mieszkającego w willi. Impreza na całego, a tu jedna panienka przychodzi z rottweilerem, który nie lubi towarzystwa po alkoholu, jak to zresztą zwykle wszystkie pieski w ogólności, a rottweilery w szczególności. Ktoś proponuje przerzucić rottweilera przez siatkę na posesję sąsiada, który wyjechał, co by nie bruździł (rottweiler, nie sąsiad - ma się rozumieć). Na to gospodarz imprezy:
Niech was ręka boska broni! Tam mieszka taki jamnik, oczko w głowie mojego sąsiada. Jak się by Maksiowi co stało, to by mnie Józek chyba zabił!
Towarzystwo bawi się dalej, ale koło północy rottweiler naprawdę lekko dziabnął jednego z gości i po cichutku został przerzucony przez płot do sąsiada. Rano, gdy wszyscy jeszcze spali, gospodarz balangi otwiera na fullkacu bramę, co by po piwko skoczyć i co widzi?
Pekający z dumy rottweiler z uwalanym ziemią, bardzo martwym jamnikiem w pysku.
Towarzystwo wprawdzie skacowane, ale pełne poczucia winy i chęci uchronienia swego gospodarza przed morderczymi zapędami Józka - fanatyka jamników. Inkryminowany jamnik-denat ląduje w wannie, gdzie za pomocą szamponu, cocolino, suszarki i szczotki do włosów gospodarza przywrócona zostaje mu dawna forma i świetność. Póki jeszcze się nie rozwidniło na dobre, corpus delicti jamnika ląduje na ganku sąsiada na swym stałym, ulubionym miejscu w koszu. Towarzystwo się rozjeżdża. Koło południa wraca sąsiad. Gospodarz imprezy jakby nigdy nic.
Po jakichś dziesięciu minutach przychodzi sąsiad. Blady jakiś taki i bardzo niewyraźny.
Eee, słuchaj, tego... nie widziałeś czasem, łaził kto może u mnie wczoraj po posesji?
Wykluczone Józek!
Na pewno?
Na sto procent! Wiesz, było u mnie parę osób, prawie całą noc robiliśmy grilla w ogrodzie, niemożliwe, żebyśmy nie zauważyli, jakby kto się do ciebie chciał włamać. A co? Zginęło ci coś, czy jak?
Eee nie, tylko wiesz, dwa dni temu pochowałem Maksia tam, pod różami, a teraz... No chodź i sam zobacz.... Albo wiesz, idź lepiej sam, a ja tu chwilę posiedzę u ciebie...
Kiedyś, do pewnego człowieka przyszli goście i zasiedzieli się do późna w nocy. Gospodarz miał już dosyć tej wizyty i postanowił delikatnie dać im do zrozumienia, że pora się wynosić. Podszedł więc do okna i niby od niechcenia powiada:
A od sąsiada to goście już wychodzą...
No tak, a ile prezentów niosą... - zauważa jeden z gości.
W tajdze syberyjskiej na sprawdzianie spotkały się trzy wywiady: amerykański, brytyjski i radziecki. By wyłonić najlepszy wywiad postawiono im zadanie - przyprowadzić wielbłąda. Wszystkie trzy grupy rozeszły się w różne strony. Po godzinie powraca wywiad amerykański i prowadzi wielbłąda. Poczekali ok. półtorej godziny, patrzą i widzą, że wraca wywiad brytyjski, który też prowadzi wielbłąda. Oba wywiady czekają na trzecią grupę. Mija godzina, druga, czwarta... słońce zaczyna zachodzić, szaro na dworze. Patrzą i widzą wracający wywiad radziecki, który prowadzi słonia. Przyglądają się bliżej i widzą, że ten słoń strasznie poobijany, pazury powyrywane, ogon i uszy ponadcinane, oczy podbite... Zdziwieni wielce krzyczą do Rosjan:
Mieliście przyprowadzić wielbłąda!
A słoń na to:
Jak boga kocham... Jestem wielbłąd!
W szkole nauczycielka zadaje dzieciom pytanie:
Kim chciałybyście być w przyszłości?
Ja chcę być handlowcem - odpowiada Michał.
A co robi handlowiec?
Sprzedaje towary.
Dobrze. A ty, Małgosiu?
Ja chcę być pielęgniarką, bo ona opiekuje się chorymi ludźmi.
Ja chcę być stewardessą, bo ona lata po całym świecie - mówi Ania.
Ja chcę być kucharzem, bo on gotuje pyszne jedzenie - mówi Andrzejek.
A ty Jasiu, kim chcesz być? - pyta nauczycielka.
Ja chcę być seksuologiem!
O, to bardzo interesujące. A czy wiesz co on robi?
Rozwiązuje problemy seksualne.
Czy możesz to nam wyjaśnić? Chyba nie rozumiesz, co to znaczy.
Oczywiście, że mogę. Proszę odpowiedzieć na moje pytanie. Idą trzy kobiety ulicą i mają lody. Jedna z nich liże, druga gryzie, a trzecia ssie. Która jest mężatką?
Myślę... może... ta która ssie - odpowiada nauczycielka.
Źle! Ta, która ma obrączkę. A to, co pani odpowiedziała to jest właśnie problem seksualny.
Tatusiu, dlaczego babcia zygzakiem biega po podwórku?
Milcz szczeniaku, podawaj naboje!
Mąż w środku nocy budzi żonę:
Kochanie, może byśmy pofiglowali troszeczkę?
Daj mi spokój - odpowiada żona. - Jutro mam wizytę u ginekologa.
Mąż ze zrozumieniem odwrócił głowę ale nadal go korciło, aż wreszcie zapytał:
Tylko mi nie mów, że wizytę u dentysty też masz jutro?!
Mężowi zaginęła żona. Kamień w wodę! On szaleje: wydzwania na policję, pogotowie, szuka po szpitalach, dręczy rodzinę i znajomych - NIC! Po dwóch dniach usilnych poszukiwań wpada do domu i... słyszy jakiś hałas w kuchni. Zagląda i widzi, że żona krząta się przygotowując mnóstwo kanapek...
Kochanie, ja od zmysłów odchodzę, co się stało, gdzie byłaś, pół miasta Cię szuka!
Ach, skarbie, nie uwierzysz, co mi się przytrafiło: porwało mnie paru facetów, zawiozło \"na chatę\", a tam przymusili do seksu: orgie, seks w pojedynkę, dwójkami, trójkami, grupowy, pozycje takie, siakie, z przodu, z tyłu, afrodyzjaki, gadżety, no mówię ci - koszmar! I tak przez cały tydzień!
Zaraz, zaraz, skarbie, jaki tydzień? Przecież nie było cię dwa dni?
No tak, ale ja tylko wpadłam na chwilę po kanapki!
Młoda kobieta miała poważny wypadek samochodowy. Lekarze uratowali jej życie, ale nie dali rady ocalić jej skóry uszkodzonej przez ogień. Jej twarz wyglądała paskudnie. Jedynym ratunkiem był przeszczep. Ponieważ ona była cała poparzona, skórę musiał ofiarować ktoś inny. Dawcą został jej mąż, który oddał jej skórę z własnego tyłka. Operacja się udała, kobieta wyglądała tak pięknie jak dawniej. Jednak świadoma poświęcenia własnego męża, mówi pewnego dnia:
Kochanie, jestem ci taka wdzięczna, czy jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić?
Nie, już czuję się wynagrodzony.
W jakim sensie?
Wyobraź sobie dziką satysfakcję jaką czuję za każdym razem, kiedy twoja matka całuje cię w policzek!
Podczas nieobecności męża, żona oddawała się łóżkowym rozkoszom ze swoim kochankiem. Nagle słyszy, że drzwi frontowe się otwierają i wraca mąż. Szybko wymyśliła jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji - wysmarowała kochanka olejkiem, posypała talkiem i kazała mu stanąć w kącie sypialni.
Nie ruszaj się dopóki nie powiem - powiedziała.
Wchodzi mąż i pyta, co to takiego.
Mąż przyjął w milczeniu tłumaczenie żony i nie poruszał więcej tego tematu. Położył się spać a kiedy się obudził nad ranem, zszedł do kuchni i po chwili wrócił z dużą kanapką i butelką piwa.
Następnego ranka, panowie spotykają się przy śniadaniu i dzielą wrażeniami:
Ja bawiłem się świetnie. A ty?
Ja wyśmienicie.
Ciekawe, czy dziewczyny też przypadły sobie do gustu?
Jeśli trochę za dużo jak na jeden raz to sorka. Jeśli jakieś już kiedyś były to tesh sorka, ale jak się popatrzyłem na tą ilość postów to nie chciało mi się sprawdzać, a nie siedzę tu na tyle długo żeby kojarzyć.
Dzwonek do drzwi, otwiera kobieta, widzi faceta i dwie trumny.
To pomyłka.
Żadna pomyłka, dzieci z kolonii przywiozłem.
Motto::)))
\"Nie ma brzydkich kobiet - sa tylko kiepskie karty graficzne
To ja was jeszcze trochę pomęczę :D.
Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
Jedną, szefie.
Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby...
Jasiek zaprosił swoją mamę na obiad w mieście, w którym studiował, wynajmował małe mieszkanko razem z koleżanką Justyną. Jednak, kiedy matka przyjechała do synka, nie mogła nie zauważyć, że współlokatorka syna jest wyjątkowo ładną i seksowną blondynką. Jak to każda matka zaczęła się zastanawiać, czy aby z tego ich wspólnego mieszkania nie wynikną jakieś problemy. Syn zauważył, jak matka patrzy na Justynę i kiedy byli sami powiedział:
Domyślam się o czym myślisz, ale zapewniam cię, że ona i ja jesteśmy tylko współlokatorami. Nic nas nie łączy.
Tydzień później Justyna pyta się Jaśka:
Jasiek zdecydował się napisać list do matki:
\"Droga mamo, nie piszę, że wzięłaś pamiątkową cukiernicę Justyny, nie piszę też, że jej nie wzięłaś. Fakt jednak pozostaje, że od kiedy byłaś u nas na obiedzie tydzień temu, nie możemy jej znaleźć.\"
Odpowiedź przyszła parę dni później.
\"Drogi Jasiu, nie twierdzę, że sypiasz z Justyną, nie twierdzę też, że z nią nie sypiasz. Fakt jednak pozostaje, że gdyby Justyna spała we własnym łóżku, już dawno by ją znalazła. Buziaczki, mama\"
Niedźwiedź sporządził listę zwierząt, które chce zjeść. Oczywiście dowiedziały się o tym zwierzęta z lasu i wpadły w panikę. Nazajutrz do niedźwiedzia przyszedł jeleń i pyta:
Niedźwiedziu, jestem na liście?
Tak.
No tak, rozumiem. Słuchaj, daj mi jeden dzień, żebym pożegnał się z rodziną. A potem mnie zjesz.
Niedźwiedź się zgodził i zjadł jelenia dopiero na drugi dzień. Jako następny przyszedł wilk i pyta:
Niedźwiedziu, czy jestem na liście?
Jak najbardziej.
Ojej, straszne. Słuchaj, pozwol mi żyć jeszcze jeden dzień, a ja pożegnam się z najbliższymi. A potem mnie zjesz.
I znowu ugodowy niedźwiedź zjadł swoją ofiarę dopiero na drugi dzień. Potem do niedźwiedzia przyszedł zajączek i pyta:
Słuchaj, czy jestem na liście?
Tak, jesteś.
A nie mógłbyś mnie skreślić?
Jasne.
Dwaj kumple spotykają się w barze:
Stary, na parkingu stoi mój samochód a w środku nimfomanka tak napalona, że już nie mam sił z nią baraszkować. Światło w moim samochodzie nie działa, więc idź tam, ona nawet nie pozna, że to kto inny, a ty sobie poużywasz.
Kolega posłuchał jego rady, poszedł do samochodu i rzeczywiście – po paru minutach baraszkował w najlepsze z tajemniczą nimfomanką na tylnym siedzeniu samochodu. Nagle rozległo się energiczne pukanie w szybę. Policjant świecąc latarką do środka wozu upomniał kochanków:
Czy wiedzą państwu, że nie wolno tego robić w miejscu publicznym?!
Panie władzo, ale to moja żona – odpowiedział facet.
Ach, to co innego. Przepraszam, nie wiedziałem – odrzekł policjant.
Prawdę mówiąc ja też nie, dopóki pan nie zaświecił.
W straży pożarnej dzwoni telefon.
Dzień dobry, czy to ZUS?
ZUS spłonął.
Po pięciu minutach znowu dzwoni telefon.
Dzień dobry, czy to ZUS?
ZUS spłonął.
Po następnych pięciu minutach znowu dzwoni telefon.
Dzień dobry,czy to ZUS?
Ile razy mam panu powtarzać, że ZUS spłonął! - odpowiada wściekły strażak.
Ale jak przyjemnie tego posłuchać!
Przychodzi facet do dyrektora cyrku z młotem dziesięciokilowym w rękach.
Panie dyrektorze chciałbym zatrudnić się w pana cyrku. Mam taki numer, że jeszcze nikt takiego czegoś nie widział.
Co to za numer? - pyta dyrektor.
Niech mnie pan uderzy mocno tym młotem w głowę.
Co pan zwariował?
Proszę to zrobić, nie będzie pan żałował.
Dyrektor wziął młot i uderzył całej siły faceta w głowę. Krew się leje, oczy wyleciały na podłogę, mózg na podłodze, po prostu jatka. Przerażony dyrektor zadzwonił po pogotowie. Cudem gościa odratowali. Po trzech miesiącach puka ktoś do gabinetu dyrektora. Uchylają się drzwi, wchodzi ten sam facet jeszcze cały w bandażach, rozkłada szeroko ręce i mówi: - Tadammm...!!!
W tramwaju kanar podchodzi do grupy szalikowców i mówi:
Poproszę bilety do kontroli.
Zjeżdżaj stąd! - reagują szalikowcy.
Kanar daje sobie spokój, podchodzi do staruszka i prosi o bilet. Na to staruszek:
Mamo, dlaczego chirurdzy operują w maskach?
Żeby ich pacjenci nie rozpoznali.
Czterech kanibali umówiło się na grilla. Zaczynają się schodzić. Pierwszy przyniósł głowę i zgrzewkę piwa, drugi przyszedł z ręką i zgrzewką piwa, trzeci z nogą i zgrzewką piwa. Czekają i czekają na czwartego. W końcu czwarty wychodzi z dżungli z urną z prochami. Pozostali pytają się:
A ty co? Na głowę upadłeś?
Na co on:
Facet z Ferari otwiera okno i pyta:
Na to facet z Syrenki odpowiada:
Gdy zobaczłl ja Roosevelt, wyjął swoją papierośnicę.
Była jeszcze bardziej okazała: szczere złoto wykończone starannie szlifowanymi diamentami. Na papierośnicy wygrawerowany napis:
\"Rooseveltowi - Żona\".
Gdy zobaczyl to Stalin, wyjął swoją papierośnicę. Ta nie równała się z poprzednimi - dwa razy wieksza, zrobiona ze złota najwyższej próby, zdobiona diamentami, turkusami, w środku wyłożona atłasem. Na papierośnicy wygrawerowany napis:
\"Hrabiemu Radziwillowi - Hrabia Potocki\".
Pewien facet pierwszy raz miał trafić za kratki i miał wielkiego stracha przed więziennym życiem i obyczajami. Poradził się więc adwokata, jak ma się zachować w kiciu. Adwokat doradza:
Facet postanowił posłuchać adwokata, bo co innego mu pozostało. Wchodzi do celi, strażnik rygluje drzwi, a na pryczach banda oprychów patrzy na niego groźnym wzrokiem. Na to facet rzuca tekst:
Chwila napięcia, po chwili ze wszystkich prycz wyciągają się łapska, a w każdej paczka fajek. Tylko w kącie siedzi jakaś postać i nie zwraca na nowego lokatora celi uwagi. Na to facet już pewny siebie i rozluźniony ciągnie dalej:
A ty gnojku nie częstujesz? Coś ci nie pasuje?!
Ja nie częstuję, bo ja tutaj jestem cwelem.
Taaa?! To zapamiętaj sobie cwaniaczku - od dzisiaj JA tutaj jestem cwelem!
Zajączek mieszkał z misiem i zawsze jak wracał z dyskoteki to misiu go bił. Któregoś dnia planując wyjście na dyskotekę ostrzega misia:
Słuchaj miś, dziś idę na dyskotekę i jak wrócę pijany, masz mnie nie bić!
Miś zgodził się. Następnego dnia rano zając budzi się z podbitym okiem i biegnie do misia:
Przecież obiecałeś, że mnie nie uderzysz.
Słuchaj zając. Przyszedłeś jak bela pijany - ja nic. Zwyzywałeś mnie od najgorszych - ja nic. Zacząłeś mnie bić - ja nic. Ale jak wziąłeś mój talerz z kolacją, nasrałeś, powbijałeś w to zapałki i powiedziałeś, że jeż się wprowadza to nie wytrzymałem...
Samo południe. Na moście dwóch policjantów. Jeden z nich wyrywa płytki chodnikowe i wrzuca do wody. Drugi z nich mówi lekko skonsternowany:
Zostaw to, tyle ludzi na nas patrzy!...
Spójrz lepiej tutaj! Jakie to jest zastanawiające... Płytki są kwadratowe, a kółka na wodzie okrągłe!
Rozmowa w tramwaju dwóch dresiarzy:
Stefan skasuj bilet.
Komu?
Tony Blair i Jr. Bush omawiają plany III wojny światowej. Podchodzi dziennikarz i pyta ich co ustalili.
Tony:
Zabijemy 20 milionów islamistów i jednego dentystę.
A czemu dentystę? - pyta dziennikarz.
Tony:
Widzisz Georg, mówiłem ci, że nikt nie zapyta o te 20 milionów.
Informatyk kocha się z dziewczyną. W pewnej chwili kobieta dostaje ataku padaczki. Przestraszony informatyk dzwoni na pogotowie:
Spokojnie, niech pan opisze jakie są objawy? - pyta dyżurująca na pogotowiu siostra.
To wygląda tak, jakby jej się orgazm zawiesił.
Mówi mąż-sadysta do żony:
Jesteś dla mnie jak złoto... Tylko bym Cię kopal i kopal...
Stirlitz szedł ulicami Berlina, coś jednak zdradzało w nim szpiega: może czapka-uszanka, może walonki, a może ciągnący się za nim spadochron?
Bob odbiera telefon. Dzwoni lekarz pogotowia.
Mam dla pana dwie nowiny. Dobrą i złą. Zła jest taka, że pańska żona miała wypadek samochodowy. Musieliśmy jej amputować obie ręce, obie nogi, wyciąć wątrobę, część żołądka i przeprowadzić trepanację czaszki. Do końca życia będzie pan musiał ją myć, przewracać z boku na bok i karmić przez rurkę. Niestety, ona tego nie doceni, bo jest w śpiączce.
O mój Boże - mówi Bob. - A jaka jest dobra wiadomość?
Żartowałem. Ona nie żyje.
Facet przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną do pracy w hucie. Sekretarka daje mu do wypełnienia formularz osobowy, a on tak patrzy i przygląda się temu.
Proszę to wypełnić - mówi.
Ale ja nie umiem pisać - przyznaje się facet..
Przykro mi, ale nie ma pan co tutaj szukać – odpowiada kobieta i wyrzuca go za drzwi.
Minęło parę lat, a ten sam facet na najdroższej ulicy w Nowym Jorku, w najdroższym sklepie jubilerskim, prosi ekspedientkę o dwa roleksy, jeden naszyjnik i sześć sygnetów, prosi aby to zapakować i podliczyć.
Ekspedientka wystawiła rachunek na 250.000 USD a facet wyciąga gotówkę i płaci. Ona na to:
Nie może pan wypisać czeku?
Jak bym umiał pisać, to bym do dziś w hucie pracował...
Ale przez jakiś czas sobie daruję :P.
Teraz ja, o to cała sterta kawałów o bacy:P
Baca zatrudnił się w kopalni. Już pierwszego dnia miał pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego szybu. Zbiegli się koledzy i mowią:
Franek, jesteś tam?
Jo.
Nic ci się nie stało?
Ni.
To wyłaź stamtąd.
Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę...
Wojtek, wyście taki mondrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd?
Gazda na to:
Jo znom jino trzy. Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda.
Wraca gaździna pociagiem z jarmarku i pyta siedzacego z nia w przedziale pasażera:
Proszę pana, czy w Zimnej Wodzie staje?
Mnie nie!
Rozmawiaja dwie gaździny o swoich dzieciach. Jedna z nich się chwali:
A mój Jasiek to teroz studyjuje w takim uniwersytecie, co to się tak jakoś nazywo: ugryz - nie, nie ugryz!... użarł - nie, nie użarł... A! Już wim! UJOT!
Bacowa budzi swojego męża w środku nocy.
Antoś, pchła mi chodzi po plecach, złap ja i zabij.
Zapal światlo - doradza zaspany baca. - Jak cię zobaczy, to sama zdechnie ze strachu.
Na ostry dyżur przywoża górala ciężko pobitego, a ten na noszach zwija się ze śmiechu. Lekarz pyta:
I z czego się pan tak śmieje? Szczęka złamana, cztery żebra też, oko wybite?
Góral na to:
Ja to nic, ale Jontek ma dzisiaj noc poślubna a ja mam jego jaja w kieszeni!
Siedzi Baca razem ze skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści. Pierwszy skoczek chwali się, że skoczył na odległość 100 metrow, drugi, że pobił rekord skoczni. Na to Baca mówi:
Jak ja skoczylem z tej skoczni to lecę, lecę, patrzę, mijam koniec wybiegu, tam gdzie zatrzymuja się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę, a tu jak halny nie powieje i wróciło mnie na 30. metr.
Baca rozwodzi się z Gaździna. Odbywa się rozprawa w sadzie. Sędzia pyta się Gazdy:
Powiedzcie, Gazdo, dlaczego chcecie się rozwieść z ta Gaździna, przecież żyjecie razem już 20 lat, w czym Wam ona zawiniła?
Gazda na to odpowiada:
Na to w końcu sali podnosi się ze swojego miejsca juhas i woła:
Głupoty, Gazdo, gadacie! Całej wsi odpowiada, a Wam nie!
Juhas widzi bacę prowadzacego duże stado owiec.
Dokad je prowadzicie?
Do domu. Bedę je hodował.
Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać?
W mojej izbie.
Toż to straszny smród.
Cóż, będa się musiały przyzwyczaić.
Baca przyjechał do Warszawy. Myśli sobie: \"psejode się tromwojem\".
Idzie do kiosku i gada:
Poprosze bilet na tromwaj. Miysce konicnie sidzonce.
Góral stanał przed sadem oskarżony o pobicie.
Oskarżony twierdzi, ze uderzył poszkodowanego jeden raz zwinięta gazeta?
Ano tak - zgadza się góral.
I od tego ciosu gazeta poszkodowany doznał wstrzasu mózgu?
Skoro tak doktor powiedział...
W takim razie co było w gazecie?
Nie wiem, nie czytałem.
Jedzie gazda z gaździna furmanka. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza. Z nienacka 20 metrów przed furmanka uderzył piorun. A gazda patrzy w niebo, palec podnosi i mówi:
Nooooooo...
Jada dalej. Po chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanka. Gazda znów podnosi palec i mówi:
Znowu jada dalej. Nagle kolejny piorun uderza w gazdzinę jadaca na furmance, a gazda zadowolony:
No!!!
Idzie baca do sklepu mięsnego i pyta:
Cy jest kiełbasa?
Jest. Beskidzka.
Bez cego???
Siedzi góral na szczycie Rys i krzyczy:
Hej!... Morze, nasze morze...
Baca rozmawia z turysta:
Zabiłem wczoraj 10 ćmów - mówi baca.
Ciem - poprawia turysta.
A kapciem.
Wisi Baca na drzewie na jednej ręce i czyta ksiażkę, która trzyma w drugiej.
Przechodzacy turysta przystaje i mówi:
Na to Baca:
Na to turysta odchodzi w swoja strone. Baca, dalej wiszac na drzewie puszcza gałaź na której wisiał i przewraca ze spokojem kartkę, wiszac w powietrzu.
Oj, pie*.a głupoty w tej wsi, oj pie.*a!
Idzie dwoch bacow kolo sklepu spozywczego...
Baco! Wiejejmy stad ino zywo!!!
A czemusz to!?
Bo tu pisza \"Dzemy jaja!!!\'
Podczas wizyty prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane. Nagle slysza krzyk i placz kobiety. Patrza - a gazda za chalupa grzmoci zone. Prezydent pyta go dlaczego tak się zneca nad kobieta. Gazda mowi:
Prezydent pokiwal ze zrozumieniem, ale Gierek wzial gazde na strone i pyta:
Gazdo, a tak naprawde o co poszlo?
Przeca nie powiem obcemu, ze mi bzdziagwa bony na cukier zgubila.
Pytaja bace:
Czy te trzy dziewczynki sa twoimi corkami?
Baca:
No.
Ale one urodzily się tego samego dnia?!
No...
-... w odstepach pietnastominutowych!!!
No to co?! Ja mom rower...
W Tatrach na hali opala się naga blondyna. Raczej spi, albo jest mocno zamyslona. Przechodzacy turysta zgorszony widokiem nagiego damskiego lona (ale zabrzmialo) przykrywa je swoim kapeluszem (co za poswiecenie!). Przychodzi Baca, patrzy i mowi:
O Jezusicku! Wciagnelo faceta!
Staro, obrucilabys się ku mnie.
Kces mnie, moj chlopecku?
Nie, ino puscos baki.
Do \"Pewex\"-u przyszedl z wiaderkiem goral:
Pani, han co to za flaska?
Francuski koniak.
Loc!
Prosze bardzo.
A hanta flasysia piykno mi się widzi.
To jest najlepsze wino portugalskie \'Porto\'.
Loc. A hanta?
Polski spirytus.
Duzo loc. Za to sycko kielo placem?
Dwiescie piecdziesiat dolarow.
Wyloc!
Baca byl swiadkiem wypadku samochodowego, poldek walnal w drzewo. Przesluchuje go gliniarz:
Baco jak to bylo?
Na to baca:
Panocku widzicie to drzewo?
Widze.
A oni nie widzieli...
Baco, czy pokazecie nam Giewont? - pytaja turysci.
Jo. Widzita ta pierwsza gorka?
Tak.
To nie je Giewont. A widzita ta druga gorka?
Tak.
To tyz nie je Giewont. A widzita ta trzecia gorka?
Nie.
To je Giewont.
Zmarzniety w czasie sniezycy tutysta puka do bacowki - otwiera baca.
Macie baco cos do jedzenia? - Niii! - To moze chociaz wrzatek macie??
Mom... ino zimny.
Ten sam turysta w nastepne wakacje zachodzi w deszczu do bacowki,baca goscinnie czestuje go goraca strawa, turysta zajadajac spostrzega ze do talerza leci mu z gory woda...
Baco dach ci przecieka.
Wim...
To dlaczego nie naprawisz??
Ni moge, przeciez deszcz pada.
To dlaczego nie naprawisz kiedy nie pada??
A bo wtedy nie cieknie...
W gorskiej chacie pod Gubalowka wielka uroczystosc - Jan Gasienica konczy sto lat. Zjechali się reporterzy, naczelnik miasta, wreczono medal i dyplom. Wszyscy, trzesacego się ze starosci pomarszczonego Gasienice, pytaja jak dozyl tak sedziwego wieku.
Zwyczajnie, nie pilech, nie palilech, za dziewkami nie gonilech...
W tym momencie przerywa mu straszny halas.
Nie przejmujta się - mowie Gasienica - to tylko moj starszy brat, cala noc pil gorzale, to mu się chce teraz za d*.*ami ganiac.
Poczatkujacy narciarz pyta bace:
Czy ten zjazd jest niebezpieczny?
A gdzie tam, panocku, wszyscy zabijaja się dopiero na dole!
Czy to prawda baco, ze tutejsi ludzie nie lubia przybyszow z nizin? - pyta turysta gorala.
A bo ja to wim... Widzicie panocku ten cmyntoz?
Widze...
Tu leza ci, co przysli na zabawe bez zaprosenia...
Pijany goral wraca z wesela i zaczyna się rozbiera.
Maryna, pomoz bo ni moge kosuli sciongno - prosi zone.
Ta podchodzi i zalamuje rece.
Jezusicku, Jedrek, psecie ty mas ciupaske w plecach!
Baca slyszy krzyki z podworka:
Czego tam?
Bacoooo! Potrzebujecie drewna?
Nieeee! Przecie mom!
Rano baca budzi się, wychodzi na podworko, patrzy:
O @#$%*! Gdzie moje drewno?!
Sprawa w sadzie. Sedzia pyta oskarzonego - gorala:
Zawod?
Mechooptyk.
Co?
Mechooptyk!
A co pan robi?
Optykam chalupy mchem...
Zapisuja bace do Partii. Sprawdzaja zyciorys.
No a jak to bylo po wojnie? Byliscie w jakiejs bandzie?
Ni, ta bydzie pirsa.
Przychodzi turysta do bacy i pyta:
Baco, macie jakis pokoj do wynajecia?
Mom.
Za ile?
Dwiscie.
Baco! Za tyle? To bardzo drogo!
Panocku ale tu jest piknie.
No dobra baco, ale musi tu byc spokoj i zadnych dzieci.
Tu nimo zadnych dzieci.
Turysta idzie spac. Rano o godz. 5 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszcza, wywracaja meble itp.
Turysta zwleka się z wyra (przekrwione oczy itp.) i zaspanym glosem mowi do bacy:
Baco, baco, tu nie mialo byc zadnych dzieci!
Dzieci? To sa skurwysyny nie dzieci!
Idzie turysta po szlaku i nagle syszy:
Lo Jezuuuu!!! Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!!!
Biegnie, patrzy a tu baca siedzi na pienku, obok wbita siekiera i:
Turysta: Baco! Baco co wam się stalo?!
Baca: Mnie? Nic. Lo Jezuuuu!!! Jezu, Jezu, Jezu!!!
T: A moze komus w waszej rodzinie?
B: Mojej? Ni. Lo Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!!
T: No to co tak lamentujecie?
B: Lo Jezu, jak mi się robic nie chce!
Zapisuja bace do spoldzielni produkcyjnej.
Dacie krowe do spoldzielni?
Dom.
Dacie konia do spoldzielni?
Dom.
Dacie owce do spoldzielni?
Nie dom.
Dlaczego?
Bo mom.
Baco, czy mozna tu gdzies kupic czesci zamienne do samochodu?
Zaraz za wioska jest ostry zakret nad urwiskiem, a czesci leza na dole...
Idzie sobie baca i ciagnie na sznurku zegarek.
Przechodzacy turysta pyta zdziwiony:
A co to baco, zegarek na sznurku ciagniecie?
Ja go wreszcie naucze chodzic!
Nad Morskim okiem siedzi stary gazda. Przechodzacy turysci pozdrawiaja go i pytaja:
Co tu robicie?
lowie pstragi.
Przeciez nie macie wedki.
Pstragi lowi się na lusterko.
W jaki sposob?
To moja tajemnica. Ale jesli dostane flaszke, to ja wam zdradze.
Turysci wrocili do schroniska, kupili butelke wodki i zaniesli ja gazdzie. On tlumaczy...
Wkladam lusterko do wody, a kiedy pstrag podplywa i zaczyna się przegladac to ja go kamieniem i juz jest moj...
Ciekawe... A ile juz tych pstragow zlowiliscie?
Jeszcze ani jednego, ale mam z piec flaszek dziennie...
Baca dobiera se do gazdziny. W pewnym momence gazdzina mowi:
Baco, gniewom się
A o co się gniewocie gazdzino?
Ja nie mowie ze się gniewom ino ze się wom ch... gnie!
Turysta spal u bacy. Rano bydzi się i drapie. Widzac to baca pyta:
Coz to panocku, wsiura wos ugryzla?
Nie, w plecy.
Baco! To gowno to ludzkie czy zwierzece?
To? Ludzkie.
A po czym poznajecie?
A bo to moje.
Dwoch gorali postanowilo sprawdzic ile ludzi jest w knajpie w Zywcu. Uradzili, ze jeden bedzie wyrzucal gosci a drugi liczy. Tak tez zrobili Slychac brzek tluczonego szkla, okrzyk \"O Jezu\" a goral liczy:
Roz,
Znowu okrzyk i:
W pewnym momence brzek i wylatujacy mowi:
Teroz nie licz bo to jo.
Idzie goralka brzegiem strumienia, a pod drugiej stronie chlopaki.
Ej Marys, pojdz do nas!
Nie pojde bo mnie zgwalcicie!
Ej, nie zgwalcimy!
To po co ja tam pojde?
Baco, czym zabiliscie sasiada?
A synecka, Wysoki Sadzie...
Wieprzowa, czy wolowa?
Kolejowa...
Goral wraca z dwuletniej sluzby w wojsku. Zona Jagna ciagnie go zaraz do sypialni. On sprzeciwia się i wyprowadza ja na spacer.
Widzisz Jagna to piekne blekitne niebo?
No widze! Hoc do sypialni.
A widzisz te piekne wzgorza?
Widze, no choc juz!
A widzisz te piekne laki?
No widze widze! No choc do...
No to patrz i patrz, bo teraz bedziesz przez miesiac ino sufit ogladala.
Siedzi Baca na drzewie i piluje galaz na ktorej siedzi, przechodzi turysta:
Baco spadniecie!
Ni, nie spadne!
Spadniecie!
Ni!
No mowie wam ze spadniecie!
Eeee, ni spadne!
Nie przekonawszy bacy Turysta poszedl dalej. Baca pilowal, pilowal az spadl. Pozbierawszy się popatrzyl za znikajacym w oddali tyrysta i rzekl:
Prorok jaki, czy co?
Przychodzi Baca do ubikacji. Czeka, czeka, wszystkie kabiny zamkniete. Zniecierpliwiony, zapytuje:
Je tam kto? [czy jest tam ktos? - przyp. tlumacza]
W odpowiedzi dochodzi go zduszony glos:
Tu się ni je, tu się sro!
Placze zgwalcona Maryna, podchodzi baca:
Czemu placzesz Maryna?
Oj zgwalcili mnie zgwalcili!
A o pomoc wolalas?
Oj wolalam wolalam!
I nikt nie przyszedl?
Nikt nie przyszedl!
A ku wsi wolalas?
Oj wolalam wolalam!
I nikt nie przyszedl?
Nikt nie przyszedl!
A ku halom wolalas?
Oj wolalam wolalam!
I nikt nie przyszedl?
Nikt nie przyszedl!
A ku wierchom wolalas?
Oj wolalam wolalam!
I nikt nie przyszedl?
Nikt nie przyszedl!
A ku lasowi wolalas?
Oj wolalam wolalam!
I nikt nie przyszedl?
Nikt nie przyszedl!
Nikt nie przyszedl?
Nikt, nikt nie przyszedl!
To i ja sobie ulze!
Na drodze z Koscieliska do Zakopanego stoi goral i lapie okazje.
Zatrzymuje się jakies auto, baca wyciaga ciupage, i rzecze do kierowcy:
Oslupialy kierowca poslusznie acz niechetnie posluchal rozkazu bacy, gdy skonczyl uslyszal znow ta sama komende:
Coz... wyboru wielkiego nie mial. Nie mial tez wyboru gdy uslyszal kolejna komende:
Gdy skonczyl baca znow to samo:
Probowal tedy biedny turysta po raz kolejny ale nic z tego nie wychodzilo, glos bacy naglil jednak nieublaganie:
Lonanizuj się pan!
Lonanizuj się pan!
Lonanizuj się pan!
I kiedy baca juz widzial, ze kierowca nie da juz na prawde rady spokojnym glosem rzekl do stojacej obok gazdziny:
Siadaj Maryna, pan Cie do Zakopanego zawiezie!
Siedzi baca na przyzbie, podchodzi turysta:
Co robicie baco?
A tak sobie siedze i mysle.
A to wy zawsze tak?
Nie, ino jak mam czas.
A jak nie macie czasu?
To sobie ino siedze.
Przychodzi baca do kolegi chirurga i mowi:
Wiesz Kazik pomoz, mam brzydka zone! Wez ty jej zrob jakas operacje!
Ja nie dam rady, ale pogadam z doktorami w Krakowie moze się da, ale to bedzie kosztowac z jakies dziesiec tysiecy.
Spotykaja się po dwoch tygodniach. Mowi lekarz Kazik:
Tak jak mowilem, da się zalatwic, ino dziesiec patykow przynies.
A wiesz Kazik, juz nie trzeba, gajowy zgodzil się za piec stowek odstrzelic.
Autostopowiczka zatrzymuje samochod na drodze z Poronina do Zakopanego. Samochod zjezdza na pobocze i szofer odkreca okienko. Autostopowiczka wsadza glowe do srodka, a wtedy kierowca podkreca szybko okienko, wychodzi druga strona, zadziera kiecke i rznie rzeczona autostopowiczke, poczem odkreca okienko i odjezdza. Wtedy zza drzewa wychodzi goral i rzecze:
Auto, jak auto, ale takie drzwi to se musze kupic.
Siedza dwie Goralki na plocie i plotkuja, plotkuja po czym jedna mowi do drogiej:
Oj Maryna cza mi Cie bedzie pozegnac, widze idzie Franek z kwiatami trza mu bedzie dupy dac!
A co to u was flakona ni ma?
Dialog Goralek:
Wiesz Maryna dupcylam się z inteligentem!
No i jak bylo?
Ty wiesz, On mial PENISA!
Ooo!, a co to takiego?
Taki ch*j, ino gietki!
Pewnemu bacy szesc razy spalila się bacowka. Piec razy ja odbudowywal, ale za szostym razem juz się zalamal. Stanal nad resztkami domu, podniosl glowe i wola do nieba:
Panie Boze! Za jakie grzechy?!
Na to glos z nieba:
Oj nie za zadne grzechy, nie za grzechy. Tylko cosik ja cie chyba Jozek nie lubie...
Siedzi baca przed chalupa i pierze w misce kota. Przechodzi turysta i slyszac straszne piski probuje zaprotestowac:
Baco, co robicie?!
ano kota piere - rzecze baca
ale baco, kotow się nie pierze!
piere się piere.
Nie przekonawszy bacy, turysta wybral się w dalsza droge. Kiedy wracal po kilku godzinach zobaczyl bace i lezacego obok zdechlego kota. Pokiwal glowa i mowi:
a mowilem, ze kotow się nie pierze?
piere się piere ino nie wyzyma...
Siedzi baca nad rzeka i się onanizuje. Podchodzi turysta i się pyta:
Baco co wy robicie?
Na to baca:
Jak to co? Wysylam dzieci nad morze.
Baca znalazl broszurke, jak odzwyczaic się od jedzenia przez tydzien. Pierwszego dnia mial zamiast posilkow pic po 1/2 szklanki wody. Drugiego po 1 szklance itd. (skrot myslowy) Siodmego dnia polprzytomny z glodu mial wykonac ostatnie polecenie - wysrac się. Poszedl wiec za chalupe, kucna, natezyl się i nic. (z pustego to i Salomon...) Siedzi, siedzi, az nagle slyszy jakies odglosy jedzenia. Patrzy, a tu mu dupa się pasie!
Idzie sobie turysta polana w gorach i widzi bace. A baca pasie sobie owce. Czarne i biale. No i turysta się go pyta:
Baco.. Ile mleka daja te owce?
Ano biale czy czorne?
No wszystkie.
Biale dwa litry..
A czarne?
Ino tyz dwa litry.
A ile trawy jedza?
Biale czy czorne?
No wszystkie..
Biale trzy kilo.
A czarne?
Tyz trzy kilo.
Rozmawiaja tak z pietnascie minut i okazuje się ze biale owce nie roznia się niczym innym niz kolor welny. Wreszcie zdenerwowany turysta pyta się jeszcze raz:
No to czemu baco je tak rozrozniacie?
Ano biale owce sa moje.
A czarne czyje?
Ano tyz moje.
Obchodzona byla wlasnie Setna Rocznica Urodzin Lenina (SRUL). Znalezli tedy i bace starego z Poronina, co to Lenina pamietal, i poprosili go, co by opowiedzial im cos o spotkaniu z Leninem, jaki to Lenin byl mily, i dobroduszny. Siad tedy Baca na rogu chalupy, i powiada:
Pamietam byla wiosna, topnialy sniegi, swiecilo slicznie sloneczko. Towarzysz Lenin postanowil się ogolic. Wyszedl tedy na ganek z miednica, mydlem pedzlem. Ledwo sobie namydlil pysk podbiegl do niego maly chlopczyk. Popatrzyl na towarzysza Lenina i zawolal: \"Towarzyszu Lenin, lysiejecie!\". Towarzysz Lenin usmiechnal się,... a mogl przypierdolic!
Wieczorem przychodzi baca do I sekretarza gminnej POP i mowi, ze chce koniecznie zapisac się do partii. Sekretarz, ze trzeba pol roku proby. Na to baca:
Albo mnie tyrozki zopisecie, albo nie chce w ogole.
Alez baco, powiedzcie, chociaz dlaczego.
Jok mnie zopisecie to powim.
Ale baco, nie moge was zapisac, skoro nie znam nawet motywacji.
Po godzinnej konwersacji w tym stylu sekretarz skapitulowal i zapisal bace do partii.
No to powiedzcie baco teraz, dlaczego tak nagle zachcialo wam się do partii?
No, tera powim. Psychodza jo do cholupy i wchodza do swojego pokoju a tam widza, moja zona w moim lozku z kochankiem. No to posedl jo do kuchni, golnal se kielicha i posedl do drugiego pokoju, a tam widza corka w lozku z gachem. No to wrocil jo do kuchni, golnal se drugiego kielicha i se powidziol: JO WAM @#$% WSTYDU NAROBIE!
Siedzi baca na drzewie i spiewa. Przechodzi turysta.
Baco, spadniecie, na drzewie się nie spiewa.
Nie spadne.
Za godzine wraca turysta, patrzy, a pod drzewem lezy baca.
A mowilem wam, baco - nie spiewa się na drzewie.
Spiwo się, spiwo, ino się nie tancy.
Dwoch juhasow znalazlo jeza i kloca się o nazwe tego zwierzaka:
to je iglok!
to je spilok!
Przechodzil tamtedy stary baca i uslyszal sprzeczke. Podszedl i zawyrokowal:
to nie je ani iglok, ani spilok. To je kolcok!
Do bacy przychodzi chlopak z dziewczyna i chca wynajac jakis pokoj na noc. Baca na poczatku nie chce, mowi ze miejsce juz nie ma i w ogole ale w koncu zgadza się ulokowac ich na strychu. Wieczorem przychodzi spytac czy aby nie sa glodni, a oni mu ze strychu:
Nie baco, my zywimy się owocami milosci.
Baca:
No dobra, dobra, tylko nia rzucajcie tych skorek bo mi się gesi podlawia.
Idzie baca przez poloniny i widzi jak turysta robi pompki dla zdrowia. Stanal i kiwa glowa z podziwem.
Rozne ja wiatry widzialem, ale zeby babe spod chlopa wywialo...?
Sasiad mowi do bacy:
Baco, tam za stodola na waszych deskach chlopaki gwalca wasza corke.
Baca przerazony biegnie natychmiast za stodole, po chwili wraca usmiechniety i mowi:
Aaaaa... wiedziolem, ze zartowales, to wcale nie moje deski.
Policjant zatrzymuje bace jadacego furmanka.
Baco, co wieziecie?
Baca nachyla się i szepcze:
Siano.
Czemu tak cicho mowicie?
Zeby kon nie uslyszal!
Baca wydlubal sobie oczy, powiesil je na drzewie i powiedzial:
Oczywiscie.
Pewien turysta zabladzil w gorach, tracil juz nadzieje, gdy zobaczyl jakies swiatla, a dalej goralska chalupe.
\"Jestem uratowany - zaplace im - dadza mi cos zjesc, napoja mnie, przenocuja..\" - pomyslal turysta i wszedl do srodka. Patrzy na zapiecku leza nieruchomo Bacowa i Baca.
...CISZA
...CISZA
Zdegustowany brakiem reakcji Bacy i Bacowej, wzial to co lezalo na stol i zjadl.
Gdy po raz kolejny odpowiedziala mu cisza - wypil co bylo na stole, przelecial Bacowa i wychodzac rzekl \"Co za popieprzeni ludzie!\".
W bacowce ciagle CISZA, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymala i kichnela. Baca na to: \"Przegralas - gasisz swiatlo\"
W Morskim Oku w przerebli kapie się baca.
Baco, nie zimno wam? - pytaja się turysci.
Ni.
Cieplo?
Ni.
A jak wam jest?
Jedrzej.
Baca lapie okazje na drodze, wreszcie udaje mu się zlapac przejezdzajacego Mercedesa. Wsiada i jada, ale po kilku kilometrach jakos tak nudno się zrobilo, wiec baca się pyta:
a co to panocku, za znacek z psodu?
To? (mowi kierowca pokazujac na znaczek mercedesa), to taki celownik, jak kogos zlapie w ten celownik, to juz na pewno trafie.
aha.
Po kilku kilometrach patrza, a tu droge jedzie jakis facet na rowerze. Baca mowi:
Kierowca skrecil i faktycznie rowerzysta znalazl się \"w celowniku\", ale poniewaz kierowca nie chcial isc do wiezienia, to w ostatniej chwili skrecil, aby nie trafic rowerzysty, chwile potem baca się odzywa:
iiiii, kiepski ten panski celownik, gdybym nie roztworzyl drzwi to bysmy go nie trafili.
Wchodzi baca do sklepu i nie zamyka drzwi.
Baco, drzwi w domu nie macie? - Krzyczy na niego sprzedawczyni.
Mom, i taka cholere jak wy, tyz mom.
Turysta pyta się gorala:
Baco czemu ciagniecie ten lancuch?
A co, mam go pchac?
Wywiad z baca:
Baco, jak wyglada wasz dzien pracy?
Rano wyprowadzam owce, wyciagam flaszke i pije...
Baco, ten wywiad beda czytac dzieci. Zamiast flaszka mowcie ksiazka.
Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciagam ksiazke i czytam. W poludnie przychodzi Jedrek ze swoja ksiazka i razem czytamy jego ksiazke. W poludnie idziemy do ksiegarni i kupujemy dwie ksiazki, ktore czytamy do wieczora. Wieczorem idziemy do Franka i czytamy jego rekopisy.
Spotyka się dwoch gorali wysoko w gorach.
Baco, welna drozeje!
A kto powiedzial?
Walesa.
A gdzie on pasie?
Siedzi baca w zime na zboczu i się przyglada jak turysci z Niemiec zjezdzaja na nartach. Nagle widzi jak jedna babka wyzucilo na pagorku ze az wpadla glowa w zaspe. Ino jej tylko tylek wystaje. Baca dlugo nie namyslajac się zaszedl od tylu i zaczyna dupczyc. Nagle slyczy jak ta jeczy:
Ja gut, ja gut!
Baca na to:
A skad ja ci tera dziwko jagod wezme!
Dwoch gorali: maly i duzy sikaja na mur. Maly strasnie mrugo ocami. Widzac to drugi pyto:
Co tak mrugos?
Bo mi do ocu prysko!
Zepsul się kobiecie samochod na drodze, prosi o pomoc przechodzacych gorali. Gorale naprawili, ale gdy chciala im zaplacic okazalo się, ze gorale wola zaplate w naturze.Nie bardzo się to jej podobalo, ale co miala zrobic. Poprosila ich tylko zeby zalozyli prezerwatywy bo nie chce zajsc w ciaze. Gorale się zgodzili, itd.
Na nastepny dzien spotykaja się w knajpie wioskowej i jeden mowi:
Josiek zalezy nam na tym zeby nie zaszla w ciaze?
Ni.
No to sciagamy te gumki!!!
Goral przyprowadzil swoja zone bedaca w ciazy na badania okresowe. Lekarz zbadal gazdzine, przyjal honorarium, pozegnal. Do gabinetu wchodzi maz i pyta o zdrowie zony. Lekarz odpowiada:
No coz, u waszej zony jest ciaza pozamaciczna.
Chlop zbladl i nerwowo siega po portfel.
Nie trzeba, gazdo, zona juz placila.
Panie doktorze, macie tu 100 tysiecy, i nie mowcie nikomu, ze pozamaciczna, bo jeszcze chlopy mnie wysmieja, zem nie trafil tam, gdzie trzeba.
Baco, co robicie, jak macie wolny czas?
Siedzem i dumiem...
A jak nie macie czasu?
To ino siedzem...
Przyjechał turysta z turystką w góry. Nocują u bacy. Rano baca pyta:
Czy wy w nocy nic ze sobą nie robicie, że się światło cały czas pali?...
Baco, przy świetle to dopiero przyjemność!
Na drugi dzień turysta pyta bacę:
No i jak, lepiej przy świetle?
Lepiej, lepiej - i ile dzieci miały uciechy!
Nie dawajcie az tyle tego naraz bo sie czytac nie chce.
This place hasn’t seen any action for decades, unfortunately neither have I.
Dokladnie !! A jesli jush macie tyle dawac, to dawajcie takie zeby to byly przynajmniej smieszne !!
Czemu się pani martwi! Urodziła pani ślicznego, zdrowego synka.
Ależ panie doktorze, on jest rudy! Mój mąż od razu się pozna, że to
nie jego dziecko.
Lekarz pyta męża.
Jak często współżyje pan z żoną ?
Co tydzień...
Proszę nie żartować !!!
No dobrze, co miesiąc !
Proszę pana ja jestem lekarzem i naprawdę znam te sprawy. Prosze być
ze mną szczerym.
No dobrze !!! Raz na pół roku!
To idź pan teraz zobacz coś tym zardzewiałym przyrządem zmajstrował.
Wraca synek ze szkoly uradowany, i na widok matki mowi:
-Mamo, mamo dostałem piątke.
Na to mama:
-I co się cieszysz, i tak masz RAKA !!
[35]|| zLoo rulez || quake ]|[ ekauq || zelur ooLz ||[35]
lekcja jezyka polskiego.
pani pyta sie:
-dzieci, kto powiedzial te slowa: kosci zostaly rzucone.
Joasia sie zglasza i mowi:
-to powiedzial Juliusz Cezar.
-bravo Joasiu, za to ze powiedzialas moze juz isc do domu i jutro nie musisz przychodzic do szkoly.
-ale prosze pani ja jestem z zydowskiej rodziny, i lubie pracowac, wiec zostane dzisiaj i przyjde jutro.
-no w porzadku Joasiu.
Pani pyta dalej:
-kochane dzieci kto powiedzial te slowa: wiem ze nic nie wiem?
Piotrus sie zglasza:
-te slowa powiedzial Socrates.
-bravo Piotrku, w nagrode mozesz isc do domu i nie musisz przychodzic jutro do szkoly.
-ale prosze pani, ja jestem z zydowskiej rodziny i lubie pracowa wiec zostane dzisiaj i przyjde jutro.
-dobrze piotrze jak chcesz.
Na to Jasiu siedzacy z tylu:
@#$% pierdolo.ne zydy.
Pani na to:
-kto to powiedzial?!
Jasio:
-Adolf Hitler , narazie.
:D
[img]q3.kn.pl/samolot.jpg[/img]
to moj tato.
Buehahaha :D:D::D:D:D::D:D::D:D:D::D:D:DD:D DOBREEEEEEEEEEEEEEEE !!!!!!!!!!!!
[35]|| zLoo rulez || quake ]|[ ekauq || zelur ooLz ||[35]
Jak mustangi kurwa, jak mustangi!
PROSTO.
ale wezcie nie piszcie az tak duzo kawalaow bo tego nikt nie przeczyta , nawet ten kto wklejał nie przeczytal wszystkiego
Są dwie świnie i jedna mówi do drógiej:
Wiecie o czym maży blądynka???
[b][#00C000#]ff [white]ad[#00C000#]1x[/color][/b]
How does it feel to be destroyed by the king [b][#00C000#] !?
[u] Blądynka[/u] marzy o [u]drógiej[/u] [u]blądynce[/u] :D
A teraz mały quiz:
Dlaczego nogi śmierdzą??
Kto pierwszy odpowie dostanie loczki babci i i felge od rowera górskiego :p
Power of the riff compells me!
http://k00gut.ovh.org/
bo sie ich nei myje??albo wiem bo samochod byl stary i sie zepsul
Jak mustangi kurwa, jak mustangi!
PROSTO.
> A teraz mały quiz:
>
> Dlaczego nogi śmierdzą??
eeek czas minął i nikt nie zgadł
Proste:
Bo z du.py wyrastają!! :d
Power of the riff compells me!
http://k00gut.ovh.org/
Przychodzi menel do monopolowego:
piwo.
nie ma piwa.
a co jest?
wino i koniak
co jest, ze piwa nie ma?
fajna cenzura -> dowcipy :D
SAPIENTIA PRIMA STULTITIA CARUISSE